"Weź, rzuć tę robotę". Posłuchaliśmy, jak zetki "kołczują" pracownice Biedronki

Kasjerki, szczególnie w Biedronce, skarżą się na zachowania klientów

– Mamo, jeśli szef nie umie zorganizować ci pracy, tylko harówę, to po prostu przestajesz do niej przychodzić i szukasz nowej. A wcześniej nagrywasz typa, gdy stoi nad tobą jak szlachciur nad chłopem i woła “Hop, hop, hop!”. Wrzucamy to do sieci i psujemy mu dobry humor – mówi Ewelina do mamy, która pracuje w Biedronce. Zobacz wideo

– Weź, rzuć robotę w Biedrze. Dziś już tak się nie pracuje – zaczyna zwykle Ewelina Słomka. Tę rozmowę przeprowadziła z matką wiele razy. Niby bez skutku, ale 26-latka nie odpuszcza. Tym razem godzi się pogadać z mamą przy mnie.

Część zatrudnionych w Biedronce od dawna skarży się na trudne warunki pracy. W marcu wysłali do zarządu firmy żądania ich poprawy. Zagrozili, że jeśli nie zostaną spełnione, to wejdą w spór zbiorowy z koncernem, co może zakończyć się nawet strajkiem. Firma stara się pokazać jako dobry pracodawca. W kwietniu wypłaca członkom swojej załogi nagrody specjalne w wysokości 4 tys. zł brutto, a wcześniej ogłosiła, że “wdraża najnowszy benefit” dla podwładnych, czyli darmowe konsultacje z psychologiem. Niektórzy zadrwili z tego w social mediach, a inni pisali: “Psycholog – po tej robocie – jak najbardziej wskazany”.

Sklep (zdjęcie ilustracyjne)

Ja zaś poprosiłem “biedronkowe” matki, by porozmawiały ze swoimi dziećmi, które należą do pokolenia Z (urodzone po 1995 roku). Kontaktu z psychologiem taka “terapia” nie zastąpi, ale może odsłoni ciekawe różnice w podejściu do pracy? – Mamo, jeśli szef nie umie zorganizować ci pracy, tylko harówę, to po prostu przestajesz do niej przychodzić i szukasz nowej. A wcześniej nagrywasz typa, gdy stoi nad tobą jak szlachciur nad chłopem i woła “Hop, hop, hop!”. Wrzucamy to do sieci i psujemy mu dobry humor – mówi z uśmiechem Ewelina.

– Jeszcze by tego brakowało! – kręci głową pani Maria. – Wiem, czasem się skarżę, jednak trzeba z czegoś żyć, gdzieś pracować – dodaje 51-latka.

– Ale nie jak muł, który codziennie ciągnie za sobą wózki z toną żarcia, a później jeszcze rozkłada to na półki – odpowiada córka.

– To są palety, nie wózki. Nie ma tam tony, bez przesady – prostuje matka.

– I jeszcze te kartony z cebulą. Każdy waży po kilkanaście kilogramów, a ty je dźwigasz, jakbyś miała kręgosłup ze stali! Czy my jesteśmy pracownikami w XXI wieku, czy starożytnymi niewolnikami i dalej budujemy jakąś piramidę Cheopsa? – pyta Ewelina.

Sklep Biedronka przy ul. Dolnej w Warszawie

– Nie z cebulą, tylko bananami. Ale prawda, kręgosłup łupie. Co poradzić, taka praca – wzrusza ramionami pani Maria.

– Pół roku czekasz w kolejce na rehabilitanta z NFZ, a gdy on już cię złoży, to wracasz do roboty i po dwóch dniach twój kręgosłup znowu jest w rozsypce. To nie jest praca, po której ma się emeryturę. To harówa, która kończy się rentą inwalidzką – ocenia 26-latka.

– A gdzie mam pójść do pracy? Na umysłowego mnie nie przyjmą, bo nie mam wykształcenia. Na kuchni taka sama orka jak w sklepie. Innego zatrudnienia nie znajdę w naszej mieścinie. Ty wyjechałaś do Krakowa (rozmawiamy w trójkę online – przyp. autora), to łatwo ci mówić. Możesz przebierać w pracy jak mój klient w tych bananach – tłumaczy pracownica Biedronki.

– Kuzyn chce cię przyjąć do swojej ubezpieczalni, żebyś mu papiery ogarniała. Praca za podobną kasę, ale dla człowieka, a nie niewolnika. Rano się wysypiasz, przychodzisz na godz. 9, a punktualnie o 17 wychodzisz do domu. Proste – stwierdza Ewelina, ale jej mama odpowiada, że to “umysłowa robota”, do której się nie nadaje. Kwituje to machnięciem ręką.

Praca u Janusza. “Jak ryje głowę, to znaczy, że uczciwa”

Biedronka

Ewelina Słomka czuje się jak w dzieciństwie, gdy stała obok mamy, mówiła do niej, a ta sprawiała wrażenie nieobecnej. Jakby przeniosła się na inny kontynent i nie można było się do niej dodzwonić. Wtedy pani Maria po prostu nie miała siły rozmawiać, bo dopiero co wróciła umęczona i obolała z roboty w szwalni. Nie siadała na sofie, by odpocząć, tylko od razu biegła do kuchni, rozpakowywała siaty z zakupami i gotowała obiad dla rodziny.

– Nie, nigdy nie bałam się, że będę jak moja mama. Wydaje mi się, że starsze pokolenie tak haruje, bo rządzą nim pracodawcy Janusze. A gdy ja zaczynałam szukać roboty, Janusz był już memem, śmiesznym idiotą, a nie żadnym postrachem. Wiem, że moi rówieśnicy też pracują w Biedrze. Widać, mają mental naszych rodziców – mówi Ewelina.

– Dodajmy kontekst: jeszcze na początku lat 2000. bezrobocie sięgało nawet 20 proc., a dziś wynosi tylko 5,4 proc. Również dlatego możesz teraz nazywać Janusza śmiesznym idiotą – wtrącam.

– Mogłaby to robić też moja mama. Ale już nie umie, bo jej i starszemu pokoleniu brakuje wiary w siebie. Były próby, żeby mi ten mental przekazać. Rodzice mnie finansowali, gdy się uczyłam, ale ciągle powtarzali: “Co ty po tej italianistyce będziesz robić? Przecież tu nie ma Włochów. A poszłabyś na praktyki do jakiegoś urzędu, bo to pewna praca. Za grosze, ale do emerytury”. Gdy po studiach zaczęłam robić w korpo tłumaczenia, a potem pracować z włoskim klientem, to rodzice mówili, że głównie siedzę przed komputerem i co to za praca. Bo dla nich prawdziwa robota to harówa, najpewniej u Janusza. Jak wywołuje ból i ryje głowę, to znaczy, że uczciwa – śmieje się Ewelina, po czym zastrzega, że to nie wina jej rodziców, po prostu “dostali taki mental”.

Biedronka

Jej podejście do pracy to już standard w pokoleniu Z, który kilkukrotnie opisywaliśmy w tokfm.pl. Jak wielu jej rówieśników Ewelina bardzo pilnuje swoich godzin pracy. Co prawda, czasem musi dostosować je do klienta, ale później odbija to sobie w czasie wolnym, który z wyprzedzeniem rezerwuje dla męża i przyjaciół. – Wszystko ustalam z przełożoną. Tak, dla niej taki elastyczny grafik pewnie jest wyzwaniem. Zwłaszcza, że przychodzę do niej i bez oporów mówię, że danego dnia mam wypad w góry i proszę o wolne. Musi dogrywać ten termin z inną pracownicą, która przecież też pilnuje swojego czasu na życie. Ale wszystko da się ustalić. Menedżerka jest cierpliwa, bo wie, że dobrze wypełniam swoje obowiązki. Zero januszowych fochów typu: “Mam na pani miejsce dziesięciu chętnych”. Co za głupi tekst – wzdycha.

Jak dodaje, to jej trzecia robota. Za pierwszym razem mało płacili, a za drugim menedżer żądał, by stale pozostawała do jego dyspozycji. – Nie chciał jasno określić czasu pracy ani płacić za nadgodziny. Dzwonił do mnie, gdy byłam w domu. Podziękowałam po kilku tygodniach. Później na rozmowie kwalifikacyjnej usłyszałam januszowe pytanie: “Gdzie pani widzi siebie w naszej firmie za 10 lat?”. Odpowiedziałam szczerze, że raczej tak długo tam się nie widzę, bo przecież dopiero zaczynam zawodowe życie i chcę popróbować różnych rzeczy. Zaczął uczyć mnie życia. Mówił, że z takim podejściem skończę w warzywniaku. Nie było sensu tego słuchać, podziękowałam – wspomina 26-latka.

Kasjerki z Biedronki mają dość warunków pracy. Będzie strajk?

Zwolnić się z Biedronki? Matce szklą się oczy

Kiedy jej mama tego słucha, wcale nie łapie się za głowę, tylko delikatnie się uśmiecha. – Jasne, że brzmi to bezczelnie i pewnie ktoś powie, że wychowałam córkę na pyskatego lenia. Ale ona jest bardzo pracowita. A że przy tym dba o siebie, to mogę jej tylko przyklasnąć. W moim wieku to już by nie przeszło – stwierdza pani Maria.

– Skąd wiesz, skoro nie spróbujesz? – pyta Ewelina.

– A jak spojrzałby na mnie kierownik, gdybym powiedziała, że tego pudła z bananami nie dźwignę, bo jest dla mnie za ciężkie i mam chory kręgosłup? Albo: “Proszę mnie nie popędzać, bo wyrabiam maksimum tego, co mogę”. Lub: “Nie umiem być jednocześnie na odpieku pieczywa, na kasie i jeszcze przy rozkładaniu palet”. Kazałby mi stuknąć w głowę albo wskazałby drzwi. Bo chociaż ta robota jest tak ciężka głównie dlatego, że brakuje pracowników, to szefostwo ciągle kogoś zwalnia albo nie przedłuża umów. Nie rozumiem tego, ale tak jest. I nie mów mi, żebym się zwolniła. Sprawia mi to przykrość. Czuję się wtedy głupia, że tego nie robię – matce szklą się oczy.

Zetki, czyli pierwsze takie pokolenie w historii Polski

– Trudno w tych rozmowach dodzwonić się zetkom do matek i odwrotnie. Ale właściwie dlaczego? – pytam Maję Gojtowską, konsultantkę w branży HR.

– Bo oba pokolenia mocno różnią się w myśleniu o pracy. Zetki uważnie obserwowały rodziców i nie chcą już harować jak oni. Ważniejszy dla młodych jest spokój i komfort, życie prywatne, relacje z bliskimi oraz zdrowie psychiczne. Są więc na kontrze do rodziców, którzy to wszystko musieli zaniedbywać, by utrzymać pracę. Tej zawsze było za mało i stąd wzięły się staże za darmo, harowanie za najniższą krajową, zgadzanie się na nieetyczne zachowania szefów. W takich warunkach wychowali się rodzice zetek. Trudno więc wymagać, by przejęli mindset od swoich dzieci. Bo te prawdopodobnie są pierwszym pokoleniem w historii Polski, które ma przewagę na rynku pracy – odpowiada.

Jak dodaje ekspertka, zetki nie muszą harować jak rodzice również dlatego, że należą do pokolenia emerging adulthood, wschodzącej dorosłości. Zazwyczaj nie mają jeszcze dzieci, kredytów, leasingów. Nie muszą brać za to wszystko odpowiedzialności i mogą eksperymentować na rynku pracy. Gdy więc coś im nie pasuje, szybko rzucają papierami.

– Ale jeśli założą rodziny, to “wydorośleją” i staną się jak ich matki z Biedronki? – dociekam.

– Nie wierzę w to. Gdy zostaną rodzicami, mogą już tak często się nie zwalniać i trochę mniej kozaczyć. Jednak dalej będą pilnowały granic między pracą a życiem prywatnym. Wydaje mi się, że to już się nie zmieni – podkreśla moja rozmówczyni.

