Na to najczęściej skarżą się mieszkańcy wielkiej płyty. Coraz większy problem
Jak mieszka się w blokach z wielkiej płyty? Zapytaliśmy o to mieszkańców. Długa lista wad.
W blokach mieszka 12 mln Polaków. Ceny mieszkań w budynkach z wielkiej płyty biją rekordy cenowe. W dużych miastach trzeba zapłacić nawet kilkanaście tysięcy złotych za metr. Plusem mieszkania w bloku jest lokalizacja – zwykle blisko jest przedszkole, szkoła, sklepy, przychodnia. Są jednak i minusy.
Bloki z wielkiej płyty powstawały w Polsce masowo od lat 50. Prawdziwy boom przypadł na lata 70. Chętnych na mieszkanie w takich budynkach jednak nie brakuje i dzisiaj. Ceny lokali biją rekordy. W Warszawie za metr mieszkania w bloku trzeba zapłacić nawet 15,3 tys. z w Krakowie – gdzie ceny nieruchomości rosną najszybciej – ponad 14 tys. zł. Nieznacznie taniej jest w Gdańsku i Wrocławiu (odpowiednio 13 tys. zł i 12 tys. zł). Kto ma takiem M w bloku z wielkiej płyty ma więc majątek.
Balkon, piwnica i wszędzie blisko. To zalety mieszkania w wielkiej płynie
Przeglądając portale ogłoszeniowe można znaleźć mieszkanie w wielkiej płycie za ponad 1,4 mln zł. – i to nie jedno. Jak wynika z danych serwisu Otodom, najwięcej milionowych inwestycji tego typu jest w Warszawie i w Krakowie. Co je łączy? Duży metraż, nowoczesne wnętrza – nieraz wykończonych marmurem i drewnianem. Wpływ na cenę ma także bliskość popularnych sklepów, stacji metra, przystanków komunikacji miejskiej, przedszkoli i szkół. Wśród zalet wymieniane są tereny zielone wokół budynku, miejsce parkingowe pod blokiem, piwnica oraz winda i balkon.
– Dzięki programom termomodernizacji oraz renowacji takich budynków, mieszkania stają się coraz lepiej ocieplone i odnowione. To powolny proces i wiele zależy od decyzji zarządu spółdzielni mieszkaniowych, ale wielka płyta nie zawsze już kojarzy się z mieszkaniem gorszej jakości – mówi Karolina Klimaszewska, starsza analityczka Otodom.
Mieszkania w blokach mają dużo zalet, ale i wad. “Fakt” zapytał mieszkańców domów z wielkiej płyty, o największe bolączki.
Remont u sąsiada słychać w całym bloku
– Jeśli chodzi o wady, to dla mniej na pierwszym miejscu jest estetyka klatek schodowych, które są często zdewastowane i brudne – mówi Natalia (30 l.) ze Świdwina. Nawet jeśli na osiedlu jest dozorca w dużym bloku nie jest często w stanie zapanować nad czystością korytarzy, którymi każdego dnia przewijają się dziesiątki lokatorów. – Dodatkowy problem pojawia się, gdy ktoś z sąsiadów remontuje swoje mieszkanie. Warczące wiertarki i stuk młotka rozchodzi się wtedy w całym bloku – dodaje. Zwłaszcza, jeśli sąsiad dokonuje napraw w sobotę wieczorem lub chcąc nadgonić z remontem – w niedzielę rano.
Sąsiedzi z bloku nie mówią nawet “dzień dobry”
– Mieszkam w wielkiej płycie już ponad 40 lat — mówi “Faktowi” Małgorzata z Kołobrzegu. – Niestety mieszkanie w takim budynku nie jest zbyt komfortowe. Z względu na dużą liczbę mieszkańców, panuje tu anonimowość – skarży się pani Małgorzata. Minęły już bowiem czasy, kiedy w bloku praktycznie wszyscy się znali, bo zamieszkiwali lokale od kilkunastu lat i się odwiedzali. Teraz mieszkania są przez właścicieli wynajmowane i zdarza się, że sąsiedzi zmieniają się kilka razy w roku. Bywa, że nie mówią nawet sobie “dzień dobry”. I choć na większości osiedli zamontowane są już domofony, a te nowocześniejsze mają nawet kamery i zatrudnionych ochroniarzy, jednak i tu nie zawsze jest bezpiecznie – Często na klatce pojawiają się obce osoby, zdarza się, że dochodzi do kradzieży oraz dewastacji – opowiada pani Małgorzata.
Oto zmora blokowisk. Jak z tym walczyć?
Jest jeszcze jeden mankament – dość dotkliwy. – Co jakiś czas pojawiają się problemy z insektami – dodaje pani Małgorzata. Wśród sąsiedzkich anegdot są opowieści o karaluchach spacerujących po parapetach i stołach. Teraz coraz częściej problemem – i to poważnym – są pluskwy. Zwłaszcza, że to lokatorzy we własnym zakresie zwykle muszą przeprowadzić dezynsekcję. – Obowiązek utrzymywania lokalu mieszkalnego w należytym stanie higieniczno-sanitarnym, w tym m.in. zwalczanie insektów i szkodników, leży po stronie jego właściciela lub posiadacza – tak na odpowiedzi “Faktu” odpowiedzieli urzędnicy Biura Głównego Inspektora Sanitarnego. – Natomiast jeżeli chodzi o nieruchomości wspólne (np. klatki schodowe), to obowiązek ten spoczywa w przypadku wspólnoty mieszkaniowej — na zarządzie wspólnoty mieszkaniowej, spółdzielni lub na zarządcy nieruchomości – dodają urzędnicy.
Tylko w wielu spółdzielniach jest tak, by przeprowadzić dezynsekcję na koszt spółdzielni, najpierw trzeba zapisać pismo, pod którym musi się podpisać co najmniej połowa lokatorów.
Brakuje miejsc parkingowych. Przepisy coś zmienią?
– Mieszkanie w bloku z wielkiej płyty nie ma już tylu wad, co dawniej. Jak mieliśmy zsypy na śmieci, to na klatce nie pachniało ładnie. W domach mieliśmy karaluchy, mrówki faraona. To się jednak skończyło, kiedy zsypy zamknięto – mówi Kosma (59 l.) z Wrocławia. I jak dodaje, obecnie zmagają się z takim samym problemem, co mieszkańcy kamienic. – Jest za mało miejsc parkingowych. Mamy swój spółdzielczy parking zamykany na szlaban. Jednak przez to, że dużo mieszkań jest wynajmowanych przez grupy studentów, a prawie każdy z nich ma auto, miejsc brakuje – dodaje pan Kosma.
Projekt przepisów, nad którym toczą się prace w resorcie rozwoju, zakładają że na jedno mieszkanie miałoby przypadać 1,5 miejsca parkingowego. Po może sprawić, że mieszkania będą jeszcze droższe, tylko czy rozwiąże problem z miejscami postojowymi? W nowych inwestycjach może i tak – w stojących od 50 lat blokach – raczej nie.
Wielka płyta będzie drożeć? “Współczuję młodym”
Mimo tych wad, chętnych na mieszkanie w bloku nie brakuje – i z racji planów wprowadzenia nowego rządowego programu Mieszkanie na Start – brakować nie będzie.
– Mieszkam w bloku z wielkiej płyty od ponad 40 lat, od kiedy został wybudowany. Czy jestem zadowolony? Kiedy się przeprowadziłem z kamienicy bez ogrzewania i toalety to była duża zmiana. Teraz jedyne na co mogę narzekać to koszty. Czynsz z mediami to 931 zł za 54-metrowe dwupokojowe mieszkanie 54 mkw. – mówi Stanisław Jankowski (76 l.) z Wrocławia. – Wiem, że nasze mieszkania obecnie warte krocie, ceny nieruchomości zwariowaly. Współczuję młodym ludziom, którzy kupują sobie swoje cztery kąty. Za naszych czasów ich kupno nie było takim obciążeniem dla domowego budżetu – dodaje.