Ukryjemy broń w starych radzieckich bazach? Specjaliści nie mają wątpliwości

Andrzej Kiński, redaktor naczelny magazynu “Wojsko i Technika” mówi, czy w radzieckich bazach można by składować broń atomową.

Krążą o nich legendy, a o ich istnieniu wiele osób nie wie. W Polsce znajdują się trzy radzieckie składy broni atomowej. Przy okazji rozmowy o przystąpieniu Polski do programu nuclear sharing, zaczęto zastanawiać się, czy w tych obiektach mogłyby powstać nowe bazy dla broni atomowej. Specjaliści nie mają wątpliwości, że nie. Powodów jest kilka.

Trzy duże składy broni atomowej powstały w Polsce w 1969 r. Zlokalizowano je w Templewie (woj. lubuskie), Brzeźnicy-Kolonii (woj. wielkopolskie) i w Podborsku (woj. zachodniopomorskie). W tej ostatniej, zdecydowanie najlepiej zachowanej, obecnie jest muzeum. O pozostałych wiemy więcej dzięki badaniom polskiego archeologa dr Grzegorza Kiarszysa. Wykorzystał on m.in. satelitarne obrazy, by dokładnie przebadać te radzieckie bazy.

Trzy radzieckie bazy atomowe w Polsce. Wykorzystają je w nuclear sharing?

Kiedy bazy powstały, były owiane wielką tajemnicą. O istnieniu tej w województwie zachodniopomorskim wiedziało zaledwie kilkanaście osób. Dziś ich lokalizacja nie jest już żadną tajemnicą. I jest to jeden z powodów, dla którego specjaliści odrzucają możliwość ulokowania tam baz dla broni atomowej w ramach programu nuclear sharing.

Drugim są ogromne koszty takiego przedsięwzięcia. Ale to nie wszystko. — Stare bazy poradzieckie, które mieszczą się w Polsce, są już tak zaniedbane i zdewastowane, że wymagałaby potężnych inwestycji. Oglądałem kiedyś taką bazę NATO. Tam jest jak w szpitalu — mówi w rozmowie z “Faktem” gen. Stanisław Koziej.

[object Promise]

— ocenia.

Radzieckie bazy w Polsce nie nadają się do składowania broni atomowej

Podobnego zdania jest Andrzej Kiński, redaktor naczelny magazynu “Wojsko i technika”. Ocenia on, że wykorzystanie sowieckich składów do przechowywania głowic jądrowych, zbudowanych w Polsce na przełomie lat 60. i 70. z dzisiejszej perspektywy nie ma sensu. — W NATO obowiązuje inna filozofia wykorzystania broni jądrowej, nowe głowice wymagają innych warunków składowania, a poza tym obiekty te nie nadają się do użycia. W jednym z nich – w Podborsku – ulokowano muzeum, a dwa pozostałe (Brzeźnica-Kolonia i Templewo) są zrujnowane — mówi.

Czytaj też: Zapytaliśmy Andrzeja Dudę, czy Polskę czeka wojna? Wprost powiedział, co myśli o słowach Tuska

Wskazuje ponadto, że to kompleksy potężnych żelbetowych budowli sprzed ponad pół wieku. Ich reaktywacja kosztowałaby krocie. — Poza tym nie ma sensu wkładać tak wielkich pieniędzy w obiekty, o których charakterystyce i położeniu Rosjanie wiedzą wszystko — tłumaczy Kiński.

Czym jest nuclear sharing?

Program nuclear sharing powstał w latach 50. XX wieku. Kraje biorące udział w tym przedsięwzięciu dzisiaj przyjmują na swoje terytorium amerykańską broń nuklearną. W tych państwach nadzór i kontrolę nad arsenałem sprawują Amerykanie. Państwa NATO objęte polityką udostępniania broni nuklearnej, a więc programem nuclear sharing to dziś Belgia, Niemcy, Holandia, Włochy i Turcja.

Taktyczna broń jądrowa to broń krótszego zasięgu niż strategiczna, ma też mniejszą siłę rażenia. Mimo że broń jest poza terenem USA, to nadal pozostaje ona własnością Stanów Zjednoczonych. Głównym założeniem programu jest podtrzymywanie równowagi światowej, która jest oparta na teorii wzajemnego odstraszania.

Zobacz też: