"Mój syn idzie na studia, nie potrafi obrać ziemniaków i wstawić pralki. Czuję, że popełniłam błąd"
Niekiedy miłość rodzicielska może okazać się krzywdząca. Nawet, jak rodzice mają dobre intencje, nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakby tego chcieli. "Całe życie wyręczałam swojego syna. Teraz mam poczucie, że wychowałam faceta, który jest kompletnie nieprzystosowany do życia" - przyznaje czytelniczka.
Rodzice zwykle chcą jak najlepiej dla swoich dzieci. Czasem jednak zdarza się, że nieświadomie wyrządzają im krzywdę. Szczególnie jeśli wyręczają swoje pociechy, nawet w podstawowych czynnościach. Wydaje im się, że "jak przyjdzie czas, to nauczą się gotować, sprzątać itp."
Zobacz wideo Chciał zostać inżynierem, ale został jednym z najpopularniejszych polskich tiktokerów. "Rodzice nie byli zadowoleni, że rzuciłem studia"
Niestety, są przypadki, kiedy okazuje się, że później pociechy są dorosłe, a ten "czas" nie nadszedł. Wtedy pojawia się spory problem, bo jak "wypuścić z gniazda" dziecko, które ma problem z wykonywaniem podstawowych, codziennych czynności, tylko dlatego, że rodzic go tego nie nauczył?
"Chciałam dobrze dla swojego syna. Popełniłam błąd"
Maria ma niespełna dwudziestoletniego syna, który w październiku ma iść na studia do innego miasta. Kobieta jest przerażona, ponieważ stwierdziła, że chłopak nie poradzi sobie bez jej pomocy.
Michał zawsze był chorowitym dzieckiem. Taki ochuchany syneczek. Mąż mi powtarzał, żebym przystopowała z tym rozpieszczaniem, ponieważ zrobię mu krzywdę, ale się z tego śmiałam. Po latach stwierdzam, że chyba jednak miał, niestety, rację
- opowiada nasza czytelniczka. Przyznaje, że od zawsze wyręczała syna, jeśli chodzi o domowe obowiązki. "Wychodziłam z założenia, że jeszcze się nauczy, że ma naukę na głowie, więc lepiej, żeby odpoczął, albo książkę poczytał, niż latał ze ścierką po chacie" - dodaje.
Smutna kobieta
Smutna kobieta Shutterstock, autor: fizkes
Kobieta była przekonana, że syn pójdzie dobre studia, ponieważ zawsze miał świetne wyniki w nauce. Nie spodziewała się jednak, że wybierze uczelnię w innym mieście.
Zaskoczył mnie, gdy powiedział, że chce studiować gdzieś indziej. Widząc moje przerażenie, zaczął się tłumaczyć, że przecież nie leci na koniec świata, tylko wyjeżdża do miasta obok i wystarczą dwie godzinki, żeby mógł wpaść do nas w odwiedziny
- relacjonuje Maria. "On jednak nie pomyślał wtedy o tym, o czym pomyślałam ja. Jak on sobie tam poradzi? I nie chodzi mi o naukę, bo o to chyba martwię się najmniej" - dodaje.
Syn nie umie obrać ziemniaków
Nasza czytelniczka przyznaje, że zaczęła się zastanawiać, jak będzie funkcjonował jej dorosły syn, skoro "ona go do tego życia nie przystosowała".
Michaś nie umie nawet ziemniaków obrać, ani nastawić prania. Ja nawet nie wiem, czy on wie, jak wsypać proszek, albo płyn do płukania wlać. Gorzej, nigdy nie widziałam, żeby sobie kanapkę zrobił! Jestem przerażona!
- opowiada kobieta. Powiedziała o tym mężowi, jednak on się zaśmiał i powiedział, że "ma, co chciała". Dodał też, że w sumie to dobrze, iż syn wyjeżdża, bo przy mamie nigdy by się życia nie nauczył, a tak będzie do tego zmuszony.
Maria jest jednak cała w nerwach, ma w planach zrobienie synowi "przyspieszonego kursu do samodzielnego życia", jednak on się z niej śmieje i mówi, że sobie poradzi. Kobieta zastanawia się, jak może mu pomóc. Stwierdziła, że chyba przez jakiś czas będzie go odwiedzać raz w tygodniu, by przynajmniej mu coś ugotować, jednak mąż powiedział, że "w żadnym wypadku" jej na to nie pozwoli. "Nie wiem, co mam robić, boję się o mojego syna" - przyznaje.
Czy matka powinna zatrzymywać syna w rodzinnym domu? A może faktycznie powinna zrobić tak, jak radzi jej mąż i pozwolić synowi samemu się wszystkiego nauczyć? Dajcie znać co myślicie w komentarzach lub na [email protected].
Uratujmy szkołę Kiry w Polsce. Tej w Ukrainie już nie ma. Gazeta.pl i Ukrayina.pl są partnerami medialnymi zbiórki Fundacji PCPM na przetrwanie Centrum Edukacji dla kilkuset dzieci uciekających przed wojną. Wesprzyj na pcpm.org.pl/szkola