Polki rozbite w walce o awans na Euro. Zmarnowana szansa do rewanżu

Karolina Kochaniak, Sala Rikke Iversen

Polska przegrała 31:39 z Danią w wyjazdowym meczu eliminacji mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet. To druga porażka z tym rywalem, ale na losy awansu prawdopodobnie nie będzie miała wpływu.

Dania to najmocniejszy europejski zespół, który musiał brać udział w eliminacjach. W ubiegłym roku zdobyły srebrny medal mistrzostw świata, a bezpośredni awans z tego czempionatu na ME zdobyły tylko jego triumfatorki, czyli Norweżki. Dla Dunek eliminacje były tak naprawdę tylko formalnością. Dla Polek prawdopodobnie ostatecznie też, chociaż trzeba jeszcze pokonać w kwietniu Kosowo.

Dania, Polska i Kosowo znalazły się w grupie 8. Awans wywalczą dwie drużyny z każdej grupy i cztery z ośmiu najlepszych z drugich miejsc. Dania w październiku rozgromiła Kosowo 44:17 i 40:19, więc do dwumeczu z Polską przystąpiła w komfortowej sytuacji. Tylko seria cudów wyrzuciłaby Dunki za burtę. Nic takiego się nie stanie. Co prawda pierwszy mecz Polska – Dania w Lubinie był zacięty i w pewnym momencie drugiej połowy na tablicy widniał nawet remis, ale ostatecznie zespół przyjezdny wygrał 26:22.

Teraz w rewanżu emocje skończyły się w zasadzie już przed przerwą, chociaż Dania mogłaby sobie pozwolić na porażkę, a trener mógłby skorzystać z rezerwowych lub nawet juniorek. Nie zamierzał tego robić i lekceważyć przeciwnika, wolał zapewnić dobre widowisko kompletowi kibiców na trybunach w Ballerup.

Po 30 minutach Dunki miały na koncie niemal tyle goli, co trzy dni wcześniej po pełnych 60 minutach. Prowadziły aż 23:14 i w zasadzie w tym momencie nawet najbardziej niepoprawni optymiści w polskim obozie przestali się łudzić. Liczyli zapewne tylko na to, by nie skończyło się pogromem.

Gdyby spojrzeć tylko na przebieg drugiej połowy, to należy uznać, że trener Arne Senstad ma powody do zadowolenia. Tę część Polki nawet wygrały jednym oczkiem (17:16) i nie pozwoliły, by przewaga urosła na końcu do gigantycznych rozmiarów. Świetnie prezentowała się Magda Balsam, który zdobyła 9 goli. Pytanie tylko, czy nie wynikało to też z mniejszej już – co zrozumiałe – determinacji Dunek.

Polska po dwóch meczach eliminacyjnych ma więc 0 punktów na koncie, ale nadal należy uznać, że brak awansu na ME byłby katastrofą. Kosowo (mecze 4 i 7 kwietnia) to kontynentalny słabeusz. Z tym przeciwnikiem Polska grała w ubiegłorocznych eliminacjach MŚ. Wtedy bez problemów zwyciężyła dwukrotnie wysoko – najpierw 36:22 u siebie, potem 32:20 na wyjeździe.

Inna sprawa, że sam awans na ME to tylko plan minimum. Przecież Polki biorą w nich ostatnio udział regularnie. Trener Senstad sam wie, że należy mierzyć wyżej, czemu wyraz dał w niedawnym wywiadzie. Jego celem jest ćwierćfinał MŚ, ale w zasadzie nie wiadomo, czy uda mu się o to powalczyć. Przyszłość Norwega na stanowisku będzie zależała od wyniku w tegorocznych ME (o ile na nie awansuje).