Tak wygląda syn Artura Barcisia. Podobni? Zagrał u boku ojca w "Miodowych latach"
Nie każdy wie, że aktor Artur Barciś ma pełnoletniego syna Franciszka. Mężczyzna założył już rodzinę i choć próbował sił w aktorstwie, obrał inną ścieżkę. Stroni od mediów, choć zdarzało się, że robił wyjątki. Jakie relacje łączą ojca i syna?
Artur Barciś jest znanym, lubianym i cenionym aktorem. Wielu widzów kojarzy go między innymi z roli Arkadiusza Czerepacha w "Ranczo" i Tadzia Norka w "Miodowych latach". Chętnie dzieli się z fanami nowinkami z życia przy za pośrednictwem Facebooka, a od niedawna również i Instagrama. Nie każdy wie, że ma dorosłego syna, bo nie mówi o nim zbyt wiele. Co wiadomo?
Zobacz wideo Artur Barciś wspomina maturę. "Bardzo traumatycznie"
Ile dzieci ma Artur Barciś? Syn Franciszek urodził się w 1989 roku
Franciszek, jedyny syn Artura i Beaty Barcisiów ma już 35 lat. Mało kto wie, że w dzieciństwie miał do czynienia z aktorstwem. Zagrał bowiem młodego Adasia Miauczyńskiego w filmie Marka Koterskiego "Nic śmiesznego" z 1995 roku i epizodyczną rolę w "Miodowych latach".
Barciś cieszy się, że ma syna i wspiera go w dążeniu do sukcesów. Choć Franciszek mógł dalej próbować sił w aktorstwie, podjął inną decyzję i skupił się studiach w Szkole Filmowej w Łodzi. Został montażystą, tak samo jak jego mama. Oprócz tego zajmuje się również grafiką komputerową. - Bawił się takimi rzeczami od dziecka. Pamiętam, jak zmontowałeś film animowany, jak miałeś dziesięć lat! - mówił Artur Barciś w jednym z programów telewizyjnych, gdzie był goszczony wraz z synem.
Artur Barciś i Franciszek Barciś
Artur Barciś i Franciszek Barciś Fot. Marcin Morawski/East News
Dziś Franciszek ma żonę (Joannę Żydowicz, z którą wziął ślub w 2014 roku) i dwoje dzieci - Gustawa i Jadwigę. - Jestem bardzo szczęśliwy, wybranka mojego syna jest wspaniałą kobietą, cudowną dziewczyną. Zawsze chciałem mieć córkę i mam - mówił Artur Barciś przed laty w jednym z wywiadów.
Choć się różnią, są razem blisko. Ojca i syna łączy szczególna więź
Pozornie Franciszek nie jest podobny do ojca, ponieważ wyróżnia się znacznie masywniejszą sylwetką. Panowie niegdyś przyznali, że dobrze się dogadują i kierują zasadami, które w rodzinie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Okazuje się, że synowi nie zawsze było łatwo. - To jest zupełnie inna odpowiedzialność. Przy Franku mieliśmy świadomość, że każdy nasz ruch, każda nasza decyzja może odcisnąć się na jego przyszłości. Wpłynąć na jego bezpieczeństwo, wykształcenie, wybory, zachowanie. Franek był dzieckiem słynnego ojca, musiał sobie z tym radzić, a jednocześnie z ojcem rywalizować. Tego rodzaju dylematów nie mamy przy wnukach. Jesteśmy wyłącznie od kochania i rozpieszczania - powiedział kiedyś Artur Barciś.
W rozmowie z "Vivą" podzielił się też trudnościami i zmartwieniami, które mogą spotkać każdego rodzica. Okazuje się, że kiedyś wraz z żoną wystraszyli się nie na żarty. - Franek miał dwa latka, kiedy nagle przewrócił się w piaskownicy, dostał drgawek i cały zesztywniał. Miał bardzo wysoką temperaturę, więc szybko zapakowaliśmy go do malucha i pojechaliśmy na pogotowie. Powiedzieli, że nas nie przyjmą, bo nie mają pediatry. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy od lekarki, że muszą zrobić punkcję, bo bardzo możliwe, że to jest zapalenie opon mózgowych i należy się liczyć ze zgonem. Kazała wrócić do domu i zadzwonić za dwie godziny. Siedzieliśmy te dwie godziny na kanapie, trzymaliśmy się za ręce i płakaliśmy. Po godzinie Beba (Beata - przyp.red.) mówiła: "Zadzwoń już. Zadzwoń tam". Ja odmawiałem. Bałem się, że usłyszę coś strasznego. No i w końcu zadzwoniłem. Okazało się, że dziecko ma zapalenie gardła - wyznał. Jeśli masz ochotę, zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.