Francuzi mobilizują się, żeby "wszystko zmienić". "Boimy się wojny domowej"

Paryżanie stoją w kolejce, by oddać głos w dzisiejszych przedterminowych wyborach parlamentarnych

— Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że wybory, w których właśnie biorą udział, będą miały wpływ na to, co dzieje się w całej Europie: na wojnę w Ukrainie, na Unię Europejską. Ale wolą żyć w swojej bańce i głosować na kogoś, kto dobrze wypada na zdjęciu — mówi Baptiste, Francuz, który mieszka w Polsce. We Francji dziś najważniejsze wybory parlamentarne od lat.

• Dzisiaj we Francji odbywają się przedterminowe wybory parlamentarne
• Francuzi mobilizują się do głosowania w mediach społecznościowych
• Paryżanie deklarują tłumny udział w wyborach. Wczoraj w tym mieście odbyła się parada równości i nie zabrakło akcentów politycznych
• Ci, którzy spodziewają się wygranej skrajnej prawicy, obawiają się zamieszek w kraju
• Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Francja żyje dziś wyborami parlamentarnymi, o których mówi się, że są najważniejszymi od kilkudziesięciu lat, bo mogą "wszystko zmienić". Choć Paryż bawił się wczoraj do rana podczas zorganizowanej z pompą parady równości, Paryżanie dziś licznie stawią się przy urnach, o czym informują w mediach społecznościowych. Niektórzy na Instagramie nakładają specjalny filtr "Front Populaire", inni ostrzegają: "Jeśli chcesz zagłosować na skrajną prawicę, nie chcę cię widzieć na liście moich znajomych". I nawołują: "Głosujmy, nie pozwólmy szaleństwu, nazizmowi i faszyzmowi rozgościć się we Francji".

"Wielka mobilizacja"

Magdalena, która mieszka w Paryżu od 17 lat, mówi, że wszyscy jej znajomi głosują na Lewicę.

— Z tego, co widzę na social mediach, to wszyscy są bardzo zmobilizowani. Nawet ci, którzy bawili się do późno, publikują wpisy o tym, że idą na wybory nieważne, w jakim by byli stanie. Ci, których nie ma w kraju, upoważnili bliskich do oddania głosu na Nouveau Front Populaire.

Mieszkający w Bordeaux Patrick mówi wprost: głosuję, bo boję się wszystkiego, co skrajne.

— Jasne, pewne zmiany są potrzebne i pewnie część z rzeczy proponowanych przez Zgromadzenie Narodowe trzeba będzie jakoś wprowadzić. Macron też święty nie jest — dodaje. — Ale jest gwarancją jakiejś stabilizacji, proeuropejskości. Przeraża mnie myśl, że ekstremalna prawica będzie sprawowała władzę. Wiem, że oni wygrają, a to są rasiści. Wiesz, co się wydarzy dziś wieczorem? Cała policja jest zmobilizowana, bo ludzie po ogłoszeniu wstępnych wyników wyjdą na ulice. Nie wiem, jak to się stało, że doszliśmy do tego punktu.

— Boimy się z żoną wojny domowej we Francji. Wiesz,

ilu tu jest imigrantów? Wiadomo, co Le Pen chce z nimi zrobić. Będą zamieszki, kraj pogrąży się w chaosie. W waszym kraju jest PiS, ale oni nie są aż tak niebezpieczni, jak Le Pen, Bardella i Zjednoczenie Narodowe.

Wszystko z nienawiści do Macrona

Aktywiści namawiają niezdecydowanych i tych, którzy deklarują, że nie wezmą udziału w wyborach, żeby jednak poszli do urn. W internecie publikują emocjonalne wpisy, w których namawiają Francuzów do "ratowania kraju".

"To dzięki naszym działaniom i naszej jedności wygramy! Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy przekonać ludzi i wyjść i zagłosować w niedzielę, nie zapominajmy, że każdy głos ma znaczenie (wyborcy ZN nie wstrzymają się od głosu, więc pokażmy im, na co nas stać) — można przeczytać w jednym z nich.

Baptiste mieszka w Polsce, ale do głosowania w jego imieniu upoważnił swojego ojca. Mówi, że Macron miał rację, organizując przedterminowe wybory. Pokazał słabość polityków i ich prawdziwą motywację

— W ciągu tych trzech tygodni zarówno lewica, jak i prawica "eksplodowały", polityka przypominała gorący, gotujący się bulion. Szybko okazało się, że nikt nie walczy o to, co jest naprawdę ważne dla Francji i dla Francuzów. Politycy działają z pobudek egoistycznych, bez problemu zmieniają barwy i poglądy. Uważam, że to, co się wydarzyło we Francji, wynika z nienawiści do Macrona, a patrząc na jego poczynania z boku, to naprawdę świetny polityk, który zrobił dla tego kraju wiele dobrego.

38-latek podkreśla, że sukces skrajnej prawicy nie byłby możliwy, gdyby nie media społecznościowe.

— Żona mojego kolegi z pracy jest wykładowczynią w wyższej szkole rolniczej. Jest studenci to często również dzieci imigrantów, pochodzących na przykład z Maroko. Zapytała ich. na kogo będą głosować, podali nazwisko Bardelli. Na pytanie o to, co stoi za tym wyborem, odpowiadają: Świetnie wygląda i ma fajne konto na TikToku.

— Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że wybory, w których właśnie biorą udział, będą miały wpływ na to, co dzieje się w całej Europie: na wojnę w Ukrainie, na Unię Europejską. Ale wolą żyć w swojej bańce i głosować na kogoś, kto dobrze wypada na zdjęciu.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco