"Wodne magazyny" mogą pomóc polskiej energetyce. Trwają analizy
Elektrownia szczytowo-pompowa Żydowo
Rośnie liczba dni w roku, kiedy instalacje OZE produkują zbyt dużo prądu jak na krajowe zapotrzebowanie. W takich sytuacjach operator sieci musi wyłączać farmy wiatrowe lub słoneczne, marnując w ten sposób tanią, czystą energię. Jeszcze kilka lat temu polskie koncerny energetyczne planowały budowę "wodnych baterii", które mogą magazynować nadmiar energii i ułatwić zieloną transformację. Sprawdziliśmy, ile zostało z tych planów.
- Od dekad nie powstała w Polsce nowa wodna elektrownia szczytowo-pompowa. Rząd PiS chciał to zmienić i planował budowę kilku takich obiektów
- Nowe zarządy koncernów energetycznych analizują sens realizacji wodnych projektów, ale decyzje jeszcze nie zapadły
- Nieoficjalnie słyszymy, że wizja postawienia nowych elektrowni się oddala, bo proces inwestycyjny jest długi, skomplikowany i drogi, a spółki realizują już wiele kosztownych przedsięwzięć
- — Nie są to łatwe inwestycje. Potrzebne jest odpowiednie ukształtowanie terenu, pozwolenia środowiskowe i fundusze. Są natomiast sposoby na to, by ograniczyć te problemy i urealnić plany budowy takich elektrowni w Polsce — przekonuje Tomasz Wojtczak, prezes Amiblu
- — Alternatywą są bateryjne magazyny energii, które najtaniej sprowadzimy z Chin. Tylko czy na pewno o to nam chodzi? — zastanawia się Wojtczak
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Rząd nie przedstawił jeszcze nowej strategii energetycznej kraju, w której określi, jakie źródła energii powinna mieć Polska i jak krajowy system będzie sobie radzić z nadwyżkami zielonej energii w godzinach, gdy mocno świeci słońce lub wieje wiatr, a popyt na prąd jest niski. Koncerny energetyczne do tego czasu mają związane ręce. Bez krajowej strategii trudno im podjąć decyzje, czy stawiać elektrownie jądrowe, czy inwestować dalej w energetykę gazową albo budować kolejne wodne elektrownie szczytowo-pompowe. Te ostatnie mogłyby pomóc magazynować nadwyżki prądu, dlatego nazywa się je "wodnymi magazynami" lub "wodnymi bateriami".
Sposób działania elektrowni szczytowo-pompowych (ESP) jest prosty — instalacja wykorzystuje siłę grawitacji. Składa się z dwóch zbiorników wodnych, z których jeden umiejscowiony jest niżej, a drugi wyżej. Kluczowa jest tu różnica wysokości. Gdy w systemie jest nadmiar energii, elektrownia wykorzystuje ją, pompując wodę do wyższego zbiornika. Natomiast gdy w sieci energii brakuje, woda spływa w dół, napędzając turbinę i produkując prąd.
Jeszcze kilka lat temu rząd PiS planował budowę nawet 10 takich instalacji. Dziś w koncernach energetycznych entuzjazmu nie widać. Nieoficjalnie słyszymy, że proces inwestycyjny jest długi, bo trwa ok. 10 lat, skomplikowany i bardzo kosztowny. Wydatki na budowę jednej ESP szacuje się na 5-7 mld zł. Energetycy obawiają się przede wszystkim tego, czy uda się uzyskać pozwolenia na tak dużą ingerencję w środowisko.
Inwestorzy analizują projekty
Najbardziej zaawansowany jest projekt Polskiej Grupy Energetycznej we wsi Młoty w woj. dolnośląskim. Jeszcze w lutym tego roku ówczesny zarząd PGE uruchomił lokalny punkt informacyjny w pobliskiej Bystrzycy Kłodzkiej, gdzie można uzyskać informacje dotyczące inwestycji. Moc instalacji sięgać ma ok. 1000 MW. To wielkość porównywalna z największymi blokami węglowymi w Polsce. Czy inwestycja będzie kontynuowana? Nowe władze PGE przekonują, że w sprawie ESP Młoty "są na etapie analiz".
PGE posiada już cztery elektrownie szczytowo-pompowe, w tym największą w Polsce — w Żarnowcu o mocy 716 MW.
Analizy prowadzi także Energa z grupy Orlen. — Spółka analizuje potencjalne lokalizacje oraz możliwości budowy tam nowych elektrowni szczytowo-pompowych — przekazał nam Krzysztof Kopeć, dyrektor biura prasowego spółki.
Energa jest właścicielem ESP w Żydowie w woj. zachodniopomorskim. To jedyna elektrownia usytuowana pomiędzy dwoma naturalnymi jeziorami odległymi od siebie o ok. 1,5 km, gdzie różnica poziomów pomiędzy nimi sięga aż 82 m. Jej moc wynosi 167 MW. W 2013 r. Energa zmodernizowała obiekt, wydłużając dzięki temu czas pracy elektrowni o 30 lat. Ponowny remont ESP przeszła w 2021 r., co pomogło dostosować obiekt do wymogów pracy w roli magazynu energii.
ESP Żydowo została wybudowana w 1971 r. jako pierwsza tego typu elektrownia w Polsce.
Kolejne z planowanych niegdyś projektów to ESP Tolkmicko nad Zalewem Wiślanym o mocy ok. 1000 MW i ESP Rożnów II przy Jeziorze Rożnowskim w woj. małopolskim o mocy 700 MW.
W 2022 r. rządowy zespół ekspercki do spraw budowy ESP wskazywał ponadto, choć bez szczegółów, także inne potencjalne lokalizacje: ESP Sobel, ESP Niewiastka, ESP Pilchowice III, ESP Smolniki, ESP Włocławek, ESP Bełchatów i ESP Chojna.
Wykorzystać zamknięte kopalnie
Na start inwestycji czekają firmy, które chcą dostarczać do elektrowni swoje produkty. — Jest mnóstwo polskich firm, które są gotowe uczestniczyć w takich projektach. Przecież na polskich rurach działają dziś podobne elektrownie w Austrii czy w Norwegii — przekonuje Tomasz Wojtczak, prezes producenta rur Amiblu. Firma ta będzie dostarczać swoje produkty m.in. do budowanej ESP w Wielkiej Brytanii. Ma dwie fabryki w Polsce — w Dąbrowie Górniczej i Gdańsku, gdzie zatrudnia w sumie niemal 400 pracowników.
— ESP są dobrym sposobem na rozwiązanie naszych problemów z nadmiarem energii produkowanej z OZE, głównie ze słońca. Nie są to jednak łatwe inwestycje. Potrzebne jest odpowiednie ukształtowanie terenu, bo różnica poziomów między jednym zbiornikiem wodnym a drugim musi być znacząca, potrzebne są pozwolenia środowiskowe i odpowiednie fundusze. Są natomiast sposoby na to, by ograniczyć te problemy i urealnić plany budowy takich elektrowni w Polsce. Możemy przecież rozważyć takie inwestycje na terenach pogórniczych na Śląsku i wykorzystać do tego zamknięte kopalnie, można zbudować mniejsze instalacje, które będą tańsze i mniej uciążliwe dla środowiska — wylicza Wojtczak.
Przyznaje, że nie jest to tania technologia. — Ale to kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Alternatywą są klasyczne bateryjne magazyny energii, które najtaniej sprowadzimy z Chin. Tylko czy na pewno o to nam chodzi? Z kolei pieniądze na inwestycje w ESP na pewno się znajdą, choćby z Krajowego Planu Odbudowy. Brakuje tylko jasnej politycznej deklaracji, że to jest wybrany przez nas kierunek. To będzie sygnał dla inwestorów, by takie projekty realizować — podkreśla prezes Amiblu.
Od dekad nie było nowej elektrowni
ESP przez lata funkcjonowały w Polsce jako jednostki wytwórcze, czyli ich głównym zadaniem była produkcja energii. Obecnie są postrzegane bardziej jako magazyny energii. Mamy dziś w kraju sześć takich obiektów. Większość należy do PGE, a są to elektrownie Żarnowiec, Porąbka-Żar, Solina i Dychów. Kolejna to wspomniana już ESP Żydowo, która należy do Energi z grupy Orlen. Ostatnia zaś zlokalizowana jest w Niedzicy i należy do Zespołu Elektrowni Wodnych Niedzica. Powstała w latach 90. ubiegłego wieku.
Łączna moc tych instalacji sięga ok. 1800 MW.
Autorka: Barbara Oksińska, dziennikarka Business Insider Polska
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco