Nauczycielki założyły dziecku ciężarki na kostki. "Szokujące, przecież nie stanowił zagrożenia"
Plac zabaw (zdjęcie ilustracyjne)
Czasy dość sztywnego podejścia do wychowania zdaje się, że już dawno odeszły do lamusa. Wielu rodziców, ale także i osób pracujących z maluchami zwraca uwagę, że kluczową rzeczą jest tu bliskość i odpowiednie reagowanie na potrzeby. Jednak niektórzy posuwają się o krok dalej, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. W jednym z przedszkoli nauczycielka założyła małemu chłopcu ciężarki na kostki. Wszystko dlatego, że biegał zbyt szybko. Rodzice nie kryją oburzenia.
"Nauczycielka z przedszkola założyła mojemu synowi ciężarki na kostki, bo biegał zbyt szybko. Jestem oburzona i wstrząśnięta tym odkryciem" - pisze mama w liście do redakcji, który został opublikowany na angielskojęzyczny portalu mirror.co.uk. Tych dziwnych praktyk mieli się dopuszczać nauczyciele zatrudnieni w placówce, do której chodził jej syn. Kobieta nie wiedząc dokładnie, co ma zrobić z tą wiedzą, postanowiła w pierwszej kolejności podzielić się historią w mediach społecznościowych, przede wszystkim, aby ostrzec innych rodziców.
Zobacz wideo Pytamy przedszkolaków, czego nauczyli ich dziadkowie. "Szyć" "Jeździć traktorem"
Mama w szoku, a nauczyciel uważa, że ciężarki są potrzebne
Dzieci w przedszkolu (zdjęcie ilustracyjne)
Pewna mama ze Stanów Zjednoczonych, postanowiła podzielić się z mediami dość szokującą historią i praktykami stosowanymi przez nauczycieli w przedszkolu, gdzie było chodziło jej dziecko. Okazuje się, że opiekunowie, którzy nie radzili sobie z jej dzieckiem, założyli mu ciężarki na kostki - by spowolnić jego bieganie i tym samym zapobiec jego ucieczkom.
"Moje dziecko, które ma dwa lata, uczęszcza do licencjonowanego przedszkola z certyfikatami w pełnym wymiarze godzin. Kiedy poszłam odebrać go w piątek, nieco wcześniej niż zwykle, miał przymocowane ciężarki do kostek! Mój syn nie ma diagnozy medycznej ani innych zaburzeń, które wymagałyby posunięcia się do tego typu praktyk. Wręcz przeciwnie - jest nieśmiały i dość antyspołeczny. Jest leczony przez terapeutę rozwojowego i terapeutę mowy" – opisuje całą historię mama chłopca. "Od razu zainterweniowałam, ale asystentka dyrektora powiedziała, że mój syn nie słucha nauczycieli, nie reaguje na ich polecenia, a nauczyciele uważają, że są one potrzebne, aby go spowolnić i uchronić przed zrobieniem sobie krzywdy" – dodaje kobieta. "To dla mnie szokujące, bo przecież nie stanowił zagrożenia dla innych dzieci. Nigdy nikogo nie skrzywdził - nie gryzie, nie bije, nie kopie. W ciągu 1,5 roku spędzonego w przedszkolu rzucił jeden raz samochodem" – zaznacza.
Dzieci w przedszkolu (zdjęcie ilustracyjne)
Kobieta ma wielki żal do nauczycieli, którzy bez jej wiedzy zdecydowali się na dość kontrowersyjną terapię. Złożyła skargę do dyrektora szkoły i dość szybko otrzymała odpowiedź, że przepraszają za to, że jej wcześniej nie poinformowali. "Z tego, co przeczytałam, obciążniki do kostek nie są w ogóle odpowiednie ani bezpieczne dla rozwoju 2-latka. Zmuszają one dzieci do używania mięśni czworogłowych zamiast ścięgien podkolanowych, co może poważnie uszkodzić ich rozwijające się mięśnie" – zaznacza. "Jakie mam wyjście? Nie wiem, jak możemy ufać, że nie robią gorszych rzeczy za naszymi plecami. Albo jak możemy ufać, że nie wezmą odwetu na moim dziecku, jeśli złożymy na nich skargę" - dodaje kobieta, jednocześnie prosząc o dalsze wskazówki, bo jak zaznacza "sama już nie wiem, co mam o tym myśleć".
Pod postem burza. Internauci oburzeni stosowaniem kontrowersyjnych metod
Anonimowy post został udostępniony przez mamę chłopca na portalu Reddit i zacytowany przez angielskojęzyczny portal mirror.co.uk. Pod artykułem pojawiła się masa komentarzy oburzonych internautów. Wielu radzi kobiecie zabrać dziecko do innej placówki i złożyć skargę. "To nie metody wychowawcze, czy specjalna terapia, a prawdziwe tortury. Jestem w szoku, że posunęli się do czegoś takiego". "Zabieraj dziecko i zgłoś to do władz stanowych";"Nie jestem prawnikiem, ale uczę edukacji specjalnej i jestem technikiem behawioralnym dla dzieci z zaburzeniami rozwojowymi (głównie autyzmem). Jeśli chodzi o obie te rzeczy, nie mogę nawet legalnie używać szczotki sensorycznej, chyba że zaleci to lekarz, także dziwi mnie, że nauczyciele sięgnęli po coś takiego. To skandal" – piszą internauci.