To się dzieje na obozach dla dzieci. Rodzice są wściekli
Dramat na wakacyjnych obozach. Rodzice wściekli, bo opiekunowie zabierają dzieciom telefony!
Start wakacji oznacza dla wielu dzieci wyprawę na obozy i kolonie. Pożegnanie z rodzicami bywa łzawe, ale niektóre dzieciaki szybko zapominają o smutkach, bawiąc się na całego. Rodzice natomiast czekają na telefoniczne raporty, a tu... głucha cisza. Niepokój wkrada się w matczyne i ojcowskie serca. Niektórzy rodzice są wściekli.
Media aż huczą o kolonijnych opiekunach, którzy zabierają młodym obozowiczom telefony komórkowe, wywołując burzę niezadowolenia wśród zatroskanych rodziców. Czy taki ruch to szaleństwo, czy konieczność? Zdania są podzielone.
Zasady na obozach dla dzieci. Rodzice są wściekli
To bardzo częsta praktyka na zorganizowanych wyjazdach: dzieciaki często tracą swoje komórki zaraz po przyjeździe. — Chcemy, żeby dzieci brały udział w zajęciach, a nie siedziały z nosem w telefonach — tłumaczy Patrycja, studentka pracująca latem jako opiekunka na obozach językowych, cytowana w serwisie edziecko.pl.
Niektórzy rodzice nie są jednak zadowoleni z takiego rozwiązania. Serwis przytacza kilka opinii: — Nie podoba mi się, że nie mogę dzwonić do swojego dziecka, kiedy chcę. Nie wiem, co tam się dzieje — wypowiada się młoda matka.
— Moje bliźniaki dostają telefon raz dziennie, mniej więcej w połowie dnia. Mają pół godziny na to, żeby do mnie lub do taty zadzwonić i sobie pograć. W związku z tym rozmowa trwa minutę i dowiaduję się tylko: wszystko dobrze, muszę już kończyć — śmieje się w rozmowie z "eDziecko" pani Patrycja.
Obozy dla dzieci. Problem z przekąskami, rodzice wściekli
Nie tylko telefony są problemem. Ewelina, mama dziewięciolatka, narzeka na "politykę słodyczową". Na obozie piłkarskim, na który wysyła swoje dziecko, nie można pakować słodyczy i przekąsek w walizce. — To przecież są wakacje. I tak sobie kupią, jak zobaczą jakiś sklep — mówi.
Ale opiekunowie mają swoje argumenty. Darek, nauczyciel i opiekun na obozie sportowym, przekonuje, że ograniczenia są konieczne. — Chcemy, żeby dzieci uczestniczyły we wszystkich aktywnościach i żeby nam nie chorowały z powodu przejedzenia żelkami — cytuje "edziecko.pl".
Rodzice odpowiadają z przekąsem: najlepiej nigdzie dziecka nie wysyłać
Temat wywołuje wiele dyskusji. Komentujący okazują jednak brak zrozumienia dla zaniepokojonych rodziców. Wskazują, że większość zorganizowanych wyjazdów ma swój regulamin, z którym rodzic powinien się zapoznać. "Moja córka jedzie na taki obóz drugi rok z rzędu. Zabranie telefonów jest zapowiedziane przez organizatora, więc się niczemu nie dziwiliśmy" — pisze jedna z czytelniczek. Inna podpowiada z przekąsem: "Chcących mieć stały kontakt, to najlepiej nigdzie dziecka nie wysyłać, chodzić z nim zawsze i wszędzie".
(Źródło: edziecko.pl)
Zobacz też:
Dramat turystki w Dominikanie. To spotkało ją na all inclusive. "Bądźcie mądrzejsi ode mnie"
Cała Polska w strefie zagrożenia. Wydano pomarańczowe i żółte alerty
Siedmiolatka zagryziona przez psy. Nawet policjanci unikali tego widoku
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco