Łukasz Kaczmarek walczy o drugie igrzyska w karierze. Szanse maleją
Łukasz Kaczmarek
Łukasz Kaczmarek nie prezentuje w tym sezonie kadrowym najlepszej formy, jaka pozwalała mu stać się jednym z liderów reprezentacji Polski w poprzednim roku, przez co pod dużym znakiem zapytania stoi jego wyjazd na igrzyska do Paryża. W sobotnim półfinale Ligi Narodów z Francją, zakończonym porażką Biało-Czerwonych 2:3, dostał szansę od trenera Nikoli Grbicia i zmienił Bartłomieja Bołądzia, z którym konkuruje o miejsce w olimpijskim składzie. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet atakujący komentuje swoją sytuację.
- Łukasz Kaczmarek swój olimpijski debiut przeżył trzy lata temu w Tokio. Teraz jego szanse na wyjazd do Paryża maleją
- W sobotę 30-letni atakujący dostał od Nikoli Grbicia szansę w meczu z Francją
- Kaczmarek mówi wprost o jego rywalizacji z Bartłomiejem Bołądziem
- Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Łukasz Kaczmarek w sobotę obchodził w sobotę 30. urodziny, ale pewnie nie tak wyobrażał sobie ich świętowanie – półfinałową porażką w Lidze Narodów, odbywającą się w cieniu jego walki o wyjazd na drugie w karierze igrzyska. O ile w czwartek atakujący reprezentacji Polski znalazł się poza składem na ćwierćfinał z Brazylią, to już dwa dni później trener Nikola Grbić postanowił ostatecznie sprawdzić go przed podjęciem decyzji o składzie na igrzyska. Kaczmarek nie rozpoczął sobotniego półfinału z Francją w wyjściowej szóstce, ale początkowo pojawiał się tylko na podwójną zmianę z Grzegorzem Łomaczem. Na stałe zagościł na boisku od czwartej partii i został do samego końca, zastępując Bartłomieja Bołądzia. Ten, z którym Kaczmarek rywalizuje o miejsce w olimpijskim składzie, nie zawodził w ataku (54 proc. skuteczności), ale trener Nikola Grbić miał inny cel w tej zmianie. — Potrzebowaliśmy wzmocnienia bloku po naszej stronie i stąd zdecydowałem się wprowadzić Łukasza – tłumaczył nam po meczu selekcjoner Polaków.
Kaczmarek ma sposób na trudne momenty. Takie chwile przeżywał już w swojej karierze
O ile rzeczywiście blok dobrze funkcjonował u Kaczmarka (2 punkty i 1 wyblok), to już swojego głównego zadania w ofensywie nie spełniał tak dobrze (27 proc. skuteczności, 2 błędy i 3 razy był blokowany). Nie wywierał także dużej presji na rywalach swoją zagrywką. Wchodząc na boisko, miał jednak świadomość tego, co go czeka.
— Takie mecze, gdy walczysz nie tylko z przeciwnikiem po drugiej stronie siatki, ale i swoimi myślami o trwającej selekcji, nie należą do najłatwiejszych. W swojej przygodzie z siatkówką przeżyłem już kilka takich rywalizacji, więc wiem, jak ważne jest, żeby jednak te myśli od siebie odsuwać. Kiedy wychodzi się na boisko, towarzyszy temu pewien dreszczyk emocji, trzeba po prostu skupić się na swoim zdaniu na bieżąco, a nie rozpraszać myślami o tym, że trener wkrótce podejmie decyzję o tym, kto pojedzie na igrzyska. I ja, i Bartek Bołądź dobrze sobie wzajemnie życzymy – mówi Łukasz Kaczmarek, który trzy lata temu poleciał do Tokio jako zmiennik Bartosza Kurka.
Polacy nie wykorzystali prowadzenia w półfinale Ligi Narodów po pierwszym secie i aż pięciu oczek przewagi w drugiej odsłonie (17:12). Była to dopiero pierwsza porażka Biało-Czerwonych z Francją, odkąd nasz zespół prowadzi Nikola Grbić, choć wcześniej Polacy pokonywali mistrzów olimpijskich dwukrotnie w rundzie interkontynentalnej Ligi Narodów, a nie w spotkaniu decydującym o dalszych losach w turnieju. Można powiedzieć, że sobotni mecz był pierwszym tak dużej rangi od ćwierćfinału olimpijskiego w Tokio, także przegranego przez Polaków po tie-breaku. Podobieństw jest więcej, bo tak trzy lata temu, jak i w sobotę grę Francuzów odmienił rozgrywający Antoine Brizard, który zmienił Benjamina Toniuttiego i prowadził inną dystrybucję w ataku. A w ofensywie dużo lepiej od Jeana Patry’ego radził sobie rewelacyjny Theo Faure (20 pkt, 59 proc. skuteczności w ataku).
— Brizard ma też dużo lepszy blok i zagrywkę niż Toniutti, co też pomogło Francuzom wygrać. Dla nas ta porażka to dobra lekcja, z której na pewno wyciągniemy wnioski i przekujemy w zwycięstwa – zapowiada Kaczmarek.
W niedzielę o godz. 17.00 Polacy zagrają o brąz ze zwycięzcą meczu Japonia – Słowenia. — Brązowy medal dałby nam satysfakcję, że kończymy ten turniej zwycięstwem przed polską publicznością – podsumowuje Kaczmarek.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco