Zabraknie nam zielonej energii do produkcji wodoru. Orlen policzył
Fabryka odnawialnego wodoru w Chinach.
W najbliższej dekadzie popyt na bezemisyjny wodór, produkowany z wykorzystaniem zielonej energii, gwałtownie wzrośnie. Polska nie będzie jednak w stanie zaspokoić tego zapotrzebowania z powodu niewystarczającej ilości instalacji OZE — wynika z raportu przygotowanego przez Orlen i S&P Global. Paliwowy koncern apeluje o rozbudowę mocy OZE i infrastruktury wodorowej, a ponadto już prowadzi rozmowy w sprawie importu wodoru z innych regionów świata.
- Odnawialny wodór jest szansą na zmniejszenie emisji CO2 w trudnych do dekarbonizacji sektorach takich jak przemysł rafineryjny, chemiczny i stalowy
- Z powodu unijnych regulacji polski przemysł i branża transportowa potrzebować będą ogromnych ilości tego gazu. Okazuje się jednak, że w Polsce nie powstanie wystarczająco dużo instalacji OZE do produkcji wodoru
- Raport Orlenu i S&P Global wskazuje, że w 2030 r. luka wodorowa w Polsce wyniesie ponad 140 tys. ton. — Musimy więc z jednej strony maksymalizować krajową produkcję wodoru, a z drugiej patrzeć na to, z jakich miejsc będzie można go importować — wskazuje Anna Filipowicz z Orlenu
- Orlen już rozmawia o możliwości importu wodoru lub jego pochodnych z dziesięcioma firmami z kilku kontynentów
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Unijna dyrektywa RED III wyznaczyła ambitne cele w zakresie odnawialnych paliw do 2030 i 2035 r., wspierając wykorzystanie tzw. odnawialnego wodoru, a więc produkowanego z wykorzystaniem energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Dziś polski przemysł też wykorzystuje wodór — np. w branży chemicznej, ale wytwarza go głównie z gazu ziemnego. W najbliższych latach będzie musiał produkować go w sposób bezemisyjny albo importować taki odnawialny wodór lub jego pochodne (np. amoniak, metanol) z zagranicy.
Zgodnie z dyrektywą RED III w 2030 r. co najmniej 1 proc. energii zużytej w transporcie będzie musiało bazować na odnawialnym wodorze. Znacznie wyższe cele dotyczą przemysłu — tu minimalny poziom wykorzystania odnawialnego wodoru w 2030 r. ma wynieść 42 proc., a w 2035 r. już 60 proc. ogólnego zużycia wodoru.
Najnowsza dyrektywa w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych (RED III) określa minimalne cele dotyczące wykorzystania odnawialnego wodoru w transporcie i w przemyśle na lata 2030 i 2035.
Orlen i S&P Global oszacowali, ile dokładnie Polska i kraje bałtyckie potrzebować będą odnawialnego wodoru i zielonej energii dla spełnienia tych wymogów. Okazuje się, że w naszym kraju pojawi się potężna luka.
Mocny wzrost zapotrzebowania i luka wodorowa
Jak wynika z raportu, w kolejnych latach zapotrzebowanie na odnawialny wodór gwałtownie wzrośnie głównie w sektorach nawozowym i transportowym. Na polskim rynku w 2030 r. popyt na ten gaz wyniesie ponad 265 tys. ton, a w 2035 r. ponad 514 tys. ton. Natomiast w 2040 r. osiągnięcie unijnych celów wymagałoby pozyskania co najmniej 934 tys. ton wodoru odnawialnego w Polsce i co najmniej 1,15 mln łącznie dla Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
Produkcja takiej ilości wodoru wymaga ogromnych mocy OZE. Raport wskazuje, że Polska potrzebować będzie z tego tytułu 13,4 terawatogodzin (TWh) w 2030 r. i 25,5 TWh w 2035 r. dodatkowej zielonej energii. Dla porównania w 2023 r. wszystkie krajowe elektrownie wyprodukowały 163,6 TWh prądu, z czego z OZE pochodziło 35,2 TWh (dane PSE).
Autorzy raportu przewidują, że w Polsce energia z OZE do produkcji wodoru nie będzie dostępna w skali umożliwiającej osiągnięcie unijnych celów. Zabraknie nam 5,3 TWh zielonego prądu. W efekcie powstanie luka wodorowa.
Do 2030 r. spodziewane są znaczne niedobory odnawialnego wodoru (RFNBO) w Polsce i na Litwie, natomiast na Łotwie i w Estonii mogą wystąpić nadwyżki.
Do 2035 r. niedobory odnawialnego wodoru (RFNBO) utrzymają się w Polsce i na Litwie ze względu na rosnące cele.
— Szacujemy, że w 2030 r. luka wodorowa w Polsce wyniesie ponad 140 tys. ton. W 2035 r. nieco się zmniejszy dzięki uruchomieniu morskich farm wiatrowych, ale i tak będzie znacząca. Musimy więc z jednej strony maksymalizować krajową produkcję wodoru, a z drugiej patrzeć na to, z jakich miejsc będzie można go zaimportować, gdzie będzie on konkurencyjny cenowo, by trzymać koszty transformacji energetycznej w ryzach — wyjaśnia Anna Filipowicz z Biura Zrównoważonego Rozwoju i Transformacji Energetycznej Orlenu.
Wskazuje, że mogą to być dostawy z Bliskiego Wschodu, Afryki i Stanów Zjednoczonych, ale też spory potencjał do produkcji odnawialnego wodoru jest w Europie — na Półwyspie Iberyjskim czy w Skandynawii. Można przy tym transportować albo sam wodór, albo jego pochodne, np. amoniak, który mógłby trafiać bezpośrednio do fabryk nawozowych albo stanowić swego rodzaju magazyn wodoru.
— O możliwości importu wodoru lub jego pochodnych rozmawiamy już dziś z dziesięcioma firmami z kilku kontynentów — podkreśla Filipowicz.
Pod koniec ubiegłego roku o opcji sprowadzenia odnawialnego amoniaku z USA mówiły też władze Grupy Azoty — największego polskiego producenta nawozów.
Inwestycje w infrastrukturę
Orlen apeluje więc przede wszystkim o większą dostępność OZE do wyrobu wodoru, by zmaksymalizować krajową produkcję tego gazu i ograniczyć jego import. Rozwój rynku wodoru wymusi też rozbudowę infrastruktury energetycznej i wodorowej na ogromną skalę. W grę wchodzi budowa terminali importowych, sieci wodorociągów wewnątrz kraju, magazynów, a także modernizacja połączeń drogowych i kolejowych. Do tego potrzebne jest wsparcie państwa i aktualizacja krajowej strategii wodorowej z 2021 r.
Nowe cele w obszarze wodoru przedstawi także Orlen. Będą one częścią zaktualizowanej strategii grupy, którą poznamy pod koniec tego roku. Wiadomo już, że priorytetowo paliwowy koncern będzie traktował wykorzystanie odnawialnego wodoru w sektorze rafineryjnym i petrochemicznym, w transporcie publicznym i ciężarowym, a także do produkcji paliw dla transportu lotniczego i morskiego.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco