Paweł Rożyński: CPK rząd jednak zbuduje, ale co z Izerą? Burza dopiero się zaczyna
Wbrew narracji PiS nowe megalotnisko powstanie. Tego chce większość Polaków i rząd Donalda Tuska, choć z pewnym obrzydzeniem i później, ale zrealizuje ten dyskusyjny projekt. Ale za chwilę bój rozegra się o inne inwestycje PiS.
Prototyp polskiego samochodu elektrycznego Izera
Kiedy pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek ogłosił, że termin oddania do użytku „urealnionego” portu lotniczego w Baranowie zostanie przesunięty na lata 30, w Polsce zawrzało. Nie tylko PiS uznał (projekt wspiera też wielu polityków innych opcji), że nowy rząd chce w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób budowę CPK wygasić, na co dowodem ma być zapowiedziana rozbudowa istniejących już lotnisk – Okęcia i Modlina, które miał zastąpić (a przynajmniej zmarginalizować).
W obronie megalotniska list do premiera Donalda Tuska napisały zaniepokojone polskie koncerny. Kilkukrotnie głos zabrał też prezydent Andrzej Duda, ostatnio podczas święta Konstytucji 3 maja, oczekując „odwagi inwestycyjnej”. W sieci gęsto padają słowa „zdrada” i „sabotaż”. A była premier Beata Szydło mówiła o „wywieszaniu białej flagi”. „Projekt CPK został oficjalnie pogrzebany” – podsumowała.
CPK to już kwestia wiary
Zwolennicy nowego portu najwyraźniej nie wierzą w szczerość i dobre intencje nowej władzy, która wcześniej krytykowała, raz samą ideę, innym razem sposób jej realizacji. Donald Tusk mówił np. o „grupie darmozjadów zarabiających gigantyczne pieniądze i zarządzających cały czas łąką”. Faktem jest, że nowy rząd dostarczył paliwa przeciwnikom, nie śpiesząc się po wygranych wyborach, klucząc i dopuszczając do wpadki z wyborem audytorów. Sprawiał wrażenie, jakby rzeczywiście projektu nie traktował poważnie.
Jednak rozbudowa Okęcia i Modlina nie przekreśla CPK. A PiS i tak musiałby się na nią zdecydować, gdyby pozostał u władzy, bo trzeba umożliwić zapychającym się lotniskom obsługę szybko rosnącego ruchu do i z Polski zanim CPK powstanie, a do tego jeszcze droga daleka. To także kwestia dalszego rozwoju operującego na nich LOT-u w tzw. międzyczasie. Tu przypomnijmy, że to rząd PiS długo blokował rozbudowę Modlina, nad którym nie ma kontroli. Postawił na mniejszy Radom, który cały czas jest porażką i wciąż nie przyciągnął tylu linii i pasażerów, ile oczekiwano.
Berlińska obsesja PiS
W przypadku megalotniska PiS sam uwił na siebie bat, przez lata snując fantasmagorie nawet o 100 mln pasażerów, co potem kilkukrotnie weryfikował w dół, a także upierając się przy 2028 roku jako terminie otwarcia, który już raz przesuwał, a i tak jest kompletnie nierealny, co zresztą przyznawały osoby wcześniej zarządzające inwestycją. Dość powiedzieć, że nawet nie skupiono jeszcze gruntów pod port.
Skupiono się też nie na ekonomii i konkretnych wyliczeniach korzyści, a na polityce i hasłach wyborczych (np. „Różnica jest prosta. Oni uważają, że CPK jest niepotrzebne, bo przecież mamy lotnisko w Berlinie”. (…) Polska czy Niemcy? Wybór należy do Ciebie”).
Prowadzący projekt politycy i menedżerowie tryskali optymizmem i zdawali się nie dostrzegać problemów z podobną niemiecką inwestycją w Berlinie. Port Berlin Brandenburg kosztował trzy razy więcej niż planowano, a jego oddanie do użytku opóźniła się o… dziewięć lat. Wierzyli, że dadzą radę, bo „Polak potrafi”?
Inne projekty PiS nie zachęcają do CPK
Niestety, w przypadku wielkich i „rozwojowych” projektów PiS sceptycyzm jest nie tylko wskazany, ale i konieczny. Jego flagowe inwestycje to albo porażki albo klęski. Program budowy wielkich promów bałtyckich „Batory” to rdzewiejąca od lat stępka, wielką elektrownię węglową w Ostrołęce rozebrano przy ogromnych stratach, polski samochód elektryczny, a prawdopodobnie raczej chiński składak z polskim logo wciąż jest w lesie (choć las pod fabrykę w Jaworznie już wycięto). Kilkukrotnie droższy niż planowano kanał przez Mierzeję Wiślaną stoi raczej pusty.
Nawet mały Radom, który można traktować jako przygrywkę do CPK, to wciąż frekwencyjna porażka. Za kilka szalonych planów, w tym regulacji rzek i wielkiej żeglugi śródlądowej, PiS na szczęście nie zdążył się wziąć. Czy trudno więc dziwić się, że nowy rząd nie chciał bez słowa przyjąć jakiegoś kota w worku PiS? I przyjąć odpowiedzialność za wydanie dziesiątek miliardów złotych? Tym bardziej, że dług państwa osiągnął już rekordowy poziom.
Tusk będzie budował, choć to nie będzie polityka miłości
Nigdy nie było tajemnicą, że obecnie rozdający karty lider koalicji nie jest fanem inwestycji w Baranowie, bo korzyści wizerunkowe i tak spłyną na poprzedników, którzy ją zapoczątkowali. Stąd zresztą decyzja PiS budowy nowego portu zamiast np. gruntownej rozbudowy Modlina. PiS chce stworzyć sobie kosztowny pomnik, co nie może nie budzić niechęci Tuska.
A jednak lider koalicji CPK zbuduje, może okrojony, zmodyfikowany, ale zbuduje. Charakterystyczną cechą polskich polityków jest bowiem namiętne wpatrywanie się w słupki sondażowe. Tymczasem, jak wynika z sondażu IBRIS dla dziennika „Rzeczpospolita”, aż 60 proc. ankietowanych Polaków chce, by Koalicja 15 października kontynuowała budowę CPK i to sprawę przesądza. Mamy ogromne aspiracje pogoni za Zachodem i głód budowy imponujących obiektów, z których bylibyśmy dumni. Nie ma znaczenia, czy mają uzasadnienie ekonomiczne. Na tym przecież polega fenomen obecnej popularności Edwarda Gierka i jego słomianych inwestycji. I dobrze widzą o tym i w PiS i w PO.
Co dalej wielkimi projektami PiS? Czas na Izerę
Gdy opadnie kurz po ostatnim zwarciu o CPK, czekają nas kolejne potyczki. Rząd musi podjąć decyzję, co dalej z Izerą, prawdopodobnie jedynym na świecie obok tureckiego projektem produkcji narodowego auta elektrycznego. Ten projekt ma znacznie mniejsze szanse przetrwania od CPK. Niedawno szef Ministerstwa aktywów Państwowych Borys Budka nazwał go „jednym z wielu kłamstw Mateusza Morawieckiego”. Oprócz pokazania kilku makiet i wycięcia lasu pod fabrykę, wiele na razie nie osiągnięto. Teraz nieoficjalnie mówi się o zainteresowaniu inwestycją Chińczyków, którzy mieliby ratować ten projekt. Ale wtedy na pewno nie byłby to „polski elektryk”. Zresztą sam pomysł konkurowania z gigantami na nasyconym rynku motoryzacyjnym, gdzie karty rozdaje tylko kilka koncernów, od początku wydawał się niedorzeczny.
Czytaj więcej
Krzysztof Gawkowski o CPK. „Ta inwestycja może być kontynuowana”
Nowy rząd prowadzi audyt Izery, ale nie śpieszy się, bo dobrze wie, że informacja o zamknięciu czy tylko modyfikacji projektu oznacza atak opozycji, która znów grać będzie nie argumentami ekonomicznymi, a znów godnościowymi. Chodzi o utwierdzanie obywateli w przekonaniu, że PiS stawia na narodowe interesy i rozwój, a polityczni oponenci to tylko imposybilizm i gnuśność. Już oczami wyobraźni widzę posty w internecie: „Tusk blokuje narodowe auto. No bo po co nam Izera, skoro jest już Volkswagen”.