30 osób w klasie i 6 nie ma zagrożenia. Rodzice źli. "Po prostu tego nie skomentuję"
30 osób w klasie i 6 nie ma zagrożenia. Rodzice źli. 'Po prostu tego nie skomentuję'
daPonad połowa klasy z zagrożeniami na koniec roku. Rodzice zastanawiają się, kto za to odpowiada. "To wina systemu. Szkoła ma uczyć, ale nie, nauczyć. Program jest przeładowany i bezsensownie ułożony, uczący bzdur, nieuczący 'życia'. Nauczyciel jest wyłącznie urzędnikiem z rozpisanym co do minuty planem. Dodatkowo słabo opłacanym" - pisze czytelnik.
Zakończenie roku szkolnego za kilka dni, a uczniowie są już po wystawieniu ocen. Ci, którzy otrzymają pozytywne stopnie na świadectwie będą mogli na dwa miesiące zapomnieć o nauce. Sytuacja wygląda jednak inaczej w przypadku uczniów, którzy otrzymali ocenę niedostateczną z danego przedmiotu. Wówczas w wakacje będą musieli przystąpić do egzaminu poprawkowego.
30 osób w klasie i 6 nie ma zagrożenia
Uczniowie
Pod jednym z artykułów udostępnionych na stronie facebookowej edziecko.pl nawiązała się żywa dyskusja dotycząca oceniania uczniów. Chodziło konkretnie o sytuacje, w których przeważającej części klasy grozi ocena niedostateczna na koniec roku. Niektórzy twierdzili, że do takich incydentów doszło w klasach, do których chodzą ich dzieci. Nasunęło się więc jedno pytanie - kto za to odpowiada? Zdaniem części czytelników odpowiedzialni za przekazanie wiedzy są głowie nauczyciele. "Jeśli większość klasy nie rozumie materiału, to, niestety, nauczyciel jest do wymiany. Ja miałam taką chemiczkę, która pracowała z czterema najlepszymi osobami. Reszta albo nadążała, albo nie. Większość utrzymywała sie na poziomie 1-2, niektórzy mieli 3, i te cztery osoby, które miały 5. Nienawidzę czegoś takiego. To nie jest kółko zainteresowań, tylko przedmiot obowiązkowy, oceniany, liczący się do świadectwa. Albo uczą te dzieci, albo niech stworzą sobie jakieś prywatne szkoły dla wybitnych i tam pracują z paroma osobami", "Córka była teraz w pierwszej klasie technikum. W klasie jest ok. 30 osób i tylko 6 osób nie miało zagrożenia. Z tego, co wiem, nauczyciele więcej dawali materiału do domu niż miało być realizowane w szkole... Po prostu ja już tego nie skomentuję", "Przed laty na zastępstwo przyszła pani, która wspaniale wyjaśniała zawiłości matematyki i fizyki. Spowodowała, że od razu polubiłam oba przedmioty i otrzymywałam dobre oceny" - pisali.
Uczniowie
Zobacz wideo Dominik Kuc: Mam nadzieję, że państwo zacznie edukować młode pokolenie w tematyce zdrowia
"Program jest przeładowany i bezsensownie ułożony"
Wśród komentujących nie zabrakło jednak osób zarzekających się, że jest to wina przeładowanej podstawy programowej lub braku chęci ze strony uczniów. "Nie zawsze są winni nauczyciele. Dzisiejsza młodzież często nie ma ochoty się uczyć. Oczekuje tylko dobrych ocen", "To wina systemu. Szkoła ma uczyć, ale nie, nauczyć. Program jest przeładowany i bezsensownie ułożony, uczący bzdur, nieuczący 'życia'. Nauczyciel jest wyłącznie urzędnikiem z rozpisanym co do minuty planem. Dodatkowo słabo opłacanym. W takich warunkach nie chce się, ani uczniowi, ani nauczycielowi", "Polskie szkoły nie uczą myślenia. Nauka polega na wkuwaniu bez zrozumienia i ściąganiu, a potem są takie efekty. Inaczej postawione pytanie, czy zadanie na sprawdzianie i klops, uczniowie nie potrafią go rozwiązać. System nauczania do poprawy. Ten jest zły i przeładowany zbędnymi wiadomościami, a przede wszystkim nie uczy myślenia" - twierdzili czytelnicy.