"Dziecko choruje, ale L4 w pracy biorę zawsze ja. Mąż mówi, że tak jest lepiej"
Mama i chore dziecko
Bycie pracującym rodzicem, który nie może liczyć na pomoc dziadków, babć, cioć i wujków wcale nie jest łatwe. Pierwsze schody pojawiają się, kiedy trzeba wziąć opiekę na malucha, bo to złapało kolejnego już wirusa w tym miesiącu. Kto wtedy idzie na chorobowe? Zwykle mama, bo przecież praca taty jest ważniejsza, a to kobieta przecież lepiej zajmie się dzieckiem w czasie jego choroby.
"Kobiety w naszym społeczeństwie wcale nie mają łatwo. I tu nie chodzi o jakieś sztandarowe hasła, czy utarte frazesy. U mnie to wygląda tak, że jak dziecko choruje, to L4 w pracy biorę zawsze ja. Mąż mówi, że tak jest lepiej, bo jego praca jest ważniejsza" – zaznacza nasza czytelniczka. Czy naprawdę jest tak, że to kobiety biorą wolne od pracy, bo ich mężowie mogliby nie poradzić sobie z sytuacją, albo zwyczajnie nie jest to dla nich opłacalne? Jak to wygląda naprawdę?
Zobacz wideo Jaką mamą jest Patrycja Sołtysik? Zdradza, co powiedziała jej doradczyni laktacyjna, co odmieniło jej podejście do macierzyństwa. "Możesz się mylić"
L4 na dziecko bierze zwykle matka. Dlaczego?
Chore dziecko
Kiedy dziecko jest chore i wymaga opieki, rodzic może wziąć na nie opiekę. Mowa o tzw. L 4 na chore dziecko. Z takiego prawa może skorzystać zarówno matka, jak i ojciec, pod warunkiem że pracują. Jednak najczęściej bywa tak, że to kobieta zostaje w domu, biorąc zwolnienie od pracy. "Kiedy nasze dziecko poszło do żłobka, ja wróciłam do pracy, myślałam, że już teraz będzie z górki. Nie było. Nasza córka ciągle łapała jakieś wirusy, od jelitówek, po bostonkę i szkarlatynę, po zwykły katar. Nie mogła być wysłana do placówki, więc trzeba było zostać z nią w domu. Nie mamy dziadków na miejscu, ani żadnej chętnej cioci, która by się tego podjęła. Niania głównie ze względów finansowych również nie wchodziła w grę, więc L4 na chore dziecko brałam ja" - zaznacza nasza czytelniczka, która w liście do redakcji zaznacza, że korzysta ze zwolnień na dziecko rzadko, tylko w ostateczności. "Zazdroszczę tym, którzy mając chore dzieci, dogadują się z pracodawcą i pracują z domu, w innym wymiarze godzin, ale wykonują swoją zawodową pracę, bo mają pomoc ze strony męża. Ja na coś takiego liczyć nie mogę" - dodaje.
Chore dziecko
I faktycznie, wielu rodziców L4 na dziecko biorą, kiedy jest ono bardzo chore lub kiedy nie ma babci, lub niani do pomocy, a praca zdalna nie wchodzi w grę. Nieodpłatna pomoc babć przy chorych dzieciach to olbrzymie udogodnienie i dla pracujących mam i ojców.
"Mąż zawsze miał argument, żeby w domu nie zostać. Ważne zebranie w pracy, Olcia woli mamę, ponoć to też ja lepiej dogadywałam się z lekarzami; on nie wie jakie leki trzeba podać. No i ostatni, mój ulubiony argument: L4 jest płatne tylko w 80 procentach, więc on dostanie mniejszą wypłatę i to się mu nie opłaca" – dodaje kobieta.
"Z problemem zostaje sama"
W wielu polskich domach wygląda to podobnie. To matka zwykle zostaje z dzieckiem w domu, wiedząc doskonale, że tym samym zamyka sobie wiele drzwi: do awansu czy podwyżek. Bo chociaż wszyscy zdają sobie sprawę, że w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci i za kilka lat nie będzie komu pracować na nasze emerytury, to kiedy już to dziecko się pojawia, zaczynają się problemy.
"Oczywiście w pracy patrzą na mnie krzywo, że nie chce mi się pracować, a choroba to tylko wymówka. Kiedyś w pracy usłyszałam, że powinnam takie rzeczy przewidywać i odpowiednio reagować, tylko ja bym bardzo chciała wiedzieć, jak to mam zrobić, kiedy jednego dnia dziecko tryska energią, a następnego wraca ze żłobka z plamami na całym ciele. Chore dziecko okazuje się być problemem, ale wtedy ze wszystkim zostaje sama, bo mój mąż ma wtedy pilne spotkanie" – zaznacza autorka listu"