Astronauci Starlinera Boeinga utknęli w kosmosie. To niezwykle „pechowy” statek
Dwaj astronauci testujący nowy statek kosmiczny Starliner mieli rozpocząć podróż powrotną w środę wieczorem, ale muszą pozostać na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) ze względu na usterki. Nie wiadomo, kiedy wrócą.
Powrót statku na Ziemię został już wcześniej opóźniony z powodu problemów z układem sterowania i wycieków helu, który jest potrzebny do wtłaczania paliwa do układu napędowego. NASA dokonuje teraz przeglądu problemów technicznych przed podjęciem decyzji, kiedy zabrać astronautów do domu.
Agencja kosmiczna przekonuje, że Suni Williams i Butch Wilmore nie znajdują się w niebezpieczeństwie. Ale powstają pytania, co poszło nie tak ze statkiem kosmicznym i co dalej. I dlaczego pech wciąż prześladuje Starlinera, który już od kilku lat doświadcza niezliczonych opóźnień i problemów technicznych? Obecny lot został pierwotnie zaplanowany na 6 maja, ale został przesunięty w związku z problemem z zaworem tlenowym w rakiecie Atlas V i wycieku tlenu.
Problemy ze Starlinerem. Dlaczego astronauci nie mogą wrócić?
CST-100 Starliner został wystrzelony 5 czerwca pomimo niewielkiego wycieku helu. Hel służy do tłoczenia paliwa do systemów sterów strumieniowych używanych do manewrowania w przestrzeni kosmicznej i zwalniania w celu ponownego wejścia w atmosferę ziemską. Wyciek był niezwykle mały i uznano, że nie będzie miał wpływu na misję, więc wystrzelono statek w kosmos. Zabrał łącznie około 350 kilogramów ładunku, w tym żywność, środki medyczne, sprzęt fotograficzny czy urządzenie do przekształcania moczu załogi stacji z powrotem w wodę do picia.
Jednak podczas misji doszło do czterech kolejnych wycieków helu i pięć z 28 silników manewrowych zostało wyłączonych podczas podejścia do stacji kosmicznej, z czego cztery zostały już ponownie uruchomione.
Misja miała trwać osiem dni, ale termin powrotu przesunięto ze względu na konieczność zbadania przyczyn problemów przez inżynierów. W końcu 18 czerwca NASA ogłosiła, że Starliner rozpocznie podróż do domu w środę 26 czerwca, ponieważ wycieki nie stwarzają zagrożenia dla bezpieczeństwa astronautów „Do normalnego zakończenia misji potrzeba tylko siedmiu godzin swobodnego lotu, a Starliner ma obecnie wystarczającą ilość helu w zbiornikach, aby zapewnić 70 godzin swobodnego lotu po odłączeniu się od stacji” – podała agencja na blogu.
Jednak kilka dni przed tą datą, po spotkaniach na wysokim szczeblu, NASA doszła do wniosku, że planowany powrót powinien odbyć się w lipcu. NASA stwierdziła, że inżynierowie pokładowi chcą dotrzeć do źródła usterek, zanim ponownie statek wejdzie w atmosferę ziemską. Spekuluje się, że może to być 6 lipca. Statek może przebywać w kosmosie w normalnym trybie 45 dni, czyli do 20 lipca i kolejne 72 dni w trybie zasilania rezerwowego.
Plan awaryjny i misja ratunkowa dla astronautów?
Wszystko to rodzi pytania, czy mimo wycieku statek w ogóle powinien startować w kosmos. - Być może nie uwzględniono w wystarczającym stopniu nasilenia wycieku po wystrzeleniu. Jest to coś, co prawdopodobnie powinny były zrobić NASA i Boeing – zastanawia się Adam Baker, szef Rocket Engineering, brytyjskiej firmy specjalizującej się w systemach napędu rakietowego, cytowany przez BBC. - Ale byłoby to niezwykle kosztowne, ponieważ wymagałoby zdjęcia rakiety z platformy startowej i wyjęcia układu napędowego ze statku kosmicznego.
Czytaj więcej
Ameryka wstaje z kolan. Koniec z kłopotliwym uzależnieniem od Rosji w kosmosie
Dziennikarze BBC dotarli również do Simeona Barbera, naukowca zajmującego się przestrzenią kosmiczną na Open University, który twierdzi, że kolejną kwestią wymagającą sprawdzenia jest to, dlaczego problemów tych nie wykryto w żadnym z dwóch poprzednich testów w locie Starlinera bez załogi. - Problemy, które zaobserwowaliśmy w ciągu ostatnich kilku tygodni, nie są takie, jakich byśmy się spodziewali na tym etapie programu rozwoju Starlinera. Tak fundamentalne kwestie powinny już być rozwiązane – mówi.
Dla NASA kluczową kwestią jest identyfikacja podstawowej przyczyny wycieków helu i problemów ze sterami strumieniowymi. Dopóki to nie zostanie zrobione, zdaniem Simona Barbera wszelkie analizy ryzyka bezpiecznego powrotu astronautów i wszelkie plany awaryjne będą niekompletne.
Czy może pojawić się konieczność wysłania misji ratunkowej? W ostateczności NASA i Boeing mogą zabrać swoich astronautów kapsułą Dragon firmy SpaceX, co byłoby dla Boeinga niezwykle krępujące, wręcz upokarzające, bo to jego konkurent w działalności kosmicznej. Jednak zdaniem Bakera takiej konieczności jeszcze nie ma. - W przypadku nowych statków kosmicznych należy spodziewać się nieoczekiwanego. Nie sądzę, aby był to poważny problem. Należy go przeanalizować i naprawić przed następnym lotem z załogą – uspokaja Baker.
Kluczowa misja dla Boeinga i USA
Poza tym załoga znajduje się na pokładzie ISS z dużą ilością zapasów. Zapewne i NASA i Boeing dmuchają jednak na zimne. Stawka jest bowiem wysoka. Boeing desperacko musi zademonstrować, że może bezpiecznie latać astronautów i przezwyciężyć rodzaje wyzwań technicznych, które nękają statek kosmiczny - a także komercyjny oddział lotniczy firmy.
Czytaj więcej
Napęd WARP ze Star Treka to nie science fiction. Otwarcie wrót do podboju kosmosu
Z kolei dla NASA celem jest uniezależnienie Ameryki od Rosji w misjach rotacyjnych i zaopatrzeniowych. Po zakończeniu programu wahadłowców jedynym sposobem na przewiezienie załogi do własnego laboratorium na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej było płacenie około 80 milionów dolarów za miejsce w rosyjskiej kapsule Sojuz, której konstrukcja ma już z grubsza 60 lat. W sumie USA zapłaciły Rosji już prawie 2 mld dol. Starliner to kapsuła załogowa wielokrotnego użytku, która ma ten problem rozwiązać. Podobnie jak kapsuła Dragon, którą z powodzeniem testuje SpaceX Elona Muska. NASA stawia na oba rozwiązania, nie chcą się uzależniać, podobnie jak wcześniej od Rosji, od jednego dostawcy.