Wrze po skandalu w LM, Polacy oszukani. Słyszymy: nie o to chodzi
Industria Kielce
— Być może to wypaczyło wynik meczu. Oczywiście teraz dywagujemy, czy Artem by rzucił, czy nie, ale co do zasady uważam, że sędziowie zagwizdali za wcześnie — mówi nam wprost Artur Siódmiak. Podobnego zdania był także inny były reprezentant Polski Karol Bielecki, lecz on był jednak trochę bardziej powściągliwy.
- Industria Kielce odpadała z Ligi Mistrzów w niewiarygodnych okolicznościach, a największe kontrowersje budzi sytuacja z ostatnich sekund regulaminowego czasu gry
- — Na pewno kielczanie zostali skrzywdzeni i nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły, że wcześniej nie wykorzystali jakichś sytuacji sam na sam, gry w przewadze itd., bo to nie o to chodzi — mówi były reprezentant Polski Artur Siódmiak
- — Myślę, że sam fakt złożenia tego protestu będzie swego rodzaju symbolem — zaznacza w rozmowie z nami były reprezentant Polski Karol Bielecki
- Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Industria Kielce nie wystąpi w Final Four Ligi Mistrzów. Polski klub odpadł z rozgrywek po dwumeczu w ćwierćfinale z Magdeburgiem. W pierwszym meczu kielczanie wygrali 27:26, a w rewanżu przegrali 22:23, co sprawiło, że wyłonić zwycięzcę musiały rzuty karne. W nich lepsi okazali się gracze z Magdeburga (4:3) i to oni awansowali do półfinału Ligi Mistrzów.
Wiele kontrowersji wzbudziła jednak decyzja sędziów podczas ostatniej akcji kielczan na kilka sekund przed końcową syreną. Sędziowie przerwali akcję mistrzów Polski, odgwizdując faul rywali, mimo że gracz Industrii zdołał celnie podać do kolegi, który wyszedł na dogodną pozycję i mógł zdobyć bramkę. Sfrustrowany był nawet Tałant Dujszebajew, który wbiegł na boisko i łapał się za głowę.
Zgoda wśród byłych reprezentantów Polski po skandalu w Lidze Mistrzów
Do sprawy odnieśli się w rozmowie z nami dwaj byli piłkarze reprezentacji Polski. Artur Siódmiak i Karol Bielecki są zgodni. Sędziowie popełnili błąd, a gra powinna być kontynuowana.
— Wydaje się, że sytuacja była czysta. Nasz zawodnik podawał do koła, a piłka trafiła do Karaleka. Miał sytuację bramkową, sędzia przerwał i zarządził rzut wolny — mówi Bielecki.
— Można to rozpatrywać w kategoriach pomyłki sędziowskiej. Na pewno kielczanie zostali skrzywdzeni i nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły, że wcześniej nie wykorzystali jakichś sytuacji sam na sam, gry w przewadze itd., bo to nie o to chodzi. Chodzi o tę konkretną sytuację. W mojej ocenie po prostu nie powinni tego przerywać. Zbyt wcześnie zagwizdali, przerywając akcję. Moim zdaniem niesłusznie. Kielczanie mieli doskonałą pozycję do oddania rzutu. Karalek był w powietrzu. Być może to wypaczyło wynik meczu. Oczywiście teraz dywagujemy, czy Artem by rzucił, czy nie, ale co do zasady uważam, że sędziowie zagwizdali za wcześnie — ocenia Siódmiak.
— Sędziowie mogli przetrzymać tę akcję, bo tak się czasami robi, że nie raz na faulu się puszcza, chyba że było tam może jakieś przejście linii pola bramkowego. Tego nie wiemy, bo tego powtórki nie pokazały, tylko pokazały, że Daniel chyba podał piłkę, która nie była adresowana do Karaleka, tylko do Tournata, ale ostatecznie trafiła w ręce Karaleka i akcja powinna toczyć się dalej — dodaje.
W mediach ta sytuacja wywołała prawdziwą burzę. W Polsce największe portale piszą o ogromnym skandalu. Natomiast w Niemczech większość serwisów internetowych pomija tę sytuację.
— Trudno mi to oceniać. Jeżeli rzeczywiście sytuacja była czysta, a zawodnik z Kielc mógł zdobyć bramkę, a zostało to przerwane, to było to nie fair. Piłka ręczna ma to do siebie, że każdy sędzia interpretuje, jak chce i to jest właśnie problem. Może zapis wideo by pomógł, tam można byłoby to przeanalizować i podjąć decyzję. Na pewno wyglądało to niekorzystnie dla zespołu z Kielc — określa Bielecki.
— Każdy może się pomylić, ale na pewno był to błąd ze strony pary sędziowskiej. Chociaż oglądając całe spotkanie, dobrze sędziowali i dopuszczali do męskiej twardej gry, więc tutaj żadnych zastrzeżeń nie mam. Natomiast co do tej sytuacji uważam, że kielczanie zostali skrzywdzeni — zaznacza Siódmiak.
Protest może nic nie dać
Jak informował Damian Wysocki z serwisu wKielcach.info, władze klubu zamierzają złożyć oficjalny protest do EHF (europejska federacja). Okazuje się jednak, że taki krok może nic nie dać.
— Myślę, że sam fakt złożenia tego protestu będzie swego rodzaju symbolem. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby się ktoś przyznał się do błędu i zmienił decyzję — podkreśla Bielecki.
— Niestety, te protesty, które miałyby mieć miejsce, na nic się zdadzą. To jest przykre, bo mamy sygnalizację VAR, oczywiście też tylko w określonych momentach można ją zastosować. Natomiast po to jest, żeby w takich sytuacjach czasami cofnąć decyzję, która była krzywdząca — zauważa Siódmiak.