Drastyczny spadek emisji CO2 w Polsce. Unia może się od nas uczyć
Emisja gazów cieplarnianych spadła w Polsce o aż 38 proc.
System ETS wygenerował informację o emisjach dwutlenku węgla w poszczególnych krajach Europy. I nad Polską nie można wyjść z podziwu. W procesie redukowania produkcji szkodliwego podobno dla klimatu gazu nie mamy sobie w Europie równych. Co więcej, nasza redukcja w ub.r. stanowiła jedną czwartą redukcji przez całą Unię, a w emisji na mieszkańca jesteśmy już za Niemcami i Holandią.
- Polska jest liderem w redukcji emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej
- Redukcja emisji w Polsce w ubiegłym roku wyniosła 114,8 mln ton CO2, czyli o 38 proc. mniej niż rok wcześniej
- Największe ograniczenia emisji wystąpiły w sektorze energetyki. Produkcja energii z węgla spada, a rośnie produkcja z odnawialnych źródeł energii
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Jeśli ktoś jeszcze nie zauważył, to powietrze nad Polską zawiera od ponad roku mniej dwutlenku węgla. To gaz cieplarniany, więc może dlatego jest tak zimno w kwietniu? Tak czy inaczej, w redukcji emisji nie mamy sobie w Europie równych.
Według danych systemu ETS w ubiegłym roku nasza gospodarka ze stacjonarnych instalacji (bez lotnictwa, dla którego jeszcze nie ma danych) wyemitowała zaledwie 114,8 mln ton CO2 (zweryfikowane emisje), czyli o aż 38 proc. mniej rok do roku (-69,3 mln ton). Dla porównania w szczycie w 2007 r. było to 210 mln ton, a jeszcze w 2018 r. — 200 mln.
Niemcy i Holandia produkują więcej
Nasz wyczyn jest tym bardziej godny odnotowania, że we wszystkich 27 krajach Unii ograniczono emisje o “tylko” 22,5 proc., czyli o 289 mln ton. Polskie cięcie o 69,3 mln ton stanowiło aż jedną czwartą redukcji całej Unii. Dla porównania drugie Niemcy zredukowały emisje o 68,9 mln ton, czyli o niecałe 20 proc., a trzecie Włochy — o 22,5 mln ton (-16,5 proc.). Większe od nas procentowo cięcia zrobiły tylko: Łotwa i Bułgaria.
Co więcej, taką redukcją oddalamy się w rankingu najbardziej emisyjnych krajów kontynentu. A nawet awansowaliśmy na ósme miejsce od końca.
Przeliczając emisję przez populację, wychodzi na to, że na przeciętnego Polaka przypada 3,1 tony CO2 rocznie. To dużo więcej niż średnia unijna (2,2 tony), ale też sporo krajów ma wskaźniki gorsze.
Najwyższą emisję na głowę w Europie ma co ciekawe… Cypr z 4,72 tony na mieszkańca, a powyżej 4 ton emitują jeszcze Islandczycy i Czesi. Gorsze od naszego wskaźniki mają jeszcze w kolejności nieprzypadkowej: Norwegia, Estonia, Niemcy i Holandia. Nieznacznie tylko niższy od nas wskaźnik ma Słowacja.
Najmniej emisyjnymi krajami są: Łotwa i Francja. Rozwój energetyki jądrowej ewidentnie wpływa na emisje.
Gdzie cięliśmy najbardziej?
Jak sprawdziliśmy w danych ETS, najwięcej ilościowo ograniczyliśmy w “spalaniu paliw” czyli energetyce i motoryzacji, gdzie zmniejszono emisje o 38 proc. czyli o aż 54,5 mln ton. Największe zmiany procentowe dotyczą: polskich hut żelaza (-95 proc. rdr), producentów papieru (-91 proc.), wełny mineralnej (-81 proc.), producentów szkła (-72,5 proc.), przetwórców metali żelaznych (-71 proc.). To nie tylko efekt instalacji środowiskowych u producentów, ale też zwijania produkcji wyżej wymienionych z Polski w wyniku drogiej energii elektrycznej i gazu.
Najwięcej CO2 emituje spalanie paliw w energetyce i motoryzacji (90 mln ton w 2023 r., o -54,5 mln ton rdr) i produkcja cementu (8,5 mln ton, o 2,7 mln ton mniej rdr). Produkcja prądu z najbardziej emisyjnego węgla brunatnego spadła w ub.r. o 26,3 proc. rdr, a z trochę mniej emisyjnego węgla kamiennego — o 13,8 proc. Rosła natomiast produkcja energii elektrycznej z: paneli fotowoltaicznych (+42 proc. rdr), wody (+25 proc.) i wiatru (+18 proc.), a największy procentowo przyrost odnotowały wodne elektrownie szczytowo-pompowe, które służą za magazyny energii (+70 proc.). W ubiegłym roku w polskiej energetyce prąd z elektrowni na węgiel brunatny stanowił 20,5 proc., a z takich na węgiel kamienny — 42,6 proc. Dla porównania rok wcześniej te wskaźniki wynosiły odpowiednio: 26,3 proc. i 46,5 proc.
Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo
Sztab i prętów walcowanych na gorąco wyprodukowano w Polsce w 2023 r. o 20,8 proc. mniej rdr, rur stalowych o 10,2 proc. mniej, wyrobów płaskich walcowanych ze stali o 14,3 proc. mniej, papieru i tektury -11,8 proc., worków i torb z papieru -25 proc., pudełek papierowych -11 proc., papieru toaletowego -7,3 proc., wełny mineralnej -29,3 proc., szyb zespolonych -19,1 proc., a butelek ze szkła bezbarwnego o 19,4 proc. mniej rdr.
Wpływ na klimat
Inna sprawa cięcie emisji, a inna, jaki to ma realny skutek. Nie tylko chodzi o to, że Chiny i Indie w rytmie europejskich cięć emisji CO2 rozkręcają węglową energetykę na całego, więc cały wysiłek Unii i tak nie zmienia trendu w skali globu. Przypomnimy za to artykuł prof. Piotra Wolańskiego, profesora zwyczajnego w Instytucie Lotnictwa w Sieci Badawczej Łukasiewicz, zamieszczony we “Wprost” parę lat temu.
“95 proc. dwutlenku węgla zawartego w atmosferze pochodzi z emisji naturalnych (głównie z wydzielania z oceanów i z wybuchów wulkanów), natomiast wkład człowieka do tej emisji wynosi zaledwie 5 proc. Udział antropogenicznej emisji CO2 na efekt cieplarniany to najwyżej około 1 proc., przy założeniu, że para wodna ma tylko 70 proc. udział w efekcie cieplarnianym [a para wodna odpowiada za 70-99 proc. całego efektu cieplarnianego — napisał wcześniej profesor]. Natomiast przy większym udziale pary wodnej w efekcie cieplarnianym udział dwutlenku węgla emitowanym przez człowieka w tym efekcie będzie praktycznie pomijalny” — pisał naukowiec, wskazując przy tym, że duża zawartość CO2 w atmosferze sprzyja rozrostowi roślinności (dwutlenek węgla to dla niej pożywienie). Według niego wzrost i spadek ocieplenia klimatu to przyczyna, a nie skutek zawartości CO2 w atmosferze.
Jako prawdopodobnego winnego zmian temperatur i klimatu wskazał Słońce, a konkretnie “plamy na Słońcu”. “Dwa ostatnie minima/oziębienia są ściśle skorelowane z okresem braku plam na Słońcu, co sugeruje, że w okresie obniżonej aktywności Słońca, tj. braku plam, klimat na Ziemi ulega oziębieniu. W okresie braku plam energia cieplna ze Słońca spada zaledwie o 0,1 proc., co nie stanowi znaczącej różnicy w ilości energii, jaka dociera do Ziemi. Co prawda w tym okresie znacząco spada ilość energii w zakresie ultrafioletu docierającej do nas, ale to nie może mieć dużego wpływu na bilans energetyczny Ziemi. Jednak podczas minimum aktywności słonecznej następuję zmiana polaryzacji pola magnetycznego Słońca, które dodatkowo podczas tej zmiany praktycznie zanika. Słońce, a ściślej mówiąc jego pole, którego praktycznie brak, nie chroni już wewnętrznej części Układu Słonecznego przed działaniem wysokoenergetycznych cząstek promieniowania kosmicznego” — czytamy.
“Promieniowanie to, według James A. Maruseka, inicjuje kondensację kryształków lodu zawartego w atmosferze i tworzenie większej ilości chmur. Ten proces powoduje zwiększanie albedo Ziemi, tzn. większa ilość promieniowania słonecznego jest odbijana od powierzchni chmur i mniej energii słonecznej dociera do Ziemi. Dodatkowo generowane są prądy zwiększające cyrkulację powietrza od terenów podbiegunowych do obszarów położonych w rejonie strefy umiarkowanej. Te dwa procesy prowadzą do znacznego ochłodzenia klimatu w tym obszarze” — czytamy dalej.
Autor: Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska