Kolejny zakład z problemami. To pokłosie kłopotów PKP Cargo
Kolejny zakład z problemami. To pokłosie kłopotów PKP Cargo
Mniej pracy i mniejsze wynagrodzenie — na takie warunki przystali pracownicy Zakładów Napraw Taboru. Wszystko po to, aby uratować przedsiębiorstwo przed zamknięciem. Kłopoty wynikają z fatalnej sytuacji PKP Cargo, które było zleceniodawcą kluczborskich zakładów.
- Kluczborski Zakład Napraw Taboru zdecydował się wprowadzić ograniczenia w pracy, żeby uratować miejsce zatrudnienia
- Związkowcy tłumaczą, że przez ograniczenia, które przyjęła załoga, każdy pracownik straci w sumie około 1 tys. 500 zł miesięcznie
- Zakłady Napraw Taboru należą do PKP Cargo Tabor, które z kolei stanowi spółkę córkę PKP Cargo
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Zapaść PKP Cargo, o której pisaliśmy niedawno, to nie tylko dramat pracowników spółki, ale także innych przedsiębiorstw, które są zależne od zleceń przewoźnika. Przykładem tego są Zakłady Napraw Taboru, które borykają się z trudnościami. Pracownicy zdecydowali się na duże ustępstwa, aby uratować swoje miejsca pracy, jednak może to okazać się niewystarczające.
Zobacz także: PKP Cargo walczy o przetrwanie. Prezes spółki wprost o "jeździe w złą stronę"
Jak pisaliśmy niedawno, zarząd PKP Cargo podjął decyzję o złożeniu wniosku do sądu o otwarcie postępowania sanacyjnego i wskazał, że to "jedyna realna szansa na przetrwanie". Niepewna przyszłość przewoźnika odbija się również na podwykonawcach firmy, takich jak Zakłady Napraw Taboru, z których jeden znajduje się Kluczborku. Jak informuje "Nowa Trybuna Opolska", pracownicy "Wagonówki" zgodzili się na skrócenie czasu pracy i obniżkę pensji, by ratować zakład, ale boją się, że to nie wystarczy.
Już od stycznia 2024 r., kiedy to spółka PKP Cargo notowała ogromne straty, podwykonawcy tacy jak Zakłady Napraw Taboru otrzymywali dużo mniej zleceń. Sam ZNT posiada w sumie 15 jednostek, w których pracuje około 2 tys. 600 ludzi. Kluczborski zakład zatrudnia 220 osób, głównie spawaczy i ślusarzy, którzy boją się o swoją przyszłość.
Kolejny zakład z problemami. To pokłosie kłopotów PKP Cargo
Związkowcy, których cytuje "Nowa Trybuna Opolska", wprost mówią o ogromnym spadku zamówień na prace naprawcze. "Wprawdzie dostajemy zlecenia z innych firm po 10-12 sztuk, ale to jest nic w porównaniu do tego, ile naprawialiśmy wcześniej" – mówił Piotr Gmerek, sekretarz NSZZ "Solidarność" w Zachodnim Zakładzie Napraw Taboru w Kluczborku i przewodniczący komisji rewizyjnej NSZZ "Solidarność" Regionu Śląska Opolskiego.
Związkowiec, którego cytuje "NTO", dodał: "Już na wypłaty w czerwcu nie było pieniędzy, ale jakoś nazbierali. Nie wiadomo, czy wypłacą nam następną na 10 lipca."
Zobacz także: PKP Cargo wnioskuje o postępowanie sanacyjne. "Jedyna szansa na przetrwanie"
Pracownicy kluczborskiego zakładu zgodzili się od 1 lipca do końca roku ograniczyć czas pracy i wynagrodzenie o 20 proc., aby ratować spółkę. Wcześniej pracownicy wzięli w czerwcu 5 dni urlopu, a od lipca załoga będzie pracować przez 4 godziny w czwartki, a piątki będą wolne. Związkowcy tłumaczą, że przez ograniczenia, które przyjęła załoga, każdy pracownik straci w sumie około 1 tys. 500 zł miesięcznie. "Idziemy na rękę zakładowi, by go ratować, choć tak naprawdę jesteśmy zrozpaczeni. Boimy się, że kolejnym krokiem będzie zamknięcie firmy i utrata miejsc pracy" — przyznał w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską" Piotr Gmerek.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco