Von der Leyen i spółka weszli do gry. Oto co wydarzy się dalej
Ursula von der Leyen
Przywódcy UE zatwierdzili w czwartek drugą pięcioletnią kadencję Ursuli von der Leyen na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej. Teraz niemiecka centroprawicowa polityk stoi w obliczu głosowania w Parlamencie Europejskim, które, jak przyznają nawet jej partyjni sojusznicy, będzie jeszcze większym wyzwaniem.
Kiedy w połowie lipca zbierze się 720 europosłów nowej kadencji, będzie musiała przekonać nieco ponad połowę, a więc co najmniej 361. Obecna koalicja socjalistów, liberałów i jej własnego centroprawicowego ugrupowania posiada nieco poniżej 400 mandatów. Niektórzy analitycy przewidują, że wskaźnik odejść wyniesie około 10 procent, co dałoby jej 361 mandatów. Głosowanie może odbyć się już 18 lipca.
W 2019 r. kiedy von der Leyen jako minister obrony zmagała się z politycznym kryzysem w Nieczech została wybrana do objęcia najpotężniejszego stanowiska w UE, zdobywając zaledwie dziewięć głosów poparcia ponad wymagane minimum.
Obecnie pretendentka ma udokumentowane osiągnięcia, ale wiele partii, które poparły ją pięć lat temu, jak "nacjonalistyczne" Prawo i Sprawiedliwość tym razem tego nie zrobi.
Gra liczbowa
Aby po raz kolejny odnieść sukces von der Leyen będzie musiała dokonać niemal niemożliwej kalkulacji politycznej i odpowiedzieć na pytanie, czy trzymać się trzech partii centrum, skręcić w lewo w kierunku Zielonych, czy może poszerzyć swój obóz o część twardej prawicy, do której należy ugrupowanie Giorgi Meloni? W trakcie czwartkowego głosowania liderów UE włoska premier wstrzymał się od głosu.
Wszystkie trzy strategie wiążą się z ryzykiem.
Zabezpieczanie swoich interesów i utrzymywanie wąskiej koalicji jest mało prawdopodobne, aby zapewnić liczby, których potrzebuje von der Leyen. Jej centroprawicowa Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci oraz liberalna grupa Renew mają nieco poniżej 400 mandatów. To niewygodnie skromna większość, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że części tej koalicji — od francuskich Republikanów po irlandzką Fianna Fáil — już zapowiedziały, że nie poprą jej kandydatury. Z kolei zwerbowanie Zielonych może być również ryzykownym posunięciem. Po pięciu latach, w których w dużej mierze sprzeciwiali się von der Leyen, ekolodzy domagają się teraz bycia częścią popierającej ją większości, co dałoby im szansę wpływania na ustawodawstwo, mimo że stracili mandaty w stosunku do wyniku wyborów z 2019 r. Co prawda przyjęcie do takiej koalcji Zielonych zadowoliłoby socjalistów i część Odnowy, to niemal na pewno zraziłoby część centroprawicowej bazy obozu von der Leyen, zwłaszcza potężnych niemieckich chadeków.
Najbardziej ryzykowną strategią ze wszystkich może okazać się jednak próba przyciągnięcia ugrupowania Giorgi Meloni oraz części ugrupowania Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, które zajmuje obecnie trzecie miejsce w Parlamencie. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz celowo unikał angażowania parti Meloni w rozmowy między sześcioma głównymi negocjatorami politycznymi. Jest tak min. dlatego, że w Parlamencie, Socjaliści wyznaczyli czerwoną linię i jeśli von der Leyen pokaże, że zabiega o poparcie szefowej włoskiego rządu, zwyczajnie ją przekroczy.
Co w czasie kolejnej kadencji?
Najbliższe tygodnie będą zdominowane przez negocjacje, które kandydatka przeprowadzi ze starszymi posłami do PE w sprawie tzw. wytycznych politycznych, które będą stanowić podstawę jej programu politycznego. Jeśli w tajnym głosowaniu przegra, nawet jednym głosem, Rada Europejska będzie miała miesiąc na obrady i wyłonienie nowego kandydata, co byłoby bezprecedensowe i mogłoby wywołać kryzys polityczny.
Jeśli zostanie mianowana na kolejną kadencję, będzie mogła rozmawiać z rządami krajowymi na temat ich indywidualnych nominacji na komisarza. Oczekuje się, że von der Leyen ponownie poprosi o dwie opcje z każdego rządu, ale to, jak rozdzieli teki, zależeć będzie od jej decyzji. Ostatnim razem wywołała konsternację po lewej stronie politycznego spektrum tworząc stanowisko komisarza do spraw europejskiego stylu życia, które objął grecki polityk Margaritis Schinas.
Każdego z nowych komisarzy czeka ciężka próba w Parlamencie, a następnie całe kolegium komisarzy — w tym Kaja Kallas, która została wybrana na wysokiego przedstawiciela do spraw zagranicznych — musi w tajnym głosowaniu zdobyć poparcie większość posłów.
Jeśli chodzi o António Costę, który zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej co najmniej do czerwca 2027 r., może on odetchnąć z ulgą, ponieważ nie potrzebuje poparcia Parlamentu.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco