Wybrali imię, ale nie doczekali się dziecka. Wdowa po Perepeczce po latach ujawniła powód
Marek Perepeczko i Agnieszka Fitkau
Dzień egzaminów do warszawskiej szkoły teatralnej przyniósł Markowi Perepeczko nie tylko wymarzony indeks, ale i miłość. W kolejce do dziekanatu poznał bowiem Agnieszkę Fitkau, która została jego żoną. Choć przez 40 lat tworzyli zgodne i szczęśliwe małżeństwo, to nigdy nie zdecydowali się na powiększenie rodziny. Dopiero po śmierci aktora wdowa po nim wyjawiła powód.
Marek Perepeczko miał na swoim koncie wiele wybitnych ról, lecz na kartach rodzimej kinematografii zapisał się jako odtwórca kultowego “Janosika”. Serial przyniósł mu nie tylko olbrzymią popularność, ale i rzesze fanek. Choć wiele z nich zabiegało o jego względy, on był wierny Agnieszce Fitkau, którą poślubił kilka lat wcześniej. Jak się poznali?
Zobacz wideo Po przesłuchaniu do “Zmierzchu” chciał rzucić aktorstwo. Reżyserka musiała go bronić
Połączyła ich szkoła teatralna. Po ukończeniu studiów Perepeczko i Fitkau pobrali się
Marek Perepeczko
Ich znajomość rozpoczęła się w murach warszawskiej Akademii Teatralnej. Perepeczko był wówczas tuż przed ukończeniem szkoły i za namową polonistki postanowił wziąć udział w egzaminach wstępnych na wydział aktorski. Choć nie miał zbyt wysokich oczekiwań, to ostatecznie otrzymał wymarzony indeks. W kolejce do dziekanatu, w którym miał dopełnić wszelkich formalności, poznał Agnieszkę Fitkau. Obydwoje wpadli sobie w oko i zaczęli rozmowę, która, jak się potem okazało, połączyła ich na zawsze. Szybko zaczęli się spotykać i raptem kilka tygodni później byli już parą. Na ślub zdecydowali się jednak dopiero po ukończeniu studiów, w 1966 roku. – To była nie tylko miłość, ale także niezwykła przyjaźń. Byli sobie oddani jak mało kto – mówili po latach ich bliscy.
Marek Perepeczko
W tym czasie kariera Perepeczki zaczęła nabierać tempa. Występował w wielu znakomitych produkcjach u wybitnych reżyserów, w tym m.in. w “Popiołach” Andrzeja Wajdy czy kultowym “Janosiku”. Fitkau miała nieco mniej szczęścia w branży filmowej, za to z powodzeniem realizowała się z na deskach stołecznych teatrów. Nie rywali ze sobą, a wspierali się w trudnych chwilach i kibicowali w nowych projektach, stając się dla wielu par wzorem do naśladowania. – Nigdy nie byłam psem na role, od początku stawiałam na karierę Marka. Myślałam sobie, że on będzie grał, a ja będę chodziła na premiery, rozmawiała, dyskutowała – opowiadała aktorka.
Byli małżeństwem przez 40 lat. Dlaczego nie doczekali się potomstwa? Fitkau wyjawiła powód
Fitkau i Perepeczko byli specyficznym małżeństwem, przez większość czasu żyli bowiem na odległość. Na początku lat 80. aktorka zdecydowała się bowiem wyjechać do Australii, gdzie najpierw pracowała w branży modelingowej, a później założyła agencję fotograficzną. Mąż co prawda towarzyszył jej przez ponad 4 lata, lecz ostatecznie zdecydował się wrócić do ojczyzny. Ich związek jednak wcale na tym nie ucierpiał, a zyskał. – Fakt, że nie mieszkaliśmy razem, wcale nie oznaczał, że nie byliśmy sobie bliscy. Wręcz przeciwnie, bardzo się kochaliśmy, przyjaźniliśmy i mogliśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji – przekonywała gwiazda.
Co prawda na początku lat 2000. Perepeczko gorzej znosił rozłąkę. Nie dostawał nowych ról, doskwierała mu samotność, a problemy zdrowotne dodatkowo komplikowały jego sytuację. W nocy z 16 na 17 listopada 2005 roku aktor doznał rozległego zawału serca i zmarł, mając zaledwie 63 lata. Choć u boku Fitkau przeżył ponad cztery dekady, to nigdy nie doczekali się potomstwa. Okazuje się, że nie do końca była to ich świadoma decyzja.
Wdowa po aktorze wyjawiła, że planowali powiększenie rodziny, lecz odsuwali to w czasie z uwagi na liczne obowiązki. Gdy w końcu nadarzyła się “odpowiednia chwila”, było już za późno. – Dziecko odkładaliśmy na później, choć zdecydowanie planowaliśmy je. Mieliśmy już nawet wybrane imiona, lecz wszystko to pozostawało w sferze wyobraźni. A potem zrobiło się za późno – przyznała wprost na łamach “Gazety Pomorskiej”. Mimo zawodu z niemożności zostania rodzicami, starali cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami.