"Spotkanie było fatalne, o mało nie wróciliśmy na lotnisko". Leszek Miller o kulisach finału unijnych negocjacji

Komisarz Unii Europejskiej Gunter Verheugen na spotkaniu z premierem Leszkiem Millerem w saloniku wypoczynkowym premiera. Warszawa, 11 lipca 2002 r.

Targi i przeciąganie liny trwały do ostatniej chwili. Negocjacje stawały na ostrzu noża. Spierano się o pieniądze, kwoty mleczne, ziemię. Ostatecznie obu stronom udało się dojść do porozumienia. Negocjacje były trudne. Ich finisz przypadł na rząd Leszka Millera i szczyt w Kopenhadze w grudniu 2002 r., w trakcie którego — według relacji dziennikarzy — kilkakrotnie grożono zerwaniem rokowań. Do duńskiej stolicy polska delegacja nie pojechała bowiem tylko po to, by podpisać gotowe ustalenia.

Mikołaj Kunica, redaktor naczelny Business Insider Polska: Dlaczego Polsce udało się w ogóle wejść na europejskie salony i to zaledwie 15 lat po upadku komunizmu? Przecież w bardzo wielu obszarach ten nasz polski puzel wciąż nie pasował do tej układanki gatunku premium.

Leszek Miller, premier Polski w latach 2001-2004, członek Parlamentu Europejskiego: Decydowały dwa czynniki, jeden wewnętrzny, drugi zewnętrzny. Po pierwsze wcale nie było pewne, że nastąpi jedno wielkie rozszerzenie o 10 krajów. Przez dłuższy czas lansowano koncepcję, by przyjmować nowych członków tak jak do NATO, czyli po trzy, po dwa kraje i patrzeć co z tego wyniknie. Polska w takiej koncepcji była na samym końcu z uwagi na naszą wielkość i skalę naszych problemów. Na szczęście zwyciężył pogląd, że trzeba dokonać big bang’u i zrobić to za jednym zamachem. Muszę powiedzieć, że głównie to komisarz Gunter Verheugen był lokomotywą tego rozwiązania wspierany przez niemieckich socjaldemokratów. Drugi czynnik był związany z sytuacją wewnętrzną. Zdawaliśmy sobie sprawę, zarówno my, jak i nasi poprzednicy, że trzeba będzie wykonać olbrzymią pracę, by dostosować polskie ustawodawstwo do standardów unijnych. W momencie, w którym moja formacja przejmowała rządy, byliśmy pod tym względem na ostatnim miejscu. Uważam, że nasi poprzednicy przyjęli złą strategię negocjacyjną, odkładając najważniejsze, najtrudniejsze reformy na koniec, licząc, że Bruksela się zmęczy i będzie łatwiej akceptować nasze rozwiązania. Stało się dokładnie odwrotnie.

Dobrze pamiętam pana peregrynację do Brukseli i pozostałych stolic Unii, w szczególności rozmowy ze wspomnianym już komisarzem Verheugenem. Największe rozbieżności w stanowiskach negocjacyjnych dotyczyły dopłat bezpośrednich do polskiego rolnictwa oraz swobody obrotu ziemią. Eurosceptycy w kraju przekonywali, że Niemcy wykupią polską wieś. W polityce krajowej pachniało vetem i istniało realne ryzyko, że cały ten plan się posypie.

Dobrze pan pamięta. Niespełna półtora miesiąca od utworzenia rządu Włodzimierz Cimoszewicz miał już pierwszy wniosek do wotum nieufności. Opozycja antyunijna była w Sejmie licznie reprezentowana i korzystała z każdej sposobności, by torpedować plan integracji. Niemniej udało się te wszystkie przeszkody pokonać. Sejm wykonał gigantyczną pracę. Przeforsowaliśmy około 300 ustaw i nowelizacji. Dzięki temu, jadąc na końcowe negocjacje do Kopenhagi, na stole miałem już tylko kilka punktów spornych.

To był maraton negocjacyjny. My dziennikarze, obserwując to wszystko, obstawialiśmy wręcz – Miler dowiezie, czy nie dowiezie? Doszło nawet do groźby zerwania rozmów, a potem negocjacji ostatniej szansy jeden na jeden.

To prawda. Na szczycie w Kopenhadze okazało się, że jesteśmy jedynym krajem, który chce dalej negocjować. Pozostałe uznały, że wszystko, co było do ugrania, jest już załatwione i więcej wycisnąć się nie da. Pierwsze spotkanie z negocjatorami unijnymi, na których czele ze względu na duńską prezydencję stał premier Rasmussen, było fatalne. O mało nie zawróciliśmy na lotnisko. Rasmussen powiedział coś takiego – “Skoro macie pięć czy sześć problemów do dyskusji, to znaczy, że Polska nie jest przygotowana. Przyjmiemy was w kolejnym rozszerzeniu, nie wiem wprawdzie, kiedy ono będzie, ale w kolejnym”. Naprawdę wyglądało to bardzo niedobrze.

Wtedy poprosiłem o przerwę. Zwykle w sytuacjach patowych najlepiej ogłosić przerwę. Rozpocząłem indywidualne rozmowy z najważniejszymi unijnymi politykami. Po serii spotkań jeden na jeden także Rasmussenowi zaproponowałem spotkanie w cztery oczy. Zgodził się i po ośmiu godzinach, jak to się mówi, dobiliśmy targu. Udało się przekonać piętnastkę, bo wtedy Unia Europejska liczyła tylko piętnaście krajów, żeby poszła nam na rękę.

Spotkanie z okazji 20. rocznicy referendum akcesyjnego do Unii Europejskiej

Sama data akcesji to również ciekawy wątek tej historii. Z reguły takie poszerzenia następują z początkiem roku, czasami w połowie roku, a tutaj mamy majówkę. Trochę to ze względu na naszą historię symboliczne, ale de facto chodziło o pieniądze.

Tak, dobrze pan to odczytał. Chodziło o pieniądze. Walczyliśmy o to, żeby nasza składka do budżetu unijnego nie była od początku tak wysoka. Unia się nie chciała zgodzić, ale Verheugen wpadł na pomysł, żeby w tej sytuacji nie poszerzać UE od 1 stycznia, tylko od maja, dzięki czemu zapłacimy nie za 12 tylko 7 miesięcy. Wszyscy to zaaprobowali, stąd też ten pierwszy maja.

Po tym negocjacyjnym maratonie wrócił pan z Kopenhagi do Polski i co miał pan wtedy w głowie? Spodziewał się pan, że Polacy postawią panu pomnik, będą witać na lotnisku z kwiatami, na al. Żwirki i Wigury pojawi się szpaler wiwatujących dzieci z flagami? Tak nie było.

Nie mogło tak być, dlatego że wróciliśmy o pierwszej albo o drugiej nocy. Warszawa spała. Natomiast pamiętam, że we wszystkich niemalże oknach kancelarii premiera świeciło światło. Tam było mnóstwo pracowników, którzy chcieli dowiedzieć się z pierwszej ręki, jaki był finał negocjacji. Panował nastrój wielkiego zwycięstwa. Zresztą nie było czasu na świętowanie, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy do załatwienia referendum ogólnokrajowe, w którym Polacy zostaną zapytani, czy zgadzają się, by na wynegocjowanych warunkach Polska wstąpiła do Unii Europejskiej.

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:

Wcale nie było takie oczywiste, jak wypadnie to referendum.

Obawiałem się o frekwencję. Zgodnie z wymogami referendum, aby było stanowiące, do urn musiało się udać co najmniej 50 proc. uprawnionych do głosowania. Mieliśmy plan B i przy złym scenariuszu z frekwencją dysponowaliśmy wystarczającą większością w parlamencie, żeby przeprowadzić ratyfikację przez parlament właśnie. Ale to już nie byłoby takiego efektu, opozycja by nam wisiała u gardła, artykułując, że naród odmówił, że naród nie chce itd. To byłby bardzo ciężki proces. Na szczęście frekwencja sięgnęła 58 proc. i nasze cele zostały w pełni zrealizowane.

Co zmobilizowało Polaków? Temat referendum był trudny i w zasadzie nie wiadomo co z tą Unią ma być, co z dopłatami i czy Niemcy nie wykupią polskiej ziemi.

Prowadziliśmy morderczą kampanię, trwała prawie 3 miesiące. Odwiedziłem setki miejscowości. Często to były spotkania bardzo burzliwe, dlatego, że przychodzili również przeciwnicy. I argumenty padały różne. Najbardziej zapamiętałem argument, który usłyszałem w jednym z łódzkich liceów.

Uczennica klasy maturalnej powiedziała coś takiego. “Panie Miller, pan tutaj przedstawia rozmaite zalety wejścia. Ja będę głosowała za wejściem Polski do Unii Europejskiej, bo jak jestem gdzieś na lotnisku za granicą, to widzę dwa wejścia. Na jednym jest napisane dla członków UE, a na drugim dla pozostałych. Otóż ja nie chcę przechodzić przez to drugie wejście”.

Według najnowszego raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego to Polska i Litwa są największymi beneficjentami ówczesnego dużego rozszerzenia. W Polsce PKB per capita i z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej jest wyższy o 40 proc. w stosunku do scenariusza, gdybyśmy pozostali poza wspólnotą. Pieniądze przemówiły do Polaków.

Każdy, kto spokojnie się zapozna z podstawowymi danymi, wie, że pozostając poza Unią, skazywalibyśmy się na peryferie. W Polsce nie brakuje ludzi, którzy nie chcą myśleć racjonalnie, tylko emocjonalnie. Ale wystarczy sobie uzmysłowić, że w ciągu lat obecności w Unii dostaliśmy prawie 250 mld euro z budżetu unijnego. Że z tego większość poszła na politykę spójności. Jak się jedzie po Polsce, to przecież widać te pieniądze na drogach, w naszych miasteczkach, miastach, uczelniach, zakładach pracy. Widać jak niesamowicie zmieniła się polska wieś.

Korzyści wynikają nie tylko z napływu środków bezpośrednich z różnych funduszy. Polskie firmy czerpią gigantyczne korzyści z dostępu do wspólnotowego rynku. Jak się spojrzy na strukturę polskiego eksportu i jego znaczenie w poszczególnych branżach widać wyraźnie, że być może nie jesteśmy jeszcze specjalistami od zaawansowanych technologii i produktów wysoko przetworzonych, ale mimo wszystko nasz bilans handlowy z Unią Europejską od lat, prawie co roku, jest zdecydowanie dodatni.

Obecność na wspólnym rynku jest jeszcze większym zastrzykiem finansowym niż środki z przepływów budżetowych. Wspólny rynek dodaje do naszego PKB mniej więcej 30 proc. Także do tych wszystkich pozytywów trzeba oczywiście dodać obecność na wspólnym rynku.

Udało nam się zmodernizować bardzo mocno logistykę. To każdy widzi, kto podróżuje po Polsce. Mamy zręby całkiem nowoczesnego, cyfrowego państwa. W wielu obszarach naprawdę jesteśmy tutaj europejskim liderem. Pole, na którym przegrywamy to modernizacja sektora energetycznego i niski poziom ochrony środowiska. To prawda, że od akcesji do 2022 r. udział OZE w końcowym zużyciu energii w Polsce wzrósł dwuipółkrotnie, ale daleko nam do celów Fit for 55. Wciąż jak niepodległości, wiele środowisk, także już w tym nowym rządzie, broni węgla.

Jestem trochę rozczarowany postawą nowego rządu. Po pierwsze, niechęcią do głębszych reform instytucjonalnych. Usłyszeliśmy już, że nie ma potrzeby zmiany traktatów i tak dalej. Po drugie taką rezerwą właśnie do kwestii odnawialnych źródeł energii. Wciąż niewiele się w tej sprawie dzieje.

Można powiedzieć, że te pięć najważniejszych dla nas minut minęło i to w złej atmosferze. Osiem lat rządów PiS-u to były fatalne lata. Polska straciła prestiż i pozycję w Unii Europejskiej. Nasz głos przestał być słuchany. Zamiast rozwijać przyjazne kontakty, głównie się kłóciliśmy z naszymi rozmaitymi partnerami i to oczywiście wpłynęło na ocenę Polski. Miejmy nadzieję, że obecne władze dokonają tutaj przyspieszenia i postarają się jak najszybciej zaległości nadrobić. Tym bardziej że ruszają już pieniądze z KPO.

Mimo wszystko wykonaliśmy ogromną pracę. Polska bardzo szybko goniła zachód. Z poziomu 46 proc. średniej PKB na głowę mieszkańca w Unii jesteśmy dzisiaj na poziomie 82 proc. Pytanie, czy nie padniemy ofiarą własnego sukcesu? W związku z tym szalonym pościgiem stale rosły koszty pracy, energii oraz innych mediów. Te pozycje rosły w naszym regionie niemal najszybciej na świecie, a przegonił nas tylko Meksykanie. Słowem Polska stała się drogim krajem. Pewnie czyta pan informacje o tym, że z Olsztyna ucieka Michelin, z Płocka Levi’s, PepsiCo wynosi się z Krakowa, GE z Elbląga … takich przykładów mógłbym mnożyć. To rodzi konkretne ryzyka.

Pan dotknął największej plamy na naszym europejskim sumieniu, a mianowicie brakiem przyjęcia wspólnej waluty. Bez euro nasza integracja jest niedokończona. Owszem, 1 maja 2004 r. weszliśmy do Unii Europejskiej. W 2009 r. staliśmy się członkiem strefy Schengen. No, ale w dalszym ciągu nie jesteśmy w euro, a w traktacie akcesyjnym, który ja z Włodzimierzem Cimoszewiczem podpisywałem, jest zobowiązanie do wejścia do strefy euro. Nie ma tylko daty. Musi ustalić ją polski rząd w porozumieniu z Unią Europejską. Ja się martwię tym, bo nie widzę żadnego zainteresowania także obecnego rządu kwestią przyjęcia wspólnej waluty. Nie prowadzi się w tej sprawie dyskusji. Politycy oddali rozmaitym populistom. Euro w Polsce nie ma dzisiaj żadnej dobrej opinii. Często wywołuje obawy, strach, a to się będzie pogłębiać, jeżeli nie rozpoczniemy poważnej debaty.

Panie premierze, przecież pan doskonale wie, że Polska prawie nigdy, jeśli w ogóle, nie spełniała i nie spełnia żadnego z kryteriów konwergencji. A co więcej, po kryzysie greckim 2008 r. wielu polityków przekonuje, “lepiej mieć własną walutę, odpuśćmy temat euro”. Dlaczego pana zdaniem niewprowadzenie euro nie domyka procesu integracji?

To zabrzmi paradoksalnie, ale rząd, który to był najbardziej w pewnym momencie zainteresowany wejściem do strefy euro, to był pierwszy gabinet Jarosława Kaczyńskiego. Ówczesna minister finansów, pani Zyta Gilowska, nawet wyznaczyła datę. 2009 r. I wtedy spełnialiśmy kryteria, mogliśmy wejść do tego przedsionka, czyli strefy ERM II. Ale nie wiem, czy pani Gilowskiej zabrakło uporu, czy premier Kaczyński z tego zrezygnował? Potem na tym corocznym spotkaniu w Krynicy Donald Tusk coś też powiedział na temat euro, ale to nie było już poważne. No i sprawa ucicha. Dlaczego uważam, że jesteśmy niedokończeni? No właśnie dlatego, że państwa należące do strefy euro, a dzisiaj już jest ich 20, są bardziej ściśle ze sobą zintegrowane.

Polska przejmuje od początku przyszłego roku prezydencję, czyli będzie kierować pracami UE. Znamienne, że stery przejmujemy po Węgrach, więc być może będzie co sprzątać, ale to tak na marginesie. Co powinno być takim driverem naszej agendy?

No tutaj powtarzają się pewne stałe punkty i Polska musi mieć w tej sprawie stanowisko. O jednym już mówiliśmy, to jest sprawa głębokości integracji. Czy uznać, że to, co w tej chwili jest, to jest coś wystarczającego, czy zrobić krok w kierunku większej integracji, wykonanej za pomocą instytucji, nie państw narodowych, a instytucji europejskich, czyli Komisja Europejska, Rada Europejska, Parlament Europejski. Czy te statutowe ciała wspólnoty wyposażać w dodatkowe prerogatywy? Ja jestem za takim rozwiązaniem i uważam, że jeżeli Unia Europejska nie będzie się głębiej integrować, to nie będzie tak silnym partnerem zwłaszcza na konkurencyjnym rynku gospodarczym i politycznym, jakby mogła być.

Druga kwestia to dalszy proces rozszerzania. Czy ten stan, który w tej chwili istnieje, wraz z jakimiś dodatkowymi jeszcze krajami wystarczy? Czy też uważamy, że Unia Europejska jest strukturą, która musi się ciągle rozszerzać? Uważam, że nie powinniśmy tutaj przyjmować jakichś planów na wyrost, dlatego że każdy kraj, który będzie przyjęty, to są dodatkowe problemy. Co więcej, uważam, że w stosunku do nowych kandydatów nie możemy oceniać stopnia ich gotowości do integracji, patrząc na twarde parametry nieco przez palce. Nie wolno stosować taryfy ulgowej, na to całkowicie się nie zgadzam. Taka strategii oznacza tylko jeszcze większe problemy. Pan wspomniał o Grecji. Grecja jest takim typowym przykładem. Najpierw weszła do Unii Europejskiej, głównie z powodów politycznych, a potem jeszcze przyjęto ją do strefy euro, również z powodów politycznych. No i mieliśmy do czynienia bez przerwy z jakimiś greckimi kryzysami. Po co nam to?

Trzecia kwestia, jaka powinna zdominować agendę polskiej prezydencji, dotyczy wyzwań klimatycznych i naszych ambitnych planów dotyczących powstrzymania procesu ocieplenia klimatycznego. Czwarta dotyczy bezpieczeństwa i reakcji na wojnę w Ukrainie. Tutaj Polska powinna wystąpić z propozycjami. Jest na to jeszcze trochę czasu i jeżeli to będą propozycje interesujące, to na pewno wywołają bardzo pozytywny rezonans.

Być może kwestia zakończenia tej wojny przypadnie właśnie na miesiące polskiej prezydencji? Jeżeli Ukraina nie padnie, a teraz szanse są na to większe niż kilka tygodni temu, no to nasza prezydencja może być w to mocno zaangażowana i wciągnięta.

Ciągle słyszę o tym, że Ukrainie trzeba dawać broń i pieniądze. Że Ukraina musi się obronić. Zgoda. Tylko że z doświadczenia wiemy, że każda wojna zaczyna się, ale i kończy. Przecież trudno sobie wyobrazić, że armia ukraińska będzie defilować na Placu Czerwonym. Tak samo, jak sobie nie wyobrażam, defilady Rosjan w Kijowie. Polska powinna uruchomić swoją wyobraźnię dyplomatyczną, bo to dyplomacja będzie kończyć tę wojnę i dyplomaci będą dyskutować nad takim, a nie innym rozwiązaniem. Więc szkoda, że polskiego głosu tutaj jest wciąż za mało.

Panie premierze, polityka to często koktajl paradoksów. Pan o tym wie dużo lepiej niż ja. Wydaje się, że doprowadzenie do finału naszych starań o członkostwo w Unii, że to był jeden z pana największych sukcesów w całej długiej karierze. A potem wraca pan z morderczych negocjacji w Kopenhadze i parę miesięcy później upada pana rząd.

To się stało z powodów całkowicie wewnętrznych. To było związane z tak zwaną aferą Rywina i tym, co się wokół tej sprawy stało. Potem było bardzo trudno to wszystko odrobić. Dodatkowo Marek Borowski rozbił SLD, wyprowadzając około 30 posłów z koalicji i się uruchomiły procesy, które było już bardzo trudno zahamować. Ale ma Pan rację, Kopenhaga, potem Ateny, potem Dublin. To są takie wspomnienia bardzo drogie mojemu sercu. Jestem wdzięczny losowi, w ogóle wdzięczny Polsce, że dała mi taką szansę, żebym ją reprezentował w tych najważniejszych zdarzeniach, bo uważam, że traktat akcesyjny to jest ten dokument, który przechodzi do historii jako jeden z najważniejszych dokumentów torujących w Polsce drogę do dobrej przyszłości.

OTHER NEWS

25 minutes ago

Seven dead in Houston amid devastating storm including cement truck driver, 73, crushed to death by falling crane

25 minutes ago

Vaping addict, 22, who had a DOUBLE lung transplant due to deadly habit issues chilling warning as e-cigarette sales rocket

26 minutes ago

Drew Brees Suggests Unique Role for Steelers' Fields

27 minutes ago

EFL Trophy win gives Bolton play-off final 'head start'

27 minutes ago

UAE jobs: Sent your CV to dozens of companies but not getting any reply? Here's why

30 minutes ago

What happened to Max Verstappen? Imola troubles explained after Friday horror show

30 minutes ago

Shell urged to clarify climate targets as it braces for shareholder rebellion

30 minutes ago

Pre-vaccine COVID-19: US study reveals hospitalization rate of 5.7% and fatality rate of 1.7%

30 minutes ago

Rudy Giuliani served with Arizona ‘fake electors’ indictment during 80th birthday bash in Palm Beach

30 minutes ago

North Carolina woman on way to visit sister killed when hooligan throws rock through windshield

32 minutes ago

What would Lisa Simpson do? NYU student protesters asked to ponder ethical issues

32 minutes ago

When Stirling Moss hit 246mph in a record-breaking MG

32 minutes ago

Noncitizen voting, already illegal in federal elections, becomes a centerpiece of 2024 GOP messaging

32 minutes ago

‘Oldest’ live recording of cathedral choir found

32 minutes ago

Repurposing human-approved drugs for prion disease treatment

32 minutes ago

H5N1 avian flu strain jumps to seals in Quebec, raising zoonotic fears

32 minutes ago

What Labour must do to keep promise of hiring 6,500 teachers

32 minutes ago

‘It’s not just a hymn machine’: how organ music became hip

32 minutes ago

Gardeners at Oxford colleges row with lawn expert over ‘sustainable’ grass

32 minutes ago

King expected to attend Trooping the Colour by carriage, not horseback

32 minutes ago

From feats of endurance and athleticism to the downright strange, these are Australia's Guinness World Record holders

32 minutes ago

10 No-Blister Sandals That Are Comfortable and Cute

32 minutes ago

Singapore Science Park set to get 300-unit condo as first residential project

33 minutes ago

Conservative activist's son sentenced to nearly 4 years in prison for 'relentless' attack on Capitol

35 minutes ago

Toughest, easiest four-game stretches in the NFC North in 2024

35 minutes ago

Magdala, South Australia: Two people dead after horror head-on collision between truck and a ute

35 minutes ago

Urgent recall for Romper & Co children's toys products over choking safety fears

36 minutes ago

Eagles brace themselves for giant Gawn challenge

38 minutes ago

Democrats call for Supreme Court Justice Alito to recuse himself following upside-down flag report

39 minutes ago

Siakam helps Pacers beat Knicks 116-103 in Game 6 to send Eastern Conference semifinals to the limit

39 minutes ago

What is cryptosporidiosis, and how can people avoid getting infected?

39 minutes ago

New Caledonia's civil unrest has unfolded rapidly, but some say the French territory's strife was years in the making

39 minutes ago

Tom Johnstone speaks out on reasons he's leaving Catalans for Championship Wakefield Trinity

39 minutes ago

Euro 2024: Deschamps unveils France squad

39 minutes ago

OPINION - The Standard View: Labour's offer to London should start with fixing Hammersmith Bridge

39 minutes ago

‘Impossible to sleep or work’: How roadworks made Noel’s life a misery

39 minutes ago

Greene called ‘bleach blonde bad-built butch body’ in House screaming match where ‘drinking was involved’

39 minutes ago

‘IF’ is a flight of fancy that doesn’t take off

39 minutes ago

Who does Francesca marry in Bridgerton season 3 - and is it the same as the book?

39 minutes ago

LA County DA reveals why he CAN'T prosecute Diddy after horrific video showing him assaulting Cassie Ventura in hotel hallway

Kênh khám phá trải nghiệm của giới trẻ, thế giới du lịch