Amunicja treningowa kalibru 155 mm produkowana przez firmę Dezamet
Unia dała pół miliarda euro na zwiększenie produkcji amunicji. Na liście firm, które je dostaną, znalazła się tylko jedna z Polski. Z bardzo skromną kwotą 2,1 miliona euro. Wobec odmieniania przez każdy przypadek konieczności zwiększenia produkcji amunicji w Polsce to wręcz żałośnie mało. Od razu zaczęło się szukanie winnych.
Prawa strona sceny politycznej przeszła do ataku pod hasłami, że tak wygląda dbanie o polskie interesy w UE pod rządami Donalda Tuska. Dla polskich firm dwa miliony, dla niemieckich około 150 milionów. Były szef MON, Mariusz Błaszczak napisał na X (niegdyś Twitter): “Donald ‘Król Europy’ Tusk załatwił dla Polski całe 0,42% z unijnego programu produkcji amunicji”.
Różnego rodzaju granaty do granatników i moździerzy produkowane przez firmę Dezamet
Byłemu ministrowi odpowiedział między innymi rzecznik MON Janusz Sejmej, wskazując, że termin zgłaszania wniosków o dofinansowanie upływał w grudniu. Zasugerował przy tym, że zły wynik polskich firm, to wina właśnie Błaszczaka i PiS. – Warto było dbać o nasze firmy, a nie koncentrować się na ciągłej wymianie prezesów – napisał.
Narracja rządowa dostała niespodziewane wsparcie ze strony szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka. W niedzielę podczas rozmowy w Polsat News stwierdził między innymi: “Nie mogliśmy dostać tyle, co Węgrzy, bo wnioskowaliśmy o 11 milionów euro. Te wnioski były na 11 milionów euro i czasem trzeba się potrafić uderzyć w piersi”. Pytany przez prowadzącego czy właśnie krytykuje Błaszczaka, Mastelerek odparł, że “mówi o faktach”.
Szkolne i bojowe pociski kalibru 155 mm produkowane przez firmę Dezamet
Dodatkowo już w poniedziałek napisał na X, odnosząc się do innej wypowiedzi Błaszczaka na temat jakoby planów stworzenia nowej partii prawicowej przez Mateusza Morawieckiego i prezydenta: “Patrząc na pana ‘osiągnięcia’ w odbudowie przemysłu zbrojeniowego to ja panu nie wróże przyszłości. Zajmij się pan wreszcie pracą, a nie fejkami”.
Zobacz wideo
Trzy skromne wnioski i jeszcze skromniejszy przydział
Podstawą do takiej wojny polsko-polskiej jest unijny program Act in Support of Ammunition Production, czyli w skrócie ASAP, co jest też powszechnie stosowanym skrótem od sformułowania “as soon as possible”, czyli “tak szybko jak to możliwe”. Ideą programu jest wsparcie finansowe przedsięwzięć z zakresu produkcji amunicji, tak aby w jak najkrótszym możliwym czasie zwiększyć europejskie możliwości w tym zakresie. To reakcja na wojnę w Ukrainie i ogromne zapotrzebowanie ukraińskiego wojska, którego cały Zachód nie jest w stanie aktualnie pokrywać. Do tego chodzi o zapewnienie możliwości szybkiego zbudowania zapasów amunicji wojsk europejskich, które są drastycznie niewystarczające po trzech dekadach rozbrajania się po zakończeniu zimnej wojny. Nie chodzi przy tym o samą produkcję pocisków i rakiet, ale także, lub wręcz przede wszystkim, o likwidację wąskich gardeł w jej wytwarzaniu, co oznacza inwestycje w produkcję prochu (służy za źródło energii do wystrzału, wypchnięcia pocisku z lufy działa/moździerza lub napędzenia rakiety) oraz materiałów wybuchowych (są wkładem do pocisku/granatu/rakiety, który wybucha po dotarciu do celu).
Program został oficjalnie zaproponowany w marcu 2023 roku i sformułowany do lipca. W październiku ogłoszono nabór wniosków z terminem ich składania do 13 grudnia. Sześć dni później Polska Grupa Zbrojeniowa oficjalnie informowała, że złożyły je trzy firmy z jej składu: Dezamet, Mesko i Nitro-Chem. Jak poinformowano: “Zakres złożonych projektów obejmuje eliminację wąskich gardeł w zakresie produkcji amunicji o kalibrze 155 mm oraz 122 mm, w tym poprzez budowę instalacji wraz z infrastrukturą do jej elaboracji, zakup oprogramowania niezbędnego do produkcji, a także stworzenie nowych zdolności produkcyjnych dla ładunków modułowych przeznaczonych do haubic kalibru 155 mm.” Nie poinformowano, o jaką kwotę wnioskowano.
W ramach programu ASAP UE oferowała wsparcie firm kwotami do wartości 45 procent danego projektu. Większość funduszy muszą i tak znaleźć same przedsiębiorstwa. Termin realizacji zakładano na maksymalnie trzy lata, ale im szybciej, tym lepiej. Warunkiem obligatoryjnym przy ocenianiu wniosków (poza ostatnim i najmniejszym obszarem zdolności do testowania amunicji) było rozwinięcie już posiadanych zdolności produkcyjnych, lub utworzenie nowych. Najwięcej pieniędzy przeznaczono na zakres produkcji materiałów wybuchowych (190 milionów euro), w drugiej kolejności na proch (144 miliony), trzeciej na produkcję pocisków artyleryjskich (90 milionów), w czwartej na rakiety (44 miliony) i w ostatniej piątej na testowanie (4,3 miliona).
Ostatecznie jedyną polską firmą, która otrzymała dofinansowanie jest Dezamet w ramach produkcji pocisków artyleryjskich. Dostał 2,1 miliona euro na program o nazwie “RampUp4Dezamet” co można przetłumaczyć jako “rozkręcenie Dezametu”. Wnioski Mesko i Nitro-Chem przepadły. Wiceminister Marcin Kulasek z Ministerstwa Aktywów Państwowych, któremu podlega Polska Grupa Zbrojeniowa, podał w poniedziałek nieco szczegółów w tym zakresie. Wszystkie wnioski opiewały razem na około 11 milionów euro. Ten Dezametu miał otrzymać 57,5 punktu na 60 możliwych. Wnioski dwóch pozostałych firm zaledwie 29,5 punktu. Spółki dostały szczegółowe uzasadnienie decyzji z KE i mają miesiąc na odwołanie się.
Komisja Europejska nie opublikowała szczegółowej informacji z oceną poszczególnych zgłoszeń. Jedynie warunki ich oceniania jeszcze w 2023 roku. Poprosiliśmy KE o udzielenie informacji na temat tego, jakie wnioski zostały złożone i jak zostały ocenione, żeby móc zrozumieć przyczyny ich odrzucenia. Czekamy na odpowiedź.
UE jest wroga, czy dobrze ocenia możliwości?
Niezależnie od politycznego przerzucania się winą, nie da się tego jednak ująć inaczej, niż jako porażki. Firmy niemieckie (w tym zakłady umieszczone w Hiszpanii i na Węgrzech), otrzymały ponad 150 milionów euro, norweskie 76,7 miliona (Norwegia, choć nie jest w UE, to uczestniczy w niektórych unijnych programach), a nawet znacznie nam bliższe czeskie 15 milionów. W sytuacji kiedy choćby z ust Jacka Siewiery, szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, padają regularnie słowa o konieczności przygotowania się na konflikt z Rosją w perspektywie 2-3 lat, to brak zdolności zadbania o pieniądze na produkcję amunicji jest porażką. On sam nazwał tę sytuację “skandalem”, ale ostrze krytyki skierował pod adresem Brukseli. – Jeśli tak ma wyglądać europejska solidarność, to niech nikogo nie dziwi kontraktowanie sprzętu za Atlantykiem i na Pacyfiku. To kwestie FUNDAMENTALNE – napisał Siewiera na X i wezwał do zbadania procesu wyboru zwycięskich wniosków, oraz złożenia protestu.
Istotnym kontekstem afery jest to, że polski przemysł zbrojeniowy jest bardzo słaby jeśli chodzi o produkcję amunicji. Trzy dekady zamówień w śladowych ilościach przez nasze wojsko oraz generalnie brak eksportu doprowadziły do skrajnej atrofii i braku inwestycji w nowoczesne technologie oraz linie produkcyjne. Jedynie wspomniana firma Nitro-Chem zdołała uzyskać silną pozycję na międzynarodowym rynku produkcji trotylu. Zrobiła to dzięki amerykańskim zamówieniom, które rozpoczęły się w ramach offsetu za zakup F-16 na początku XXI wieku. Nie dzięki współpracy z polskim wojskiem i MON.
– Wiele wskazuje na to, że oceniono nas w UE po prostu realnie co do możliwości absorpcyjnych naszego przemysłu amunicyjnego, a i sami o niewiele wnioskowaliśmy. Na skutek porażających błędów z przeszłości nasz przemysł nie ma wydolności produkcyjnej i mimo szumnych zapowiedzi szybko takiej nie uzyska – skomentował na X analityk Jarosław Wolski. Jak wymienia, amunicja produkowana przez polskie firmy, to głównie składaki z importowanych elementów, a przedsiębiorstwa praktycznie nie mają funduszy na inwestycje, wobec czego ponad połowa wkładu własnego wymaganego w unijnym programie mogła być problemem istotnie ograniczającym apetyt na euro z Brukseli. Opisuje również, że o inwestycjach w produkcję amunicji zaczęto w Polsce myśleć dopiero około 2017 roku i do dzisiaj efekty są praktycznie żadne. Pomimo licznych optymistycznych deklaracji polityków. – Jeszcze przed 2020 zakupiono linie technologiczne, ale zapomniano o technologach produkcji oraz opóźnia się budowa budynków – pisze Wolski. W jego ocenie pozytywne efekty inwestycji mogą się pojawić dopiero w latach 2025-27. – Stracono dekadę głównie z powodu myślenia silosowego i absolutnie skandalicznego zarządzania. Teraz UE to po prostu obiektywnie podsumowała. Dostaliśmy tyle, na ile stać nasz przemysł – stwierdza.
Czytaj także
-
Małgorzata Kożuchowska i Redbad Klynstra byli parą. Wygadała się Katarzyna Nosowska
-
Oto ile pieniędzy zarabiają nauczyciele w roku 2023/2024. Takie są ich wypłaty i dodatki. Zobacz minimalne wynagrodzenie 28.11.2023
-
Janek poszedł tylko po jedzenie dla królików. Został ciężko ranny
-
CCC przecenia skórzane kozaki Lasocki. Zachwycają prostym krojem. Okazje też w eobuwie, Deichmann
-
Nie minęło 48 godzin. Błaszczak musi się tłumaczyć z deklaracji
-
Dania ze szkolnej stołówki. Koszmar czy miłe wspomnienie z dzieciństwa? Tak gotowano w PRL
-
Rosja szykuje uderzenie? Putin zatwierdził plan ws. armii
-
Ekstraklasa siatkarek. Pewna wygrana ŁKS Commercecon Łódź
-
Dane medyczne Polaków w sieci. Niewiele można z tym zrobić (aktualizacja)
-
Burza stulecia paraliżuje południową Rosję i Krym; zalane autostrady i budynki, setki tysięcy ludzi bez prądu
-
Android Auto: odświeżone Mapy Google w kolejnych samochodach
-
Lech Wałęsa ujawnił, co zrobił z pieniędzmi za Pokojową Nagrodę Nobla. Piękny gest
-
"Milionerzy" - Tomasz szedł jak burza, ale poległ na pytaniu o byka
-
Urządzili kobietom piekło i uciekli. Usłyszeli zarzuty. Znamy szczegóły