Najgorsza możliwa wiadomość dla Igi Świątek. Tuż po meczu Aryny Sabalenki
Iga Świątek i Aryna Sabalenka
W czwartkowym półfinale turnieju WTA rangi 1000 w Madrycie Aryna Sabalenka uciekła spod topora i to więcej niż tylko z jednego powodu. Gdyby Białorusinka przegrała to spotkanie, to po pierwsze nie obroniłaby tytułu wywalczonego przed rokiem, a po drugie miałoby to dla niej również katastrofalne skutki rankingowe. Od stanu 1:6 i 4:5 w jej grze nastąpiła jednak ogromna przemiana. A to z kolei oznacza poważne kłopoty dla Igi Świątek. Mierzyć się w takim momencie, z taką rywalką? Trudno o gorszą informację dla Polki.
Po Australian Open Białorusinka przechodziła kryzys. Odpadła w drugiej rundzie turnieju w Dubaju, w czwartej rundzie w Indian Wells, w trzeciej w Miami i w ćwierćfinale imprezy w Stuttgarcie. Sama jeszcze niedawno podkreślała, że czuje się gorsza od swoich najgroźniejszych rywalek.
– Mam wrażenie, że trochę obniżyłam poziom względem “wielkiej trójki” (Świątek, Sabalenka, Rybakina – przyp. red.). Ten ostatni miesiąc bardziej przypomina “wielką dwójkę” – przyznała nieco rozbawiona na jednej z konferencji prasowych.
Aryna Sabalenka stała już pod ścianą
Zwycięstwo nad Rybakiną nie było pierwszym wielkim zwycięstwem Sabalenki na turnieju w Madrycie. W czwartej rundzie Białorusinka okazała się lepsza od Danielle Collins, która była na niesamowitej fali i do meczu z wiceliderką rankingu miała serię 15 wygranych z rzędu. Po porażce w pierwszym secie Sabalenka ruszyła i odwróciła losy spotkania. To nie oznacza nic dobrego dla Igi Świątek. Białorusinka zbudowała się w stolicy Hiszpanii i mentalnie może być na bardzo wysokim poziomie.
A bez wątpienia wzmocniło ją jeszcze to, co się dzieje obecnie w rankingu WTA. Tam jej sytuacja przed początkiem turnieju była nie do pozazdroszczenia. Stała wręcz pod ścianą. Gdyby Sabalenka przegrała spotkanie z Rybakiną, to na pewno pożegnałaby się z pozycją wiceliderki rankingu WTA. Na jej miejsce wskoczyłaby Coco Gauff. Gdyby jednak Rybakina sięgnęła po triumf w całej imprezie, to Białorusinka spadłaby nawet za nią i zajmowałaby czwarte miejsce. Tak się jednak nie stało i jest już pewne, że w czołowej czwórce tego zestawienia nie dojdzie do zmian miejsc. Iga Świątek może jedynie powiększyć swoją przewagę do gigantycznych rozmiarów, jeżeli w sobotę po godz. 18.30 pokona rywalkę.
Niesamowita przemiana Aryny Sabalenki
A spotkanie z Rybakiną Sabalenka rozpoczęła przecież fatalnie. Była niecierpliwa, popełniała mnóstwo błędów i widać było, że każda kolejna pomyłka jest dla niej coraz bardziej przytłaczająca i frustrująca. Po utracie serwisu w drugim secie i wyniku 1:2 widać było jednak, że emocje z niej uszły, a w grze coś drgnęło. Białorusinka pewnie zaczęła wygrywać swoje podania i była coraz bliżej pierwszego przełamania rywalki.
Po tym zagraniu jasne stało się, że Sabalenka wróciła do swojego poziomu i będzie mogła powalczyć o odwrócenie tego meczu.
Swojej szansy Białorusinka doczekała się w ósmym gemie drugiego seta. To wtedy pierwszy raz skruszyła Rybakinę, która wcześniej wydawała się mentalną skałą. Po niesamowitych zagraniach Sabalenka przełamała rywalkę, ale po chwili znów straciła serwis i była zaledwie jeden gem od odpadnięcia z turnieju i utraty drugiego miejsca w rankingu WTA.
Ten mentalny test zdała jednak celująco. Od tego momentu Sabalenka ryknęła, wygrała trzy gemy z rzędu i doprowadziła do decydującej partii. Od stanu 4:5 ani razu nie oddała swojego serwisu. W pomeczowej rozmowie Białorusinka zwróciła jednak uwagę na inny aspekt.
— Szczerze, gdyby nie ludzie, prawdopodobnie zeszłabym z tego kortu, przegrywając spotkanie 1:6, 1:6 i byłabym załamana. Jednak poczułam ogromne wsparcie, usłyszałam, jak ktoś krzyczy: “Chcemy się z tobą zobaczyć w sobotę!”. To naprawdę mnie zmotywowało w tamtym momencie — podkreśliła.
Od trzeciego seta mecz wszedł na niesamowity poziom. Obie tenisistki nie były w stanie sobie odebrać serwisu, a Sabalenkę czekał w nim jeszcze jeden test. Przy wyniku 5:5 musiała bronić dwóch break pointów. Przy pierwszym z nich zachowała się kapitalnie, przy drugim rękę do niej wyciągnęła Rybakina. Tie-break był pokazem umiejętności Białorusinki, która szybko zyskała przewagę i nie oddała jej już do samego końca.
Aryna Sabalenka – Iga Świątek: czas na rewanż!
Finał imprezy w Madrycie będzie nie tylko starciem światowej “1” z “2”, ale również rewanżem za zeszłoroczny finał tego samego turnieju. Wtedy lepsza okazała się Sabalenka po zwycięstwie 6:3, 3:6, 6:3. Tenisistki na kort Manolo Santany wyjdą w sobotę o godz. 18.30. Z kilku względów za faworytkę uchodzi jednak Iga Świątek. Polka od kilku tygodni jest w stabilnej, wysokiej formie, a Białorusinka miała swoje wahania. Kolejną rzeczą jest czas spędzony na korcie. Mecze Świątek do finału trwały blisko 7,5 godz., z kolei Sabalenka blisko trzy godziny więcej.