Patowynajem. Za mini mieszkanie w piwnicy wołają nawet 1,2 tys. zł

patowynajem. za mini mieszkanie w piwnicy wołają nawet 1,2 tys. zł

Patowynajem. Za mini mieszkanie w piwnicy wołają nawet 1,2 tys. zł

Mieszkania podzielone na siedem, a nawet osiem pokoi. Wszystkie pod wynajem, cena za jeden pokój to 750 zł. I narzekać nie można. W jednym z takich mieszkań właściciele w przedpokoju zamontowali kamerę. W innym każą płacić karę, gdy jedna z wynajmujących nie wywiąże się z dyżuru na sprzątanie części wspólnych, albo pozwalają tylko na dwa dni w miesiącu odwiedzin na jeden pokój. Brzmi jak absurd? Nie, tak wygląda rynek wynajmu. Patologiczny.

  • Za 1,5 tys. zł w Krakowie można wynająć m.in. mieszkanie 15 m kw., garsonierę 20 m kw. w Bieńczycach, studio 16 m kw., a reszta to pokoje. To ceny bez czynszów administracyjnych i mediów
  • Mariusz Hrabia, współwłaściciel biura nieruchomości NEODOM tłumaczy, że boom na krakowskim rynku wynajmu nieruchomości spowodowali przybyli w 2022 r. uchodźcy z Ukrainy. Mieszkań zwyczajnie zaczęło brakować
  • Pokoje wielkości: łóżko, mini stolik, mini szafka i wąskie przejście, a cena za jeden wynosi 750 zł. W mieszkaniu były jeszcze dwie łazienki i mała kuchnia ze stołem na trzy osoby.
  • – Trzy lata temu sprzedaliśmy za 180 tys. zł kawalerkę na Starym Podgórzu, która miała 18 m kw. i była w przyziemiu – opowiada krakowski agent nieruchomości. – Nie wiem, jakim cudem właściciel zmienił to na lokal mieszkalny
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Andrzeja, Kasię, Olę, Karolinę i drugą Karolinę łączą trzy rzeczy. Po pierwsze wszyscy mieszkają w Krakowie. Po drugie wszyscy mają na koncie wynajmowanie tanich mieszkań lub pokoi. W związku z czym wszyscy – i to jest po trzecie – mieszkali w niefajnych przestrzeniach, złych i okropnych, brudnych, śmierdzących, ciemnych, zalanych, a czasem po prostu trudnych do wyobrażenia.

Od pewnego czasu, gdy spaceruję wieczorami z psem po Krakowie, w oknach piwnic widzę zapalone światła i dostrzegam łóżka, szafy, biurka, ludzi. W internecie jest dużo ogłoszeń z absurdalnymi ofertami wynajmu. Postanowiłam więc ten absurd sprawdzić, bo skoro ludzie mieszkają dziś w piwnicach, to gdzie jeszcze?

Andrzej

Ma 30 lat i dwie prace w gastronomii, bo się musi odkuć finansowo. Dlatego mieszkanie za 500–600 zł miesięcznie przy zarobkach 3,5–4 tys. zł jest w porządku. Tym bardziej że ma z niego trzy minuty od pracy. Takie plusy. Minusy to reszta, bo mieszka w garażu.

Miejsce znajduje się na granicy Prokocimia i Bieżanowa. Oficjalnie ma 28 m kw., ale w rzeczywistości o wiele mniej. Wysokie jest na 2,5 m. Na podłodze leży guma izolacyjna, na niej częściowo dywan, częściowo linoleum. Ściany pomalowane są białą farbą.

Andrzej powiesił na nich kilka plakatów. Jest prąd, ciepła woda i elektryczny kaloryfer, co sprawia, że nawet przy dużych mrozach w zimie temperatura nie spada poniżej 15 stopni.

Jest też umywalka i ubikacja oddzielona zasłonką przyczepioną do karnisza. Jest również prowizoryczny prysznic, ale Andrzej woli się kąpać w pracy. Co do mebli w mieszkaniu ma rozkładaną kanapę i szafę. Co do kuchni ma turystyczną kuchenkę gazową. Co do internetu – z telefonu. Co do okien – brak.

– Da się przetrwać, choć do komfortowego mieszkania to się nie nadaje – mówi Andrzej.

Nie zaprasza do domu znajomych, bo ma mało miejsca, ale wiadomo, że to nie jest główny powód. Gdy w towarzystwie jest mowa o mieszkaniu, zawsze się jakoś wykręca. Sam też niespecjalnie lubi w tym garażu przebywać. Wychodzi rano, wraca w nocy. Nawet jeśli nie pracuje.

– Nie czuję się z tym wszystkim dobrze – mówi. – To jest patologiczna sytuacja, ale jest, jaka jest. Mam zamiar pomieszkać tak do czerwca i potem znaleźć normalne mieszkanie za ok. 1,5 tys. zł. Dla mnie to dużo. U nas za podstawową pensję przeżyć się da, ale nie można mówić o żadnych oszczędnościach. To jest wegetacja od wypłaty do wypłaty.

Kasia

1,5 tys. zł to dużo, ale norma. Gdy przeglądam najpopularniejszy portal z ogłoszeniami, poniżej tej ceny znajduję tylko 20 pozycji, w tym mieszkanie 15 m kw, mieszkanie 18 m kw., chyba w tym samym domu, bo równie daleko od centrum, garsonierę 20 m kw. w Bieńczycach, studio 16 m kw., a reszta to pokoje. To ceny bez czynszów administracyjnych i mediów.

[object Promise]

– mówi Kasia Wachowicz.

Pochodzi z Pomorza i jest studentką zarządzania w turystyce i sporcie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wynajmuje pokój z łazienką za 670 zł. Dlaczego tak tanio? Bo mieszka w akademiku, bo na inne ceny jej nie stać.

Nie od razu tak było. Po przyjeździe do Krakowa trafiła do pokoju w mieszkaniu wynajmowanym przez agencję przy Nowym Kleparzu. Lokalizacja była super. Mieszkanie składało się z ośmiu pokoi dla ośmiu dziewczyn. Nawet ładnych, ale małych.

– Miałam łóżko, półkę, biurko i szafę. Gdy odwiedziła mnie mama, spałam na podłodze, na nic więcej nie było już miejsca.

Kasia płaciła 960 zł. Inne pokoje były droższe, nawet po 1,2 tys. zł, ale jej był najmniejszy, poza tym wydzielony z kuchni, więc przy oknie była szpara, której nie zauważyła podczas oglądania. Nikt jej o niej nie powiedział. Co do ścian, były cienkie, więc gdy któraś z dziewczyn robiła pranie, całe mieszkanie chodziło.

Pranie suszyło się w niewielkiej kuchni, ponieważ w pokojach nie mieściła się suszarka. Suszyło się zawsze, bo przez panującą w mieszkaniu wilgoć schło bardzo wolno. Na osiem dziewczyn były też dwie łazienki, z tym że w jednej przez dwa miesiące nie było ciepłej wody, więc praktycznie była jedna.

W mieszkaniu panowały zasady. Każda dziewczyna mogła przyjąć gościa na najwyżej dwie noce w miesiącu. Gdy chłopak jednej nocował częściej, reszta się poskarżyła i właściciele ją wyrzucili. Właściciele wyznaczyli też dyżury sprzątania. Gdy któraś z dziewczyn się nie wywiązała, reszta się poskarżyła i płaciła karę 50 zł do czynszu. A gdy właściciele doliczyli się, że brakuje dwóch talerzy, ich wartość podzielili przez wszystkie osiem.

Agent nieruchomości

Mariusz Hrabia, współwłaściciel biura nieruchomości NEODOM tłumaczy, że boom na krakowskim rynku wynajmu nieruchomości spowodowali przybyli w 2022 r. uchodźcy z Ukrainy. Mieszkań zwyczajnie zaczęło brakować.

Ludzie wynajmowali wszystko, w tym piwnice, sutereny, przyziemia przerobione na mieszkania. Wynajmowali je studentom czy osobom z zagranicy wykonującym niskopłatne prace, bo to oni są głównym targetem takich ofert. Teraz, gdy duża część osób z Ukrainy wróciła do kraju albo pojechała dalej, a do tego sporo ludzi zwolniło mieszkania, kupując własne z programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, rynek powoli wraca do normy.

Jeśli oczywiście za normę możemy uznać cenę 1,5 tys. zł za pokój, bo o takiej minimalnej mówi Mariusz Hrabia. Wiemy już, że da się znaleźć taniej, ale wiemy też, że tylko, gdy ma się niskie oczekiwania.

– Czasem były mieszkania bez okna, więc właściciele robili na ścianie imitację okna – opowiada Mariusz Hrabia.

Na takie rzeczy trzeba się godzić i jeszcze mieć szczęście, że trafi się na kogoś, kto nie oczekuje – jak jedna starsza pani z krakowskich Azorów – 1,6 tys. zł plus media za kawalerkę w PRL-owym standardzie.

patowynajem. za mini mieszkanie w piwnicy wołają nawet 1,2 tys. zł

Patowynajem. Za mini mieszkanie w piwnicy wołają nawet 1,2 tys. zł

Ola

W takim standardzie mieszka Ola, ale za pokój płaci 750 zł. Ma w nim socjalistyczną szafę ze sklejki, stare drzwi ze szparą na dole, brudne ściany i czerwony tapczan, tak brudny i stary, że nikt by go nie wziął z ulicy. Właściciel powiedział: „Standard jest, jaki jest”.

Ola pochodzi z Podkarpacia i mieszka w Krakowie od 2017 r. Nie chce podać nazwiska ani zgodzić się na zdjęcie, bo uważa, że wynajmujący czytają takie artykuły i może mieć w przyszłości problem ze znalezieniem mieszkania. Albo pokoju, bo jak na razie wynajmowała tylko pokoje.

Jeden z nich był przy Politechnice Krakowskiej. To był klasyk klasyki, czyli strych kamienicy przerobiony na trzy mieszkania, dwa po osiem pokoi i jedno sześciopokojowe. Pokoje były wielkości: łóżko, mini stolik, mini szafka i wąskie przejście, a cena za jeden wynosiła 750 zł. W mieszkaniu były jeszcze dwie łazienki i mała kuchnia ze stołem na trzy osoby.

W przedpokoju najemców obserwowała kamera. Jej obecność właściciel tłumaczył tym, że któryś z poprzednich lokatorów urządzał imprezy, jednak nikt nie chciał się przyznać, który, dlatego postanowił sprawdzać, kto sprowadza do domu znajomych.

– Nie buntowaliście się? – pytam Oli.

– Ja byłam wtedy zdesperowana. Nie chciałam przepłacać, więc się nie odzywałam.

Wyprowadziła się z powodu ścian.

– Ściany były takie, że jakby mocniej uderzyć łokciem, byłaby dziura – wspomina. – Gdy współlokatorka zapraszała chłopaka na noc, słyszałam jego chrapanie. Na dodatek miałam wspólny kaloryfer z dziewczyną obok, więc w ścianie były szczeliny, a do tego gałka do regulowania temperatury była tylko po jednej stronie. Trzeba było się dogadywać. Choć to i tak nie miało większego znaczenia, bo kaloryfer grzał albo tak, że nie szło wytrzymać z gorąca, albo wcale.

Ola uważa, że można znaleźć tani pokój, czyli taki poniżej kwoty 1,5 tys. zł, a nawet i poniżej 1 tys. zł, jeśli się ma małe oczekiwania. Trzeba się godzić na zły standard, właścicielkę mieszkającą w tym samym mieszkaniu czy cieknący dach, jak u jej znajomych.

– Niestety panuje „januszerka” – mówi. – Właściciele wiedzą, że mogą windować ceny, bo prędzej czy później ktoś się znajdzie. Najwyżej po paru miesiącach ucieknie, ale przez te parę będzie płacił. Niestety bywa, że cena jest bardzo nieadekwatna do standardu. Moim standardem jest PRL, ale jest tanio? Jest tanio.

– Czy to jest standard z wyboru, czy z konieczności? – pytam.

– Mnie zależy na lokalizacji i cenie. Uważam, że płacenie chorych sum komuś za mieszkanie jest bez sensu. Zresztą mnie często w mieszkaniu nie ma… Uważam, że…no… Da się żyć.

Karolina

Karolina Bajorek ma 21 lat i pochodzi z Bieszczad. Do Krakowa przeprowadziła się zaraz po ataku Rosji na Ukrainę, czyli w czasie, gdy brakowało mieszkań i działała zasada „kto pierwszy, ten lepszy”.

Spieszyła się i nie miała możliwości, by przyjechać i obejrzeć mieszkanie na żywo, więc podpisała umowę przez internet. Uważa, że wynajmujący wykorzystują takie sytuacje. Wprowadziła się do mieszkania w starej kamienicy przy ul. Długiej. Zupełnie innego niż na zdjęciach.

– Pokoik był tak malutki, że ledwo można było się w nim obrócić – opowiada. – Szafa, łóżko, biurko i okno, które dzieliłam z pokojem obok. Wcześniej to był jeden, duży pokój, ale został przedzielony ścianką gipsową. Wszystko było słychać.

W mieszkaniu takich pokoi było siedem. Była jeszcze łazienka i toaleta oraz kuchnia. Meble w miarę nowe, ściany wymalowane, podłogi stare, skrzypiące i pokryte linoleum, a sufity pleśnią.

Gdy padał deszcz, z sufitu w pokoju Karoliny ciekła woda. W kranach natomiast wody często brakowało. A w przewodach prądu. Nawet po kilka dni, bo pracownicy agencji, od której wynajmowała pokój, nie pracowali w weekendy, więc nie odpowiadali na telefony i maile najemców. Nie działało też ogrzewanie. Karolina kupiła sobie farelkę, ale pracownicy agencji zabronili jej używania, ponieważ ciągnie za dużo prądu. Chodziła więc w dwóch bluzach i szlafroku.

Za to wszystko Karolina płaciła 1200 zł.

– Źle się tam czułam. Nie było prywatności, było brudno. Jedna z koleżanek zachorowała z powodu pleśni. Umowę rozwiązali z nią dopiero, gdy pokazała wyniki badań. Ja wyniosłam się po skończeniu umowy, czyli po pół roku.

Wtedy Karolina zamieszkała przy al. Słowackiego w mieszkaniu składającym się z dziewięciu pokoi. Pokój był lepszy, trochę większy, też łóżko, szafa, biurko i nawet mały balkon. I też były awarie, na które pracownicy agencji, bo to też było mieszkanie od agencji, reagowali z opóźnieniem. Cena wynosiła 1542 zł.

– Gdy się wyprowadzaliśmy, pracownicy agencji wysłali nam listę rzeczy, których brakuje: garnki, deski, śrubokręt, wiadro. Napisali też, że są brudne ściany i musimy je odmalować. Odliczyli sobie za to po 200 zł od głowy. Wysłaliśmy mail ze zdjęciami odmalowanych ścian i rzeczy, które rzekomo zniknęły. Dopiero po długim czasie odpisali, że w takim razie 100 zł. Sprawa się toczy. W mieszkaniu ma pojawić się ktoś, by wszystko sprawdzić.

Problemem wielu wynajmów są źle skonstruowane umowy, choć źle to nie jest chyba właściwe słowo, bo dla wynajmujących skonstruowane są one bardzo dobrze. Problem polega na tym, że często są po prostu nielegalne.

– Wynajmującym zależy tylko na tym, by zarobić pieniądze – mówi Karolina. – Myślą, że jesteśmy głupi i nie potrafimy czytać. Myślą, że nie mamy znajomych prawników. Nie idziemy do sądów, tylko dlatego, że wiemy, że te sprawy trwałyby latami i nie mamy tyle pieniędzy na prawników, co oni.

Najemcy podpisują zatem umowy bez okresów wypowiedzenia i z takimi zapisami jak np. konieczność znalezienia kogoś na swoje miejsce. W winnym przypadku oczekują zapłacenia wydumanych kwot za kolejny miesiąc albo trzy, albo do momentu, jak się ktoś na ich miejsce nie znajdzie. Karolina, wyprowadzając się, odpuściła 1 tys. zł z kaucji, bo nikogo nie znalazła, a chciała mieć już spokój.

Dziś mieszka z koleżanką przy pl. Inwalidów w dwupokojowym mieszkaniu za 3 tys. zł, z czego płaci 1,5 tys. zł. Jest zadowolona, ale to wciąż drogo. Zarabia 3,5–4 tys. zł, więc mieszkanie zabiera jej ok. 37-43 proc. zarobków.

Żeby zarobić to, co zarabia, Karolina pracuje w kilku miejscach naraz, głównie jako fryzjerka. Do tego studiuje zaocznie. Mówi, że jest na nogach siedem dni w tygodniu od 6 rano do 23 w nocy.

– Gdy ktoś studiuje dziennie, a w weekendy chce się jeszcze uczyć, nie ma czasu na pracę, więc nie ma jak zarobić na mieszkanie – mówi. – Jest kiepsko. W Polsce ludzie skazani są na mieszkanie w fatalnych warunkach, nawet jeśli mają trochę więcej pieniędzy. Władza powinna coś z tym zrobić. Powinni budować akademiki i dofinansowywać ludzi, którzy się uczą. Na razie nie pozostaje nic innego, jak zapierdzielać, by cokolwiek zarobić.

Na koniec Karolina opowiada o koleżance, która mieszkała w tzw. przyziemiu.

– Podobnie jak ja, nie mogła zobaczyć na żywo mieszkania i podpisała umowę przez internet. Na zdjęciach wyglądało idealnie, ale na miejscu okazało się, że mieszkanie nie jest na parterze, a o połowę niżej. Było zimne i brzydkie. Odremontowała je, by znaleźć kogoś na swoje miejsce i po pół roku się wyprowadziła.

– Odremontowała je za swoje pieniądze?

– Tak.

– Pozwól mi dobrze zrozumieć: koleżanka odremontowała czyjeś mieszkanie za swoje własne pieniądze, by znaleźć kogoś na swoje miejsce, by móc się wyprowadzić?

– Tak. To jest chore!

Agent nieruchomości

– Trzy lata temu sprzedaliśmy za 180 tys. zł kawalerkę na Starym Podgórzu, która miała 18 m kw. i była w przyziemiu – opowiada krakowski agent nieruchomości. – Nie wiem, jakim cudem właściciel zmienił to na lokal mieszkalny.

Zgodnie z nowelizacją rozporządzenia w sprawie. warunków technicznych budynków, która weszła w życie 1 stycznia 2018 r., minimalny metraż mieszkania wynosi 25 m kw. powierzchni użytkowej. Jednak starsze niż prawo mieszkania mogą być mniejsze, a i nowsze są, bo deweloperzy bywają bardzo kreatywni i mikro mieszkania figurują jako lokale użytkowe.

– Właściciel wstawił trochę większe okno i wynajmował kawalerkę za 1,2 tys. zł miesięcznie. Zawsze było bardzo dużo chętnych. Nikomu nie przeszkadzało, że to było takie małe.

Agent mówi, że dziś za takie mieszkanie płaci się 1,5–1,7 tys. zł plus media.

Druga Karolina

Pierwsze mieszkanie wynajęła w wieku 16 lat. W internacie było dla niej za głośno, a małego pokoju ograniczonego do łóżka i szafy nie chciała. Zamieszkała więc w piwnicy domu w Bieżanowie. Przynajmniej był ogródek. Mieszkanie składało się z pokoju z małym okienkiem, kanapą, szafą i sztucznymi kwiatkami, kuchni z małym okienkiem z kratą, lodówką, dwupalnikową kuchenką i prysznicem, oddzielnej toalety oraz przedpokoju i pomieszczenia na pralkę.

Zamiast pralki były jednak rzeczy właścicielki. Ona stała się głównym problemem Karoliny. A miało jej w ogóle nie być. Podczas oglądania mieszkania powiedziała, że do domu przyjeżdża sporadycznie w weekendy. Okazało się, że w nim mieszka. Okazało się też, że w piwnicy trzyma swoje rzeczy, bo w domu nie ma miejsca, w tym rowery, bo Karolina tylko wynajmuje, a to nie znaczy, że właścicielka nie może w tej przestrzeni nic robić. Tak się tłumaczyła. Później okazało się jeszcze, że jedno z piwnicznych pomieszczeń wynajmowała komuś na magazyn i ten ktoś raz w miesiącu przyjeżdżał po towar.

– Miałam osobne wejście, ale w mieszkaniu były też drzwi, które prowadziły do domu właścicielki. Czułam się z tym niekomfortowo i chciałam mieć do nich klucz, ale ona się nie zgodziła. Czasem wchodziła do mieszkania pod moją nieobecność i zabierała półkę czy sztuczne kwiatki, bo uznawała, że ja z nich nie korzystam, a u niej będą pasować. Wchodziła też, gdy byłam w mieszkaniu. Raz była sytuacja, że brałam popołudniową drzemkę, a ona weszła bez pukania i powiedziała: „O, śpisz? O tej porze? To nie będę cię budzić”. Jednak od słowa do słowa poprosiła mnie o pomoc w przeniesieniu ławy. Czasem przychodziła z takimi właśnie sprawami. To było dziwne. Może szukała kontaktu i sposobu, by pogadać?

Wróćmy do pomieszczenia na pralkę bez pralki. Karolina prosiła o nią przez kilka miesięcy, zanim właścicielka w końcu ją kupiła. Mimo że obiecała na starcie. Na starcie obiecała też szybę oddzielającą prysznic od kuchni. O nią też Karolina długo prosiła, aż samodzielnie zamontowała zasłonkę i wtedy właścicielka w końcu się złamała. A trudno było się kąpać tak na przestrzał przy 15 stopniach w zimie. Karolina prosiła też o grzejnik, ale właścicielka narzekała na brak pieniędzy. Gdy Karolina kupiła farelkę, zabroniła jej używać, ponieważ to dużo kosztuje.

– Byłam młodsza, mało asertywna i miałam w głowie to, że 900 zł za mieszkanie to dobra cena, więc może nie będę aż tak bardzo wszystkiego egzekwować – tłumaczy Karolina.

W końcu jednak wyegzekwowała grzejnik, a cena za mieszkanie wzrosła do 1 tys. zł.

– To mieszkanie było ciemne i dołujące – opowiada Karolina. – Wyprowadziłam się stamtąd, gdy tylko stanęłam na nogi finansowo.

Choć nie to było jedynym powodem. Głównym powodem była wilgoć.

– Zaczęłam mieć problemy z oddychaniem. Kaszlałam. Do tego zauważyłam, że śmierdzą mi ubrania. Na mojej ulubionej koszuli po nocy w koszu na bieliznę wyrósł grzyb. Gdy po wyprowadzce wypakowałam ubrania z walizki, wszystkie miały na sobie jakieś wykwity i tak śmierdziały, że musiałam je wyrzucić.

Dziś Karolina jest 22-letnią studentką psychologii. Kilka dni temu widziała ogłoszenie o wynajmie piwnicy i to ze zdjęciami z czasów, gdy sama w niej mieszkała. Cena wynosiła 1,4 tys. zł.

– Dlatego zgodziłam się na tę rozmowę. Nie chciałabym, by ktoś tam zamieszkał. Zarówno z powodu zachowania właścicielki, jak i przede wszystkim z powodu warunków. Wilgoć i grzyb są szkodliwe dla zdrowia!

News Related

OTHER NEWS

Horoskop dzienny - wtorek 28 listopada 2023 [Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik, Ryby]

Horoskop dzienny – wtorek Horoskop dzienny na wtorek 28 listopada. Księżyc u wielu zodiaków zamiesza. Co cię czeka pod koniec miesiąca? Nie zwlekaj, sprawdź. Horoskop dzienny – Baran Horoskop dzienny ... Read more »

O co gra Mateusz Morawiecki? „Żadnej innej logiki nie ma”

– To, co widzimy obecnie, to po prostu próba ratowania Mateusza Morawieckiego, który od początku był „inicjatywą” Jarosława Kaczyńskiego. I nieprzypadkowo to właśnie prezes PiS angażuje się w przedłużanie politycznej ... Read more »

To ciasto było hitem lat 80. Dziś o nim zapomnieliśmy, a jest pyszne i zawsze się udaje

Ciasto Izaura to wspniały deser do kawy Trochę sernik, trochę murzynek. Izaura była odpowiedzią na zapotrzebowanie na desery w dobie słabej dostępności składników. I jak widać, mimo ograniczeń, udało się ... Read more »

Rudi Schuberth powiedział "dość" i spakował walizki. Tak dziś wygląda jego życie

Rudi Schubert, który jeszcze parę lat temu był jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiego show-biznesu, w pewnym momencie niemal zupełnie zniknął z mediów. Muzyk i prezenter postanowił bowiem radykalnie odmienić swoje ... Read more »

Zmiany dla pobierających 500 plus, a od 1 stycznia 2024 roku w 800 plus? Chodzi o wprowadzenie progu dochodowego

Ponad 6 na 10 respondentów uważa, że nowy rząd powinien wprowadzić próg dochodowy, od którego nie przysługuje świadczenie 800 plus, które od 1 stycznia zastąpi dotychczasowe 500 plus. Od Nowego ... Read more »

Wyciek danych ALAB. Sprawdź, czy twoje dane też wykradziono

Sprawdź, czy twoje dane wyciekły w ataku na ALAB Wyciek danych medycznych Polaków z ALAB odbił się szerokim echem. Przeprowadzony jesienią 2023 r. atak hakerski wiązał się z przejęciem danych ... Read more »

Quiz wiedzy o urządzeniach popularnych w PRL. Wiesz czym był prodiż i do czego używano farelkę? [28.11.2023]

Sprawdź się w quizie wiedzy o urządzeniach w PRL. Pytania dotyczącą m.in. urządzeń kuchennych i sprzętu RTV. Sprawdź czy pamiętasz do czego służył prodiż, co produkował Romet czy gdzie powstawały ... Read more »
Top List in the World