Marek Cieślak miażdży organizatorów Grand Prix i chwali Janowskiego
Maciej Janowski w Gorzowie podczas SGP
W sobotę w Gorzowie odbyło się Grand Prix Polski. Zakończyło się fatalnie dla Taia Woffindena, bo groźnym upadkiem i kontuzją. Gromy z jasnego nieba spadły ponadto na Macieja Janowskiego, który zastępował kontuzjowanego Andrzeja Lebiediewa, a nie licząc rezerwowych toru był najgorszym zawodnikiem turnieju i zajął 16 miejsce. Polaka broni Marek Cieślak.
Tai Woffinden, który od początku roku jest w permanentnym kryzysie wygrał pierwszy bieg w Gorzowie, a w drugim groźnie upadł i został wykluczony.
- Tai upadł przez stan toru – uważa Marek Cieślak, legendarny trener reprezentacji Polski. – Dyrektor Grand Prix Phil Morris robi tory na modłę brytyjską i przesadza. W Gorzowie było zbyt niebezpiecznie. Tor należy zbronować, można wylać sporo wody, ale nie tak jak robi to Morris. Jeżeli zawodnicy w Gorzowie po pierwszej serii musieli się przebierać i ubierać nowe kevlary, to o czym to świadczy? Nie dziwię się Janowskiemu, że w tych warunkach się nie szarpał, bo po co mu to? – dodał Cieślak.
A Maciej Janowski pojechał pierwszy raz w tym sezonie w Grand Prix, a tylko dlatego, że jest drugi na liście zawodników zapasowych, a kontuzjowani są Jason Doyle i Andrzej Lebiediew. - Dziwna sprawa, że Grand Prix w Polsce, a przygotowano tor, gdzie zawodów do 12 wyścigu nie szło oglądać. Generalnie to dziwię się również, że nikt nie protestuje, bo przygotowanie toru w ten sposób, to igranie ze zdrowiem zawodników. Pewnie, że żużlowiec powinien jechać w każdych warunkach, ale na pewno nie w takich, jak były w Gorzowie – zakończył Cieślak.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco