"Syn usłyszał, że jest gorszy, bo nie ma świadectwa z paskiem. Ile w dzieciach jadu"
Świadectwo z biało-czerwonym paskiem (zdjęcie ilustracyjne)
Czerwony pasek jest pozostałością po peerelowskiej oświacie, jednak od lat cieszy uczniów i rodziców. Uważa się, że go za symbol sukcesu i powód do dumy. Czy jest przepustką do lepszego życia? Niekoniecznie, bo jak się okazuje, w wielu przypadkach wyrządza dzieciom krzywdę i jest źródłem niezdrowej rywalizacji. O tym więcej opowiada nam nasza czytelniczka, matka 13-letniego Maćka.
Szkoła (zdj. ilustracyjne)
Każdy uczeń dobrze wie, jaką średnią musi uzyskać, żeby dostać na koniec roku szkolnego świadectwo z czerwonym paskiem. Czasami może o tym przeważyć zaledwie jedna setna, bo nauczyciele nie zawsze chcą uczniom podciągać stopnie. W takiej sytuacji ciężko powiedzieć, żeby między takimi ocenami uczniowie szczególnie różnili się do siebie umiejętnościami. To krzywdzące, jednak takie są szkolne zasady. Boleśnie przekonał się o tym syn naszej czytelniczki, 13-letni Maciek, który skończył siódmą klasę szkoły podstawowej. Chłopcu brakowało do świadectwa z czerwonym paskiem zaledwie 0,02.
'Syn usłyszał, że jest gorszy, bo nie ma świadectwa z paskiem. Ile w dzieciach jadu'
Nie jestem matką, która robi w szkole awantury, ale wiem, że syn zasługuje na czerwony pasek. Jest grzeczny, obowiązkowy, zaangażowany, aktywny i dobrze się uczy. Niestety, ale w tym roku nauczyciele nie byli dla niego łaskawi
- pisze pani Kamila, która nie rozumie, dlaczego wielu rodziców uważa, że czerwony pasek na świadectwie ich dziecka jest symbolem sukcesu i największym powodem do dumy.
Koniec roku szkolnego z perspektywy rodzica. "Nauczycielka obiecała, ale słowa nie dotrzymała"
Wysoka średnia w szkole wypracowana przez uczniów nierzadko związana jest z realizacją oczekiwań rodziców. Bywa, że dla wielu młodych ludzi odbywa się to kosztem własnego zdrowia, życiowego balansu i relacji z bliskimi. W tym przypadku tak jednak nie było. Pani Kamila jest dumna z syna, mimo że ten, nie ma w tym roku czerwonego paska, choć wcześniej zawsze go przynosił.
"Nauczycielka obiecała synowi 5 na koniec roku, ale słowa nie dotrzymała. To właśnie przez nią moje dziecko ma średnią ocen 4.73. Do paska brakowało mu zaledwie 0,02. Wiem, że jest mu bardzo przykro i mocno go to zdemotywowało. Sytuacja byłaby inna, gdyby wcześniej wiedziałby, że musi poprawiać oceny. Dowiedział się, jak stopnie były już wpisane" - żali się matka. Jakby tego było mało, kobieta zauważyła, że dobre oceny niosą ze sobą niezdrową rywalizację. Dzieci ze sobą walczą i krytykują się nawzajem. Często dochodzi też do sytuacji, w których się wyśmiewają.
Syn usłyszał, że jest gorszy, bo nie ma świadectwa z paskiem. Nie mogę pojąć, ile w dzieciach jadu. Na domiar złego powiedziała to jego kuzynka, która ma średnią 4,78. To zaledwie 0,05 więcej!
- dodała. Matka zapewniła, że nigdy nie wywierała na swoim dziecku presji. Nawet teraz, kiedy wie, że porażka mocno martwi syna, stara się przekonywać go o umiejętnościach. Jak zapewnia, "kult czerwonego paska" jest jej obcy i najważniejsze jest to, co w głowie, a nie na papierze. Wiedza syna jest dla niej największą wartością, a ocena jedynie narzędziem, które jest niezbyt doskonałe i wciąż wymaga poprawy.
Nie czerwony pasek jest ważny, ale przygotowanie do życia
Temat ocen i czerwonych pasków na świadectwach na koniec roku szkolnego spędza sen z powiek wielu uczniom i ich rodzinom. Dobre wyniki w nauce mogą być powodem do dumy, ale też wiąże się z nimi wiele obaw. Wciąż są uczniowie i rodzice, którzy nie przykładają do ocen większej wagi. Dla innych walka o dobre stopnie oznacza napięcie i stres. Niedawno pedagog Joanna Białobrzeska, autorka podręczników szkolnych, przekonywała w rozmowie z "Poranek z Radiem Warszawa", że sam biało-czerwony pasek na świadectwie niewiele znaczy.
"Dzisiejszy czerwony pasek o niczym nie świadczy. My mamy patrzeć na dziecko jak przygotować je do życia. To młode pokolenie nie radzi sobie z problemami, wymaganiami, z odpowiedzialnością. Nawet, jeśli uczeń będzie miał czerwony pasek, a potem przyjdzie mu pracować w zespole, w grupie, to co mu po tym pasku, jak on siedział np. cały czas w książkach i nie widział tego realnego życia" - zapewniała pedagog.