Skrajna prawica zwyciężyła. Francję czeka paraliż
Skrajna prawica wygrała w niedzielę pierwszą turę wyborów parlamentarnych. Ale najpewniej zabraknie jej mandatów, aby zbudować samodzielną większość w Zgromadzeniu Narodowym.
Głosuje Marine Le Pen
34 proc.: tak poparcie dla Zjednoczenia Narodowego ocenia Ifop w sondażu dla głównej sieci telewizyjnej kraju TF1. To niemal dwa razy więcej, niż ugrupowanie Marine Le Pen uzyskało w wyborach parlamentarnych w 2022 roku, choć jednocześnie nieco mniej, niż miało wynieść poparcie dla ugrupowania w ostatnim sondażu przed wyborami przeprowadzonym dla dziennika „Les Echos” (37 proc.).
Przed drugą turą 7 lipca może dojść do porozumieniem ugrupowań republikańskich przeciw skrajnej prawicy
Czy to wystarczy, aby skrajna prawica uzyskała 289 mandatów w 577-osobowej izbie niższej parlamentu co daje przepustkę do samodzielnego sprawowanie rządów? O tym ostatecznie dowiemy się po drugiej turze wyborów 7 lipca. Zgodnie z francuską ordynacją jeśli w danym okręgu żaden kandydat nie uzyska większości głosów, przechodzą wszyscy ci, którzy dostali poparcie odpowiadające ponad 12,5 proc. uprawnionych. To powoduje, że w wielu miejscach dojdzie do starcia trzech kandydatów. Wynik wyborów zależy więc teraz w ogromnym stopniu od Emmanuela Macrona. Jeśli prezydent dojdzie do porozumienia z radykalnym lewicowym Frontem Ludowym w sprawie wzajemnego wycofania kandydatów na rzecz tego, kto ma największe szanse pokonać Le Pen, szanse na pozbawienie skrajnej prawicy bezwzględnej większości będą spore. Takie porozumienie może też objąć umiarkowaną prawicę: Republikanów.
Czytaj więcej
Rekordowa frekwencja w wyborach we Francji. Najlepsza od prawie 40 lat
Sondaż przy wyjściu z lokali wyborczych Ifop podaje nieco lepsze wyniki dla sił republikańskich, niż się obawiano. Co prawda zgodnie z oczekiwaniami Front Ludowy miałby otrzymać 29 proc. głosów, jednak blok związany z Macronem Razem na Rzecz Republiki dostałby 20,5 proc. poparcia (spodziewano się około 19 proc.). Także z nieco lepszym od zakładanego rezultatem wyszli z tej próby Republikanie (10 proc.). Chodzi o gaullistowskie ugrupowanie, które odrzuca współpracę z Le Pen.
Te wybory zmobilizowały Francuzów. Do urn poszło blisko 70 proc. uprawnionych, najwięcej od 1978 roku i o 20 pkt proc. lepiej, niż w wyborach parlamentarnych w 2022 r. W szczególności masowo głosować poszli młodzi.
Czytaj więcej
Alain Finkielkraut: Mógłbym głosować na Marine Le Pen
Prezydentowi bardzo trudno będzie zbudować większość w parlamencie. Kraj najpewniej czeka długi okres politycznej niestabilności
Mimo wszystko plan Macrona rozpisania przedterminowych wyborów aby zbudować większość republikańską i zepchnąć skrajną prawicę do defensywy zasadniczo się nie powiódł. Dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że żadne z ugrupowań nie będzie miało samodzielnej większości. Kraj będzie więc skazany na kohabitację z prezydentem wywodzącym się z zupełnie innej opcji niż szef rządu. V Republika już trzykrotnie była świadkiem takiego układu, jednak za każdym razem i premier i prezydent należeli do ugrupowań głównego nurtu i wyznawali takie wspólne wartości jak demokracja i rządy prawa.
Czytaj więcej
Wyborcza Francja: dług finansów publicznych rośnie, prezesi firm zdołowani
Teraz Macronowi trudno było pominąć w poszukiwaniu premiera kandydatów powiązanych z radykalną lewicą czy prawicą. Ale co gorsza, każdy jego kandydat będzie mógł w każdej chwili zostać obalony przy głosowaniu wotum nieufności, a najpóźniej przy przyjmowaniu budżetu w październiku. A prezydent nowe wybory może rozpisać dopiero za rok. Drugiemu najważniejszemu krajowi Unii grozi więc polityczny paraliż.