"The Boys" to najlepszy serial na świecie. Nie zapraszam do dyskusji
Relację widza z "The Boys" ustawia właściwie od razu scena z samego początku pierwszej serii. Oto chłopak i dziewczyna idą sobie ulicą, oboje młodzi i szczęśliwi. Wydaje się, że świat jest ich i nie ma przeciwności, z którymi sobie nie poradzą. Trzymają się za ręce, patrzą w oczy. i wtem uderza gwałtowny podmuch powietrza, a z dziewczyny zostaje miazga. Czas zwalnia, jej krew i tkanki wirują w powietrzu. Chłopak patrzy na swoje ręce, w których nadal trzyma dłonie dziewczyny. Same dłonie.
Dlaczego ta scena pełni rolę formacyjną? Bo po niej albo z niesmakiem sięgasz po pilota i przełączasz (czy też w ogóle idziesz zwymiotować), albo przyjmujesz konwencję i wchodzisz w ten świat w całości.
A dlaczego o tym piszę? Bo w czwartek, 13 czerwca na Prime Video debiutuje kolejny, czwarty już sezon serialu. Tego dnia będzie można obejrzeć pierwsze trzy odcinki czwartej serii. Kolejne będą ukazywać się co tydzień, aż do wielkiego finału sezonu 18 lipca (łącznie 8 odcinków).
O czym jest serial "The Boys"
To teraz o co chodzi w serii - już streszczam tym, którzy nie wiedzą. Otóż mamy rzeczywistość, w której istnieją superbohaterowie. Chronią zwykłych ludzi przed złem i występkiem. Są też przy okazji prawdziwymi celebrytami, z rozbudowanymi celebryckimi aktywnościami. I tak: mają prężnie działające media społecznościowe, własne linie produktów i usług sygnowanych swoim imieniem, grają w filmach i goszczą w talk-show. Jakby przy okazji głaszczą dzieci po główkach, zachęcają do ćwiczeń i zdrowego odżywiania. Tyle że to wszystko ściema. Bo oni nie są szlachetnymi supermanami, którzy własną piersią osłonią niewinnych i bezbronnych i nie pragną nic w zamian. Nie. Oni są źli. I to w różnej skali źli. Od małostkowości, podłości i egoizmu po prawdziwe zło. Takie, że nawet bondowscy złoczyńcy mogą się schować.
Zobacz wideo Twórca "Red is Bad" dostał od Zjednoczonej Prawicy pół miliarda złotych
A przeciw tej napędzanej chciwością korporacji (bo owi superbohaterowie są pracownikami korporacji, która tłucze na nich naprawdę grubą kasę) superbohaterskiej grupie staje barwna banda straceńców, którzy chcą obnażyć przed światem prawdę o "supkach". Oraz skopać im tyłki.
Taki jest punkt wyjściowy fabuły. A to, co dzieje się przez pierwsze trzy sezony, to czyste wariactwo, radosne epatowanie przemocą, łamanie konwencji i tabu. Myślę, że tych, którzy "The Boys" widzieli i nie wyłączyli po pierwszych minutach, nie trzeba specjalnie zachęcać do czwartego sezonu. A dla wszystkich innych subiektywna lista, co w tym serialu jest tak przyciągającego.
Homelander. Bardzo czarny czarny charakter
Znacie to uczucie, kiedy w filmie czy serialu o superbohaterach niby wszystko gra, ale ten czarny charakter jakiś taki mdły i bez wyrazu? No to "The Boys" to nie jest ten przypadek. Głównym "złolem" jest Homelander (w polskiej wersji językowej zyskał miano "Ojczyznosław", ale wolę pozostać przy oryginalnym imieniu). Jest to ktoś w rodzaju Supermana - niepokonany, umie latać, ma rentgenowski wzrok, trykot i gustowną pelerynę. Idealny wzór do naśladowania i bohater na opakowania płatków śniadaniowych. A przy okazji psychopata, manipulator i egoista. Gość o supermocach, który nie liczy się z niczym i nikim, bez wahania zabije każdego, kto mu się nie podoba, a do tego jest silnie przekonany, że absolutnie zawsze ma rację. Co może pójść źle? Cóż… wszystko.
Do tego grający Homelandera Antony Starr tak znakomicie stapia się z rolą, ma tak intensywne spojrzenie i tak sztuczny, kurczowy uśmiech, że widz ma ciarki od samego patrzenia.
The Boys, czwarty sezon
The Boys, czwarty sezon Prime Video, materiały prasowe
"The Boys". Czyli po prostu chłopaki
A właściwie nie same chłopaki, ale o tym za chwilę. Skoro mamy pierwszoligowy czarny charakter, to jest potrzebna przeciwwaga, by móc ściskać kciuki za tych dobrych. W historię wchodzimy razem z Hugh, który jest najzupełniej i niezaprzeczalnie zwyczajny. Zero supermocy, zero szczególnych zdolności. Hugh to właśnie ten chłopak, który na początku serialu zostaje z dłońmi swojej dziewczyny w rękach. I ta jego zwyczajność i prostolinijność pozwala widzowi odetchnąć: "uff, nie wszystko tu jest wariackie i na sterydach. Jest tu też taki typ jak ja". Bohater, którego gra Jack Quaid (ciekawostka genealogiczna: jest synem Meg Ryan i Dennisa Quaida), jest nieco zagubiony w świecie bezwzględnych "supków", ale przy tym dzielny i uroczy.
Uroczy za to nie jest Butcher, po naszemu "Rzeźnik". I on nie ma supemocy - przynajmniej na początku - ale bezwzględnością nie ustępuje czarnym charakterom. Kiedy pojawia się na ekranie, wiadomo że wybite zęby i wyprute flaki będą latać nisko. Karl Urban, który wcielił się w Rzeźnika, największą popularność zyskał grając Eomera we "Władcy Pierścieni". Tu zamiast jeźdźcy Rohanu bliżej mu raczej do jeźdźca Apokalipsy. I zdecydowanie wolę go w tym wydaniu.
Siły dobra uzupełniają Cycuś Glancuś, Francuz oraz Niewiasta. Każde z nich mniej lub bardziej straumatyzowane, ze skomplikowanymi relacjami ze światem i ledwie ukrywanymi - albo i wcale nie ukrywanymi - problemami z agresją. I ten oto doborowy skład staje do walki z superbohaterami wspieranymi przez wszechwładną korporację. Kto by nie trzymał kciuków?
The Boys, czwarty sezon
The Boys, czwarty sezon Prime Video, materiały prasowe
Świętości nie istnieją. Nie oglądaj "The Boys" z dziećmi
Mówię poważnie. Twórcy serialu nie uznają, że są są jakieś granice, których nie należy przekraczać. Przykładowo uznali, że świetnym pomysłem będzie przebicie się rozpędzoną motorówką przez ciało bardzo sympatycznego walenia. Tak, w tej scenie leje się bardzo dużo krwi. Nie brakuje żartów z seksu - opisy pozwolę sobie pominąć. Nawet gdy występuje w nich rozgwiazda.
Bohaterowie borykają się też z poważnymi problemami. Młoda superbohaterka Starlight (w polskiej wersji: Gwiezdna) trafia do elity "supków" z castingu i od razu pada ofiarą obrzydliwego molestowania seksualnego - choć określenie "gwałt" jest bardziej na miejscu. Długo próbuje się z tym uporać i jest w tym całkiem sama. Inna bohaterka - która pojawia się w czwartym sezonie - jest bardzo mądra, ale co z tego, skoro i tak nikt jej nie słucha, bo jest czarna.
Mamy też mechanizmy działania korporacji, z grą interesów, władzą pieniądza i wszystkimi niepożądanymi zachowaniami, które się wynikają z dwóch powyższych. To korporacja uznaje co jej się opłaca, co nie. Jeśli ma problem, to zamiata go pod dywan. Jeśli już nie da się pewnych rzeczy nie dostrzegać - kłamie w żywe oczy.
A to wszystko dzieje się w szalonym tempie. Akcja pędzi na łeb na szyję i wręcz ocieka czarnym humorem. Takie produkcje o superbohaterach to ja rozumiem. Poproszę więcej.