Zdobył tytuł Ninja Warrior. Zdradza kulisy programu: bywały nieprzyjemne sytuacje
Jan Tatarowicz
— Gdy w 8. edycji zostałem zdyskwalifikowany, to byli tacy zawodnicy, którzy poklepywanie mnie po plecach i mówili: “Janek, podniesiesz się, dasz radę, kolejna edycja twoja”, a po cichu śmiali się z mojego niepowodzenia — upatrywali w tym swoją szansę — mówi Plejadzie Jan Tatarowicz, pierwszy Polak z tytułem Ninja Warrior. Zawodnik zdradza kulisy programu, a także opowiada o dorastaniu bez rodziców.
Jan Tatarowicz w rozmowie z Plejadą:
- opowiada o przygotowaniach do programu “Ninja Warrior Polska”
- wyjawia, że na planie formatu nie zawsze panowała przyjazna atmosfera
- podkreśla, że górę Midoriyama zdobywał też z myślą o rodzicach, którzy odeszli, gdy był dzieckiem
- dzieli się wspomnieniami ze wspólnych chwil z tatą
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie Onet.pl
Natalia Wolniewicz, Plejada.pl: Jesteś 11. osobą na świecie z tytułem Ninja Warrior. Zdążyłeś już ochłonąć? Jakie emocje ci teraz towarzyszą?
Jan Tatarowicz: To dla mnie spełnienie moich marzeń, realizacja swoich sportowych ambicji. Chyba nigdy w życiu nie miałem jeszcze tak trudnego wyzwania, jak dojście do góry Midoriyama i pokonanie jej.
Siedem razy próbowałeś swoich sił w programie, jednak zawsze coś stało na przeszkodzie, by sięgnąć po wygraną. Jak wyglądały twoje przygotowania do programu? To nie były miesiące — raczej trzeba liczyć to w latach.
Trenowałem jeszcze przed powstaniem programu. Ćwiczyłem kalistenikę — to trening z własną masą ciała, bazujący głównie na podciąganiu czy pompkach. Później zacząłem robić ćwiczenia siłowe. Śledziłem pierwszą edycję programu “Ninja Warrior Polska” — wtedy podjąłem decyzję, że właśnie tym się zajmę. Zgłosiłem się do drugiej edycji, ale nie ćwiczyłem wcześniej na podobnych torach. Po opuszczeniu planu poszedłem na zajęcia ninja i tak zaczęła się moja przygoda właśnie z tym sportem.
W programie wielokrotnie pojawiały się problemy — nigdy nie rezygnowałeś. Komu i co chciałeś udowodnić, zdobywając ten tytuł?
Chciałem udowodnić sobie, że mogę to zrobić — w końcu sam sobie postawiłem to wyzwanie. Chciałem też pokazać, że naprawdę możemy przełamywać swoje bariery, cały czas podnosić poprzeczkę. Myślę, że w programie udowodniłem, że naprawdę można robić rzeczy niemożliwe.
Miewałeś momenty zwątpienia? Wielu ludzi po drugim, trzecim podejściu po prostu by się poddało.
Nigdy nie zwątpiłem w ten cel. Oczywiście miałem wzloty i upadki. Były momenty, kiedy nie za bardzo mi się chciało trenować. Ale nigdy nie pomyślałem o tym, żeby zrezygnować.
“Fałszywość i kłamstwo mają krótkie nogi”
Program wywołuje wiele emocji, ale co tak naprawdę dzieje się na planie? Jaka panuje tam atmosfera? Czuć w studiu rywalizację?
Bardzo długo panowała bardzo przyjazna i koleżeńska atmosfera. Bardzo się szanowaliśmy. Ale w 7. edycji wyznaczyłem granicę i od tego momentu zaczęło się wszystko psuć. Wspiąłem się na górę Midoriyama pół sekundy po upływie czasu. Naprawdę niewiele mi brakowało już wtedy, żeby ją zdobyć. Wtedy udowodniłem wszystkim w Polsce, że jestem w stanie to zrobić — że Polacy są w stanie to zrobić, bo oczywiście bardzo wielu zawodników porównuje się do mnie.
Od tego momentu zaczęła się rywalizacja — kto pierwszy zdobędzie tytuł Ninja Warrior Polska.
[object Promise]
Niedługo później udowodniłem im, że mogę to zrobić, a oni odpadali w takim momencie rywalizacji, w którym wydawałoby się, że nie da się popełnić błędu.
[object Promise]
“Chciałem być potraktowany na tych samych warunkach, jak inni zawodnicy”
Bardzo dużo emocji wywołały twoje podziękowania w finale. Opowiedziałeś o stracie rodziców. Dlaczego w poprzednich edycjach nie podzieliłeś się swoją historią?
To było zaplanowane od początku. Postanowiłem sobie, że opowiem o swoim dzieciństwie tylko wtedy, kiedy osiągnę wielki sukces. Nie chciałem, żeby inne osoby odniosły wrażenie, że dzięki historii i trudnym doświadczeniom miałem w programie łatwiej czy szybciej przeszedłem casting. Często mówi się, że ktoś wygrał program, bo “miał niezłą historię”. Chciałem być potraktowany na tych samych warunkach, jak inni zawodnicy. Po drugie chciałem zostawić element zaskoczenia i dać nadzieję tym dzieciom, które również mają trudne doświadczenia życiowe — czy to strata rodziców, czy to pozostanie w domu dziecka. Chciałem im pokazać, że pomimo tego, że mamy trudny start, to możemy pokonywać te przeszkody zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Trudne dzieciństwo miało wpływ na to, czym się dzisiaj zajmujesz? Poprzez sport chciałeś stać się silniejszy także psychicznie?
Na pewno trudne doświadczenia w jakiś sposób mnie ukształtowały. Ale sport nie był w tym przypadku ucieczką. Zawsze byłem aktywny.
[object Promise]
Jak zmieniło się twoje życie po programie? Widzowie piszą do ciebie, dzielą się swoimi historiami?
Dostaję mnóstwo wiadomości od osób nie tylko, które miały właśnie trudności życiowe, ale i od zwykłych ludzi, których zmotywowałem do tego, by coś zmienili w swoim życiu i przełamywali swoje bariery. Nie nadążam z odpisywaniem, ale co mnie cieszy to to, że nie spotkałem się z docinkami czy negatywnymi komentarzami.
Najbliżsi, np. rodzina zastępcza, wspierali cię w twojej pasji?
W jakiś sposób mnie wspierali.
Górę Midoriyama zdobywałeś z myślą o swoich rodzicach?
Na pewno przyświecała mi trochę ta myśl.
[object Promise]
Czego ci życzyć jak cel, który sobie założyłeś, jest już osiągnięty?
Żeby woda sodowa nie uderzyła mi do głowy (śmiech). Raczej nie odbije, bo wspiera mnie bardzo mocno Ola, moja partnerka i czuwa nad wszystkim, żebym nie zgłupiał, nie zwariował. Bardzo mnie wspiera i razem otwieramy też salę treningową, więc niech ona hula, niech ona dostarcza dużo radości.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. W serwisie Plejada.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wydarzeniach show-biznesowych. Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku, Instagramie, YouTubie oraz TikToku.
Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected].