Francja "nad przepaścią" po pierwszej turze wyborów. "250-300 tysięcy 'trójkątów'"
Marine Le Pen i Emmanuel Macron
Są już oficjalne wyniki pierwszej tury wyborów parlamentarnych we Francji. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe uzyskało 33,2 proc. głosów. Zdaniem Tomasza Orłowskiego, to nie są dobre informacje. - Takiej sytuacji nie było od czasu powstania V Republiki - mówił w TOK FM były ambasador we Francji.
W pierwszej turze niedzielnych przedterminowych wyborów parlamentarnych we Francji wygrało skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Pokonało lewicę i liberałów, zdobywając 33,2 proc. głosów. Nowy Front Ludowy miał 28 proc. głosów, obóz prezydenta Emmanuela Macrona - 20 proc., a Republikanie - 6,6 proc. W nocy na paryskim placu Republiki zebrały się tysiące ludzi, by wyrazić protest przeciwko skrajnej prawicy.
Zobacz wideo
Decyzję o przedterminowych wyborach podjął - przypomnijmy - prezydent Emmanuel Macron, 9 czerwca, kiedy okazało się, że we Francji wybory do Parlamentu Europejskiego wygrało Zjednoczenie Narodowe.
Wybory we Francji. Dlaczego Macron przegrał?
Jak komentował w "Poranku Radia TOK FM" Tomasz Orłowski, Emmanuel Macron przegrał, bo "nikogo nie słucha". - Ani wyborców, ani opozycji, ani sojuszników, ani własnych doradców. Wie lepiej, a do tego nie wychodzi poza pałac (prezydencki). Za każdym razem, przy każdym otarciu się o przegraną, zapowiada: "No tak, muszę zmienić metodę, więcej was słuchać", po czym i tak narzuca siłą swoje rozwiązania - mówił w były ambasador we Francji i we Włoszech.
Dopytywany o konkretne projekty, które nie podobały się obywatelom, wskazał m.in. na reformę emerytalną. Regulacje pozwoliły zaoszczędzić Francji 15 mld euro, ale wywołała wielkie społeczne protesty.
"Francja nad przepaścią"
Pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych odbyła się w 577 okręgach wyborczych według ordynacji większościowej. Wygrywają ją kandydaci, którzy otrzymali 50 proc. głosów przy frekwencji nie mniejszej niż 25 proc. wyborców w okręgu. Jak mówił gość TOK FM, to oznacza, że kandydat, który dostanie więcej niż 12,5 proc. głosów w pierwszej turze, może przejść do drugiej tury. - W ten sposób pojawia się zjawisko, które określa się mianem trójkątów. Do drugiej tury może startować trzech kandydatów, co bardzo utrudnia uzyskanie względnej większości - zastrzegł.
W jego ocenie, Francji grozi więc 250-300 tysięcy trójkątów. - To coś niespotykanego. W przeszłości w takich sytuacjach był ich kilkadziesiąt. Dziś to prawie połowa wszystkich mandatów do obsadzenia - zwrócił uwagę Tomasz Orłowski.
Tymczasem już teraz wiadomo, że Zgromadzenie Narodowe będzie miało większość. Nie wiadomo jednak, czy będzie to większość absolutna. - Jak te rządy będą się odbywać, skoro Macron ma trzy lata do końca kadencji? - pytała swojego rozmówcę Dominika Wielowieyska.
- Kohabitacja jest systemem, który Francja zna. To nie będzie trzęsienie ziemi. Po drugie, dotychczasowe kohabitacje wykazały olbrzymi poziom kultury politycznej, która nawet w sytuacjach skrajnych pozwala między pałacem prezydenckim a większością rządową, jeśli taka powstanie, na znajdowanie drogi prowadzenia kraju w miarę możliwości przewidywalne - odpowiedział.
Co innego jeszcze zwróciło jednak uwagę rozmówcy Dominiki Wielowieyskiej. - Sytuacja Francji jest sytuacją absolutnego postawienia nad przepaścią. Takiej sytuacji nie było od czasu powstania V Republiki - wskazał. Jak tłumaczył, głównie dlatego, że coraz bardziej mamy do czynienia z sytuacją, gdzie podział nie przebiega między lewicą a prawicą, a rządzącymi i rządzonymi. - I to też nie jest dobra wiadomość dla Francji - podkreślił.
Wybory we Francji. Migranci na celowniku
Druga tura wyborów odbędzie się już 7 lipca. Ale już teraz można ocenić, co się we Francji zmieni. Jak mówił były ambasador Polski we Francji, w grę wchodzi bardzo duże zaostrzenie prawodawstwa dotyczącego pobytu cudzoziemców. Chodzi przede wszystkim o migrantów z Afryki. - Francja nie chce zezwolić administracyjnie, jak i psychologicznie na ich integrację - mówił. Zdaniem Orłowskiego będziemy mieli do czynienia z programem dotyczącym ograniczeń imigracji, praw migrantów, w tym także osób z podwójnym obywatelstwem, np. francuskim i algierskim.
W ocenie gościa TOK FM dużych zmian nie będzie z kolei w polityce zagranicznej. Zgodnie z konstytucją to prezydent ma w tym zakresie głos zasadniczy. - Nie ma żadnych zastrzeżeń do kontynuacji wsparcia, Ukrainy. Być może dużo większa będzie oszczędność w udzielaniu im pomocy, ale werbalnie nie będzie zmian - uważa rozmówca Dominiki Wielowieyskiej. Podobnie, jak mówił, nie będzie zasadniczej zmiany w sprawie Strefy Gazy (a której sobie życzy np. skrajna lewica) czy np. przynależności do NATO. - Zresztą prezydent by na to nigdy nie pozwolił. A jeśli chodzi o UE i wszystkie zapowiedzi programowe, w tym wycofanie euro, to także nam nie grozi - skwitował w "Poranku Radia TOK FM".