Iza zamieszkała w centrum Krakowa. "Rzeczywistość szybko mnie uderzyła" [LIST]

17/06/2024

Rynek Główny w Krakowie

Można pomyśleć, że mieszkanie w centrum dużego miasta wiąże się z samymi pozytywami — wszędzie blisko, samochód niepotrzebny, dobrze zorganizowana komunikacja, a także mnóstwo lokali usługowych każdego rodzaju. Jak się jednak okazuje, mieszkańcy centrum wcale nie uważają, żeby ich lokalizacja była zaletą. O swoim rozczarowaniu napisała nasza czytelniczka, która ze wsi przeprowadziła się do centrum Krakowa.

Poniżej publikujemy całą treść listu.

Decyzja o przeprowadzce

Do Krakowa przeniosłam się rok temu, wcześniej mieszkałam na wsi. W poprzednich latach nieraz tutaj bywałam i myślę, że mogę powiedzieć, że jeszcze przed przeprowadzką znałam to miasto całkiem dobrze. Oczywiście podczas swoich eskapad najczęściej odwiedzałam centrum i te bardziej reprezentatywne dzielnice, ale zdarzało mi się pojechać nawet do tych bardziej odległych części miasta.

Kraków zawsze mnie urzekał, najbardziej lubiłam Podgórze, Kazimierz oraz, co może zaskoczyć Nową Hutę (ale tę starą część). Kiedy więc pojawiła się perspektywa pracy w tym mieście i konieczność przeprowadzki, czułam głównie ekscytacje. Od razu rozpoczęłam poszukiwania kawalerki — nie jestem już studentką i perspektywa dzielenia mieszkania z młodymi uczącymi się ludźmi żądnymi imprez niespecjalnie mi odpowiadała. Większe mieszkanie z kolei nie było mi potrzebne.

Kamienice w dzielnicy Kazimierz, Kraków

Wymarzone mieszkanie

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ceny jak z kosmosu. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że kiedy nastąpiła ta podwyżka cen za wynajem, to w Krakowie ten wzrost był największy. Dlatego nie parzyłam już aż tak na lokalizację, mam własny samochód, więc stwierdziłam, że najwyżej będę nim dojeżdżać do pracy. Jedyne, na czym mi zależało, to żeby część sypialniana była w jakiś sposób oddzielona od części dziennej, nie chciałam spać w kuchni.

Po obejrzeniu kilku mieszkań w różnych lokalizacjach w końcu znalazłam to wymarzone i to jeszcze w cenie, która mi odpowiadała. Wcale nie przesadzam używając słowa "wymarzone".

[object Promise]

Udało mi się znaleźć mieszkanie w mojej ulubionej dzielnicy, czyli na Kazimierzu. Nigdy nie sądziłam, że takie lokum może być na moją kieszeń, wydawało mi się to wręcz nierealne. Samo centrum miasta, wokół piękne kamienice, liczne lokale gastronomiczne i ten specyficzny klimat — po prostu bajka. Byłam bardzo podekscytowana, nie mogłam się doczekać przeprowadzki i każdej nocy wyobrażałam sobie, jak urządzę moje nowe mieszkanie.

Mieszkanie w centrum nie takie fajne

Rzeczywistość dosyć szybko mnie uderzyła i okazała się być zgoła inna, niż sobie wyobrażałam. Po pierwsze, centrum miasta, ale żadnego większego supermarketu, by zrobić zakupy. Wokół same sklepy z zielonym płazem, w którym oczywiście można kupić podstawowe produkty, ale nie ma mowy o większych zakupach.

[object Promise]

Kiedy przychodzi wieczór, mieszkanie na Kazimierzu naprawdę staje się udręką. Nie raz budzę się w środku nocy, ponieważ z ulicy dobiegają głośne krzyki, śpiewy, czy inne dźwięki. Wszystko zaczyna się już ok. godz. 19, chociaż wtedy jest jeszcze w miarę spokojnie, z każdą kolejną godziną jest za to coraz gorzej i głośniej. Hałas trwa zazwyczaj do godz. 4 nad ranem. Pod moimi oknami non stop przechodzą mniejsze bądź większe grupy ludzi. Mam szczęście jeśli nie są pijani, wtedy nie są aż tak nieznośni.

Najgorzej jest, kiedy mam do czynienia z grupą osób nietrzeźwych. Nie zliczę, ilu różnych dramatów byłam świadkiem przez ostatni rok. Oczywiście owe dramaty z reguły są skutkami upojenia alkoholowego. Kłótnie, rozstania albo nadmierne okazywanie sobie uczuć — na Kazimierzu znajdziesz cały pakiet. Kiedy opowiedziałam siostrze, jakie rzeczy dzieją się pod moimi oknami, śmiała się, że nie potrzebny mi telewizor.

Ludzie przed jednym z lokali na krakowskim Kazimierzu

Za dnia wcale nie jest lepiej

Kiedy przychodzi poranek, sytuacja wcale nie ulega znacznej poprawie. Może faktycznie hałasu nie ma, ale poranny spacer, zwłaszcza po weekendzie nie jest dobrym pomysłem. W wielu miejscach pozostawione są śmieci, głównie opakowania po jedzeniu na wynos i butelki. Często leżą koło przepełnionych koszy na śmieci, co uważam, że jest ok, ale nierzadko pozostawiają je także na ławkach, murkach, czasem nawet na ulicy, przy drzwiach jakiegoś budynku.

[object Promise]

Kazimierz jest dzielnicą żydowską, więc bardzo często można tu spotkać przedstawicieli tego narodu, nierzadko ortodoksyjnych. Niedaleko mojej kamienicy jest jeden z ważniejszych punktów, do których udają się chyba wszystkie wycieczki żydowskie. Nie ma w tym nic złego, poza tym, że nieraz zdarzyło się, bym z balkonu obserwowała grupę mężczyzn lub dziewcząt śpiewających i tańczących przy tym miejscu. I o ile, kiedy dzieje się to w dzień, nie mam z tym problemu, tak o godz. 23 ich śpiew i krzyki są naprawdę uciążliwe.

Pamiętam, że gdy znalazłam to mieszkanie, nie mogłam trochę uwierzyć, że lokum znajdujące się w centrum miasta może tyle kosztować. Wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi, teraz myślę, że taka cena mogła mieć związek z tym, co dostałam w pakiecie. Hałas, śmieci i mnóstwo turystów.

Iza