Praca w Biedronce. “Bywa, że człowiekowi łza pocieknie”

Druga z “biedronkowych” matek rozmowę ze swoją zetką ma już za sobą. Nawet niejedną. Zarzeka się, że więcej nie pójdzie do córki z “gorzkimi żalami”, bo się boi. – Oliwka raz chciała zrobić awanturę mojemu kierownikowi. Dobrze, że ją powstrzymałam, bo robotę bym straciła! – pani Lucyna ciężko wzdycha.

– Wszystko wiem, ale nic nie mogę zrobić – niecierpliwi się jej córka Oliwia Jasińska. – Jak próbuję zainterweniować, to od razu zaczyna się u mamy histeria, że nie będzie miała z czego rachunków opłacić, ani co do garnka włożyć. Jakbyśmy żyły w XX wieku i miały problem z garnkami czy jedzeniem. Typowe gadanie starszych pracowników. Trudno, że mobbing – ważne, że starcza na życie – dodaje 28-latka.

– Tak powiedziała? Pomieszanie z poplątaniem. Mobbing to bywa gdzieś na ważnych stanowiskach. U nas jest zwykły kierownik, który po prostu nieraz krzyknie. Owszem, to nieprzyjemne. Ciągle chodzi za nami z zegarkiem w ręku i pilnuje, żeby piętnastominutowa przerwa przypadkiem nam się nie przeciągnęła. Czasem ją nawet skróci krzykiem, przerwie w połowie jedzenie kanapki. Drze się, że palety nierozłożone, kasy w szczycie nieobsadzone albo żywej duszy nie ma na odpieku. Bywa, że człowiekowi łza od tego pocieknie. Bo krzyk wprowadza dużą nerwówkę, a człowiek nie zawsze ją wytrzymuje – opisuje matka Oliwii.

– Zgłosiła pani to komuś? – pytam.

– Mówi pan jak moja Oliwka. Dla młodych wszystko jest prostsze, bo macie wykształcenie, znacie języki i jesteście gotowi przeprowadzić się za pracą z miasta do miasta. To bardzo dobrze, tak powinno być. Zawsze człowiekowi jest lżej, gdy młodzi mają łatwiej. Bo wie pan, to też nasza, starszych, zasługa – stwierdza.

– Jasne, ale dlaczego nie zgłosić sytuacji, gdy ktoś znęca się nad panią? – dociekam.

– A klientów też mam zgłosić? Tylko komu? Oni również wyżywają się na nas, pracownikach. Za to, że zatnie się kasa samoobsługowa. Za to, że ktoś oblał się płynem do płukania, bo inny go wąchał i nie zakręcił. A ja przecież nie upilnuję każdej zakrętki na sklepie. Zdarza się, że klient wyzywa mnie od nierobów, mimo że pracuję już dziewiątą godzinę i jestem na ostatnich nogach. Wtedy też łza pocieknie. I co, gdzie go mam zgłaszać? Proszę pana, taka praca. Tylko żeby zarobki były wyższe, bo przecież ja nawet czwórki nie mam na rękę – opowiada pani Lucyna.

“Praca to nie wojna, żeby się poświęcać”

Jej córka Oliwia dobrze zna tę historię i tylko przewraca na nią oczami. Sama kiedyś – jak mówi ironicznie – była motywowana krzykiem do pracy. Trwało to 9 dni, po czym rzuciła papierami. – Byłam wtedy kelnerką. Szef objeżdżał mnie przy gościach, gdy komuś słomki do drinka nie podałam albo kucharz pomieszał coś w zamówieniu. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, jak to jest być besztanym przy ludziach. Nikt nie powinien tego doświadczyć, bo to straszne upokorzenie. Czułam, jakby cały świat nagle się dowiadywał, że jestem nic nie warta. Gdybym została w tej robocie dłużej, to pewnie stałabym się nikim na zawsze. I może gnoiłabym też innych, słabszych – opisuje.

Mimo młodego wieku jest teraz menedżerką restauracji. Jak twierdzi, w pracy unika krzyku jak ognia. Z tego, co mówi, wynika, że nie do końca jest zetką dla siebie, ale stara się być nią dla podwładnych. – Długo siedzę w robocie, można to nazwać nadgodzinami, ale nie wymagam tego od innych. Robię grafik tak, żeby mieli dobrze. Starsi chcą dłużej pracować i więcej zarobić, a młodszym dziewczynom zależy, by mieć czas dla siebie. Robota służy im tylko do tego, żeby to wolne sfinansować. Nie będą się jakoś bardzo poświęcały dla firmy. Dla mnie to jest okej. Praca to nie wojna, żeby się poświęcać. Nie, nikt u nas nie nazywa tego roszczeniowością, to po prostu normalność – stwierdza.

Jak dodaje, sama czasem spędza w robocie całe dnie, bo “złapała zajawkę”. Ale “kasa się zgadza”, a właściciel stwarza jej bezpieczne warunki do pracy. – Nie ma upokarzania, mobbingu ani wyciskania pracownika. W Biedrze mojej mamy to wszystko jest, dlatego powinna ją rzucić. Z hukiem trzasnąć drzwiami i zobaczyć, że nic złego się nie stanie. Przecież mieszka w Krakowie, gdzie roboty jest mnóstwo. Nie ten pracodawca, to inny. Mówiłam jej, że nawet jak sobie zrobi przerwę pomiędzy zatrudnieniami, to też nic złego się nie stanie. Ma mnie i mojego brata, którzy spoko zarabiamy i możemy jej pomóc. Nic się nie stanie – Oliwia powtarza to jak refren piosenki.

Jednak pani Lucyna na tę melodię reaguje alergicznie. – Jezus, podnosi mi to tylko ciśnienie. Młody człowiek tego nie zrozumie – ucina pracownica Biedronki.

Szefowie o zetkach: Bezczelne i roszczeniowe gówniarze

Skoro matkom w tych rozmowach tak trudno dodzwonić się do zetek, to pracodawcom tym bardziej. Maja Gojtowska mówi, że szefowie buntują się przeciwko młodemu pokoleniu podwładnych. Często rzucają słuchawką, nazywając ich “roszczeniowymi” i “bezczelnymi” gówniarzami. – Bo nie umieją spełnić ich oczekiwań. A zetki chcą liderów, którzy je wesprą, zrozumieją emocje, zadbają o rozwój. Unikają kierowników, którzy potrafią tylko stawać nad nimi z biczem i sprawdzać, czy dobrze pracują. I jeszcze stosować mikroagresję słowną typu: “Jak zwykle mało robisz”, “Jak zwykle ci się nie chce!” – tłumaczy konsultantką w branży HR, która prowadzi szkolenia dla pracodawców.

– Bardzo skomplikowana jest ta operacja, którą przeprowadza pani na mózgach szefów, by mogli zrozumieć zetki? – pytam.

– Bardzo! – wybucha śmiechem. – A poważnie: to trudna zmiana myślenia. Większość menedżerów nie chce być złymi szefami, których boją się podwładni. Problem polega na tym, że zdecydowana większość liderów uczyła się od beznadziejnych przełożonych, a ci od równie fatalnych kierowników. Na to wchodzą zetki i mówią: “Nie obchodzi nas ta dziwna sztafeta. Jeśli chcecie z nami pracować, to musicie zadbać o nasze potrzeby i emocje”. Dla szefów to duże wyzwanie, zwłaszcza że są bardzo przeciążeni zadaniami i nie mają czasu rozmawiać z podwładnymi ani poświęcać im uwagi. Z badań Gallupa wynika, że więcej menedżerów niż podwładnych jest niezaangażowanych w pracę. Bo mierzą się z wypaleniem zawodowym i ledwie ciągną. To równia pochyła – stwierdza ekspertka.

– A pani przychodzi do nich i mówi, że zetki nie są bezczelne ani roszczeniowe, tylko trzeba nauczyć się im przewodzić w firmie. Właściwie dlaczego? – dociekam.

– Bo wkrótce nie będzie się ich dało nikim zastąpić. Po nich przyjdzie pokolenie Alfa, które będzie miało jeszcze inne podejście do pracy. Nie da się przeczekać młodszych pokoleń – podkreśla Maja Gojtowska.

Nagroda Biedronki. “Załatam dziury”

Na koniec rozpakowujemy prezenty od Mikołaja. Tak Oliwia ironicznie nazywa nagrody specjalne, które w kwietniu Biedronka wypłaca członkom swojej załogi. Firma nazywa je “rekordowo wysokimi”. Wynoszą 4 tys. zł brutto.

Zetka Oliwia: – Gdybym to dostała, przepier…łabym na wakacje we Włoszech. Na opłaty i jedzenie starcza mi z normalnej pensji.

Zetka Ewelina: – Kupiłabym mężowi lepszą perkusję, bo ma zespół i na nią zbiera. Zresztą zrobię to i bez żadnej premii.

Pani Lucyna, matka Oliwii: – Ta nagroda jest dla mnie jak trzynasta emerytura dla mojej mamy. Załatam nią domowy budżet, bo w święta zrobiły się w nim dziury.

Pani Maria, matka Eweliny: – Część pójdzie na życie, a resztę wydam na rehabilitację kręgosłupa, żeby nie czekać na termin z NFZ.

– Aha! Czyli praca w Biedronce zniszczyła ci kręgosłup, premię wydasz na jego leczenie, żeby potem w robocie znów ci się rozsypał. A czy możemy zrobić tak: ja opłacę ci rehabilitację, a ty swoją nagrodę wydasz na coś innego niż jedzenie z Biedry? Po prostu sobie pożyjesz? – pyta córka.

– Ale jak pożyję? – dziwi się pani Maria. – Odłożę na czarną godzinę. Nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi – puentuje po chwili z uśmiechem.

Chcesz zgłosić temat, opowiedzieć swoją historię? Napisz do autora: [email protected]

    Czytaj także

News Related

OTHER NEWS

Horoskop dzienny - wtorek 28 listopada 2023 [Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik, Ryby]

Horoskop dzienny – wtorek Horoskop dzienny na wtorek 28 listopada. Księżyc u wielu zodiaków zamiesza. Co cię czeka pod koniec miesiąca? Nie zwlekaj, sprawdź. Horoskop dzienny – Baran Horoskop dzienny ... Read more »

O co gra Mateusz Morawiecki? „Żadnej innej logiki nie ma”

– To, co widzimy obecnie, to po prostu próba ratowania Mateusza Morawieckiego, który od początku był „inicjatywą” Jarosława Kaczyńskiego. I nieprzypadkowo to właśnie prezes PiS angażuje się w przedłużanie politycznej ... Read more »

To ciasto było hitem lat 80. Dziś o nim zapomnieliśmy, a jest pyszne i zawsze się udaje

Ciasto Izaura to wspniały deser do kawy Trochę sernik, trochę murzynek. Izaura była odpowiedzią na zapotrzebowanie na desery w dobie słabej dostępności składników. I jak widać, mimo ograniczeń, udało się ... Read more »

Rudi Schuberth powiedział "dość" i spakował walizki. Tak dziś wygląda jego życie

Rudi Schubert, który jeszcze parę lat temu był jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiego show-biznesu, w pewnym momencie niemal zupełnie zniknął z mediów. Muzyk i prezenter postanowił bowiem radykalnie odmienić swoje ... Read more »

Zmiany dla pobierających 500 plus, a od 1 stycznia 2024 roku w 800 plus? Chodzi o wprowadzenie progu dochodowego

Ponad 6 na 10 respondentów uważa, że nowy rząd powinien wprowadzić próg dochodowy, od którego nie przysługuje świadczenie 800 plus, które od 1 stycznia zastąpi dotychczasowe 500 plus. Od Nowego ... Read more »

Wyciek danych ALAB. Sprawdź, czy twoje dane też wykradziono

Sprawdź, czy twoje dane wyciekły w ataku na ALAB Wyciek danych medycznych Polaków z ALAB odbił się szerokim echem. Przeprowadzony jesienią 2023 r. atak hakerski wiązał się z przejęciem danych ... Read more »

Quiz wiedzy o urządzeniach popularnych w PRL. Wiesz czym był prodiż i do czego używano farelkę? [28.11.2023]

Sprawdź się w quizie wiedzy o urządzeniach w PRL. Pytania dotyczącą m.in. urządzeń kuchennych i sprzętu RTV. Sprawdź czy pamiętasz do czego służył prodiż, co produkował Romet czy gdzie powstawały ... Read more »
Top List in the World