Niemcy bezradnie rozkładają ręce. Produkt z Polski ich dobija
Polskie jabłka problemem dla Niemców
Niemcy plantatorzy mają problem. Nie są w stanie "wygrać" z polskimi jabłkami. Kłopotem są też owoce przywożone z krajów spoza Unii Europejskiej, które - jak ujawniła jedna z rolniczek - zawierają substancje zakazane w Niemczech od ponad 20 lat!
O problemach niemieckich plantatorów donosi "Allgauer Zeitung". Zauważono, że zmagają się przede wszystkim z pogodą, ale i brakami w personelu. Trudno jest zagwarantować atrakcyjne warunki współpracy choćby przez... polskie jabłka.
Z uwagi na wysokie wymagania i koszty produkcji w Niemczech zagraniczne owoce stają się coraz większym problemem dla lokalnych rolników - podkreśla wspomniana gazeta.
Głos zabrała też jedna z plantatorek. - Polacy dostarczają przepiękne jabłka w tak niskiej cenie, że nie jesteśmy w stanie z tym konkurować - podkreśliła Lena Nueberlin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karol Strasburger dementuje plotki o swoim odejściu z "Familiady." Zastanawia mnie, kto życzy temu programowi źle"
Jej zdaniem problem można rozwiązać poprzez szersze informowanie o jakości żywności w Niemczech w porównaniu z innymi krajami. Plantatorka podkreśliła też, że w jej kraju sprzedawane są obecnie owoce z krajów spoza Unii Europejskiej. Nueberlin zauważyła, iż "zawierają one substancje, których nie wolno używać w Niemczech od ponad 20 lat".
Niemiecka plantatorka drży o przyszłość
- Z trudem udaje nam się uzyskać ceny pokrywające koszty zrywania owoców - wyjaśniła plantatorka. I jednocześnie zauważyła, że powątpiewa w to, iż dotychczasowi pracownicy będą się u niej pojawiać również w kolejnych latach.
Przepisy w Niemczech przewidują "taryfę ulgową" dla pracodawców jedynie przez 70 dni od momentu zatrudnienia. W tym czasie nie trzeba płacić składek na ubezpieczenie społecznie.
Ale ten okres szybko zostaje przekroczony. Potem ponosimy większe koszty i nie mamy już pieniędzy dla zatrudnionych - dodała Nueberlin.
Kobieta zrelacjonowała, że pracownicy sezonowi coraz częściej zastanawiają się, czy w ogóle opłaca się im przyjeżdżać do jej sadów mieszczących się nad Jeziorem Bodeńskim.
Brakuje rąk do pracy. Niemcy alarmują: "Dobrobyt zagrożony"
Możliwe protesty w sklepach Biedronki. Pracownicy podali konkretną datę
Polka poszła do Lidla w Niemczech. Te same produkty. Spójrzcie na ceny