Andrzej Stankiewicz o wyborach w Krakowie: poszła dyrektywa ze strony polityków PiS

undefined

— Było wiadomo, że elektorat PiS-u może zdecydować, kto będzie prezydentem Krakowa. I obaj kandydaci na różne sposoby o niego zabiegali. Miszalskiemu było trudno, bo paradował kiedyś z ośmioma gwiazdkami wyrysowanymi na czole. Natomiast Gibała był posłem ruchu Palikota — mówił Andrzej Stankiewicz w studiu wyborczym Onetu i “Faktu”.

— Po raz pierwszy od 22 lat w Krakowie będzie realna zmiana polityczna. W roku 2002 Jacek Majchrowski objął urząd i dzierżył go aż do tej chwili. Miał możliwość startowania na jeszcze jedną kadencję, ale jego rządy już budziły duże kontrowersje, dość powiedzieć, że wiceprezydent Kulik startował w tych wyborach i nie wszedł nawet do drugiej tury. Kończy się era Majchrowskiego — mówił dziennikarz Onetu.

— To było pewne, że w królewskim mieście Krakowie dojdzie do nowego rozdania. Gibała był naturalnym kandydatem, startował po raz trzeci i był w krakowskiej polityce najbardziej konsekwentnym krytykiem Jacka Majchrowskiego. W związku z tym był on w naturalny sposób faworyzowany i przed pierwszą turą miał najlepsze sondaże. Miszalski wyskoczył nagle, jako krakowski poseł, dość młody — kontynuował Andrzej Stankiewicz.

Jego zdaniem “kampania była bardzo ostra”. — Oni byli wobec siebie dżentelmenami podczas debaty, ale było tyle kopania po kostkach w czasie tej kampanii, wypominanie sobie majątków, pożyczek od ojca Gibały, interesy Miszalskiego, oskarżenia o współpracę z deweloperami, o promowanie handlu alkoholem w centrum miasta. Było naprawdę bardzo brudno — ocenił.

Stankiewicz skomentował też wpis Małgorzaty Wasserman, która stwierdziła, że nie zagłosowałaby na Łukasza Gibałę. Tymczasem inni politycy PiS radzili, by nie głosować na Aleksandra Miszalskiego.

— To mogło mieć duże znaczenie. Dlatego, że trzeci w wyborach, w pierwszej turze, był kandydat PiS-u. Było wiadomo, że elektorat PiS-u może zdecydować, kto będzie prezydentem. Obaj kandydaci na różne sposoby o niego zabiegali. Miszalskiemu było trudno, bo paradował kiedyś z ośmioma gwiazdkami wyrysowanymi na czole. Natomiast Gibała to były poseł Ruchu Palikota. Poszła dyrektywa ze strony polityków krakowskich, ale też ogólnopolskich, także od Beaty Szydło, żeby nie głosować na kandydata Platformy, co było wsparciem dla Gibały. Ale oświadczenie Małgorzaty Wasserman mogło zmienić wynik tych wyborów — przeanalizował Andrzej Stankiewicz.