"Jeździłam na kolonie do domków bez łazienki. Dziś jak w hotelu nie ma basenu, syn nie jedzie"
Nadchodzą długo wyczekiwane wakacje. Rodzice od kilku tygodni główkują, jak mogą zorganizować swoim dzieciom czas w tym okresie. Niemalże od zawsze najpopularniejszą metodą, jest wysłanie dziecka na obóz. Te sprzed lat nie przypominają jednak tych obecnych. "Mój syn ma wymagania, jak jakiś lord" - przyznaje Sylwia.
Kilkadziesiąt lat temu obozy i kolonie były główną atrakcją dla dzieci podczas wakacji. Jeździła na nie większość dzieci, ponieważ były dość tanie, a uczestnicy mieli zapewnionych wiele atrakcji.Do dziś wiele osób z łezką wzruszenia w oku wspomina, jak jeździło do PRL-owskich domków, jednak nikt nie narzekał, a kiełbasa czy ziemniaki z ogniska były największym rarytasem. Współczesne wyjazdy zdecydowanie się różnią.
Zobacz wideo Triki, które pomogą wam zaoszczędzić pieniądze przy planowaniu wakacji. W te dni kupuj bilety [MAMY CZAS]
Chce wysłać syna na obóz lub kolonie. "Nie mogę już słuchać jego wymagań"
Napisała do nas Sylwia spod Warszawy, mama 12-letniego Wiktora. Kobieta od kilku tygodniu szuka obozu lub kolonii dla syna, jednak chłopak na nic nie może się zdecydować.
Mój syn zachowuje się, jak jakiś lord. Jak pokazuje mi oferty, to zawsze kręci nosem, że czegoś nie ma. A to warunki słabe, a to pokoje dla kilku osób, a on wolałby tzw. dwójkę. A to łazienka jedna na korytarzu, no ręce opadają. Za moich czasów jeździło się do rozpadających PRL-owskich domków obitych sidingiem i nikt nie marudził, wszyscy byli przeszczęśliwi
- oburza się kobieta. Dodaje, że chociaż ona nie miała na obozach luksusów, to "są to najpiękniejsze wyjazdy w jej życiu". Przyznaje, że nikt nie narzekał na warunki, chociaż te pozostawiały wiele do życzenia.
Na zdjęciu: Dzieci na koloniach.
Na zdjęciu: Dzieci na koloniach. Fot. Anna Bedyńska / Agencja Wyborcza.pl
Nie ma basenu? To syn nie chce jechać
Na początku czerwca nasza czytelniczka znalazła, jak się jej wydawało, ciekawą ofertę dla swojej pociechy. Kolonie nad morzem, w ładnym hotelu z dobrymi opiniami i ciekawym programem.
Ostatnio znalazłam świetny wyjazd, chociaż drogi, nad morzem. Ciekawe zajęcia sportowe, fajny hotel. Wiedziałam, że mąż jak zobaczy cenę, to się zagotuje, ale stwierdziłam, że trudno, nie będziemy już oszczędzać na naszym jedynaku. A Wiktor przejrzał zdjęcia i... skomentował, że jak w hotelu basenu nie ma, to on nie jedzie! Aż się zagotowałam, jakiego basenu, przecież nad morze ma jechać, na basen to sobie może koło domu iść!
- oburza się nasza czytelniczka. "Powiedziałam Wiktorowi, że powinien jechać na prawdziwy obóz, taki, gdzie będzie musiał sobie toaletę w lesie zrobić, gdzie nie ma pryszniców, a na obiad codziennie jest kiełbasa z ziemniakami z ogniska i czerstwy chlebem, to by się życia nauczył! A on to, że jedyne co może powiedzieć, to że mi współczuje. Myślałam, że wyjdę z siebie!" - oburza się kobieta.
Sylwia rozmawiała z mężem o całym zdarzeniu, a ten stwierdził, że powinni zarezerwować wyjazd, który sami wybiorą i postawić syna przed faktem dokonanym. Uważa, że chłopak "powinien nauczyć się życia" i wiedzieć, że życie nie wygląda tak, że wszystko się dostaje na tacy.
Mąż znalazł jakieś kolonie nad jeziorem w domkach, do których chyba moi rodzice w młodości jeździli i powiedział, że je klepnie, czy nam się to podoba, czy nie. Mam wątpliwości, Wiktor nie jest przyzwyczajony do takich warunków, nie odnajdzie się. A mąż się upiera i mówi, że syn dowie się o warunkach dopiero na miejscu, no nie wiem... Moim zdaniem to nie jest fair wobec dziecka
- obawia się Sylwia. Kobieta nie ukrywa, że ma wrażenie, iż syn w ogóle nie chce nigdzie jechać i liczy na to, że zostając w domu, będzie mógł grać do woli na konsoli i komputerze. W końcu nikogo nie będzie w domu, więc nikt nie będzie wiedział, ile czasu spędza przed ekranem.
Dziecko to nie robot!
Choć czasem takie radykalne rozwiązania wydają się słuszne, jednak pamiętajmy, że mamy do czynienia z żywym człowiekiem, a nie robotem, który będzie wykonywał wszystkie polecenia rodziców bez mrugnięcia okiem. Syn pani Sylwii wydaje się być mocno przywiązany do swojej wizji wakacji. Warto byłoby dowiedzieć się dlaczego. Być może obawia się samodzielnego wyjazdu? A może są to jeszcze inne powody? Jedyne czego można być pewnym to fakt, że mam i tata Wiktora na pewno nie poznają ich, jeśli zmuszą syna do wyjazdu.
Czy nasza czytelniczka powinna zgodzić się na "podstęp" męża i wysłać syna na kolonie o standardzie, który z pewnością nie przypadnie mu do gustu? Dajcie znać co myślicie w komentarzach, albo na [email protected].
Uratujmy szkołę Kiry w Polsce. Tej w Ukrainie już nie ma. Gazeta.pl i Ukrayina.pl są partnerami medialnymi zbiórki Fundacji PCPM na przetrwanie Centrum Edukacji dla kilkuset dzieci uciekających przed wojną. Wesprzyj na pcpm.org.pl/szkola