Wrocław: Sutryk utrzymał władzę. Choć II turę wygrał zdecydowanie, to od wrocławian dostał żółtą kartkę

Jacek Sutryk w swoim sztabie tuż po ogłoszeniu wyników sondażowych niedzielnych wyborów, w których uzyskał reelekcję na stanowisko prezydenta Wrocławia

Urzędujący prezydent Wrocławia Jacek Sutryk przez kolejne pięć lat będzie rządził stolicą Dolnego Śląska. I choć w drugiej turze otarł się o wynik z 2018 r., gdy wygrał już w pierwszej turze, to od wyborców dostał czytelny sygnał: jeśli nie chce zupełnie stracić ich sympatii koniecznej do kontynuowania politycznej kariery poza samorządem, musi sporo popracować nad stylem swojej prezydentury, komunikacją z mieszkańcami, a także wprowadzić sporo korekt w funkcjonowaniu swojego urzędu.

• W II turze wyborów prezydenta Wrocławia na Sutryka zagłosowało aż 115 tys. mieszkańców miasta, o 35 tysięcy więcej, niż w niedzielę 7 kwietnia
• Izabelę Bodnar poparło tylko 53,5 tysiąca osób, co oznacza, że w ciągu dwóch ostatnich tygodni “zgubiła” gdzieś 16 tysięcy głosów
• Wrocławianie postanowili dać Sutrykowi jeszcze jedną szansę, bo po słabym wyniku w pierwszej turze posypał głowę popiołem, przeprosił za dotychczasowe błędy i obiecał poważne korekty w funkcjonowaniu swojego urzędu
• Izabeli Bodnar, za którą ciągną się niewyjaśnione w kampanii zarzuty wobec członków jej rodziny o poważne przestępstwa, wyborcy nie zdecydowali się powierzyć sterów swojego miasta w obawie przed nieznanym
• Nie pomogło jej nawet poparcie byłego prezydenta Rafał Dutkiewicza, uważanego za jeden z symboli rozwoju Wrocławia
• Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Jeszcze dwa tygodnie temu wyglądało na to, że Sutrykowi — w 2018 r. wybranemu w pierwszej turze, jako wspólny kandydat ówczesnej antypisowskiej opozycji — ciężko będzie utrzymać władzę.

W niedzielę 7 kwietnia dostał bowiem tylko 35-procentowe poparcie. W liczbach bezwzględnych wyglądało to jeszcze gorzej: w stosunku do poprzedniej elekcji urzędującemu gospodarzowi Wrocławia ubyło aż 50 tysięcy zwolenników.

Przebojem do drugiej tury wdarła się za to Izabela Bodnar, od października posłanka Polski 2050 Szymona Hołowni. Poparło ją prawie 30 proc. głosujących, co — przy założeniu, że wybory we Wrocławiu były de facto plebiscytem za lub przeciw dotychczasowym rządom Sutryka — to jej dawało lepszą pozycję przed konieczną do rozegrania dogrywką dwa tygodnie później.

Wyniki I tury wyborów prezydenta Wrocławia z niedzieli 7 kwietnia. Źródło: PKW

Smaczku pojedynkowi dodawał fakt, że Bodnar na miejscu wsparli przed II turą szefowie jej komitetu — Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz — a do Wrocławia nie pofatygował się wspierający Sutryka, jednak tylko teoretycznie, Donald Tusk.

Poparcie Dutkiewicza nie pomogło w walce o prezydenturę Izabeli Bodnar

Słaby wynik Sutryka i znakomity osiągnięty przez Bodnar dawał podstawy sądzić, że II tura będzie we Wrocławiu zacięta.

A jednak ostateczny jej wynik — Sutryka poparło aż 68,3 proc. biorących udział w głosowaniu wrocławian, Bodnar tylko niewiele ponad 31,6 proc. — pokazuje, że mieszkańcy uznali, że obecnemu prezydentowi wystarczy kartka żółta, zaś powierzenie steru miasta kandydatce bez żadnego poważniejszego politycznego doświadczenia, kompletnie nieznającej specyfiki samorządu, do tego z ciągnącą się za nią sprawą poważnych prokuratorskich zarzutów dla jej męża i szwagra, oskarżonych odpowiednio o korupcję i wyprowadzanie pieniędzy ze spółki GetBack — było skokiem w kompletnie nieznane.

Kandydatce nie pomogło nawet poparcie dwóch poprzednich prezydentów Wrocławia: legendarnego działacza podziemnej “Solidarności” Stanisława Huskowskiego i Rafała Dutkiewicza, który jest dziś symbolem rozwoju miasta.

W 2018 r. Rafał Dutkiewicz namaścił JAcka Sutryka na swojego następcę. W tych wyborach za to przeprosił i namawiał do głosowania na Izabelę Bodnar

Ten ostatni, który 5,5 roku temu wskazał i namaścił przecież Jacka Sutryka na swojego następcę, udzielając tym razem popacia jego konkurentce, nie gryzł się zresztą w język.

Na kończącej kampanię konwencji Izabeli Bodnar mówił, że wstydzi się za tamto wskazanie, wytykał liczne potknięcia, posunął się wręcz do stwierdzenia, że za czasów prezydentury Sutryka “standardy sięgnęły podłogi”.

— Jacek Sutryk powiedział ostatnio, że ludzie Dutkiewicza powinni odejść. Ma rację. Jest pierwszy na tej liście — mówił w swoim wystąpieniu na konwencji były włodarz miasta.

Dlaczego?

Przed II turą Sutryk przepraszał, Bodnar zawaliła finisz kampanii i konwencję

Po pierwsze, bo — jak już zostało wskazane — Izabela Bodnar to we Wrocławiu wciąż postać praktycznie nieznana. Choć w kampanii ze swadą opowiadała, jak wspaniale rozwija się jej sejmowa kariera, fakty są takie, że nie bardzo ma się czym pochwalić.

Izabela Bodnar po ogłoszeniu sondażowych wyników niedzielnych wyborów prezydenta Wrocławia

Szefowi dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej Michałowi Jarosowi wytknęła urażona na Twitterze, że przed II turą, niechętnie, ale jednak stanął z Sutrykiem na jednej scenie i udzielił mu poparcia. Nie zdając sobie sprawy z tego, że w przypadku wygranej w wyborach to z Jarosem musiałaby się umawiać na jakiekolwiek funkcjonowanie w magistracie. Bo do 37-osobowej rady miejskiej Trzecia Droga nie wprowadziła żadnego radnego. A zmontowana przez Jarosa Koalicja Obywatelska aż 23.

Nie pomogła Izabeli Bodnar jej konwencja. Ta sama, na której tak mocne przemówienie wygłosił Dutkiewicz i oklaskiwali ją Kosiak-Kamysz z Hołownią.

Można to oczywiście zrzucić na przemęczenie (może tremę?), ale jej wystąpienie o tym, jak po wyborze od ręki zbuduje wrocławianom tramwaj na Jagodno — bo rozmawiała już o tym z jednym i drugim ministrem — z miejsca stało się internetowym memem. Nie przydając jej ani powagi, ani zwolenników.

Znów na jaw wyszedł brak przygotowania i obycia w politycznych starciach.

Powyborczy poniedziałek rozpoczął od przeprosin wrocławian za popełnione błędy, obiecał poprawę, co doradzał mu kolejny symbol miasta — były prezydent Bogdan Zdrojewski — i ruszył odbijać teren.

I wygrał. Choć to zwycięstwo bardzo mocno na kredyt.

Jacek Sutryk ponownie prezydentem. Poparcie wrocławian na kredyt

Dlaczego na kredyt?

W radzie miejskiej prezydent całkowicie zależny będzie teraz od radnych Koalicji Obywatelskiej — jego komitet wprowadził do niej tylko sześciu swoich reprezentantów — z których część, mówiąc delikatnie, do zwolenników prezydenta nie należy.

Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk podczas niedzielnego głosowania na samego siebie

Co prawda koalicję Sutryka z KO gwarantuje zawarte przez prezydenta, jeszcze przed pierwszą turą porozumienie, w myśl którego Koalicja Obywatelska będzie miała swoich wiceprezydentów, przewodniczącego rady i ludzi na ważnych, kierowniczych stanowiskach w ratuszu, ale wymusiło ono na Sutryku daleko idące zmiany. M.in. w funkcjonowaniu miejskich spółek, w których nie będą mogli być więcej zatrudniani radni, co Sutryk dotychczas wykorzystywał do zapewniania sobie ich poparcia. A przepustką do pracy w nich i ich radach nadzorczych nie będą dyplomy MBA wydawane przez Collegium Humanum.

Stary-nowy prezydent obiecuje również zmianę w samym sobie: lepsze niż dotychczas radzenie sobie z krytyką, mniejszą aktywność w social mediach i słuchanie doradców, nie tylko tych z bezpośredniego otoczenia.

To zatem Koalicja Obywatelska, choć uczciwiej byłoby napisać Platforma, żyrować będzie kolejne pięć lat jego prezydentury. Bo choć miastem oczywiście da się rządzić, nie posiadając poparcia ponad połowy radnych, a odwołanie prezydenta w referendum to w praktyce mrzonka, to takie rządy nie byłyby dla Sutryka ani łatwe, ani wygodne, ani przede wszystkim nie dawałyby mu żadnych szans na jakiekolwiek kontynuowanie politycznej kariery.

A kończąc swoją prezydenturę, będzie miał zaledwie 51 lat.

W II turze Bodnar straciła aż 15 tysięcy głosów. Sutryk zyskał 33 tysiące

Na osłodę Sutrykowi pozostają liczby.

W II turze poparło go bowiem aż 115 tys. 350 wrocławian — o blisko 33 tys. więcej, niż w turze pierwszej. A to oznacza, że osiągnął wynik zbliżony do tego z 2018 r., gdy głosowało na niego 127 tys. osób.

Co równie ciekawe, na Izabelę Bodnar oddało w niedzielę głos tylko 53,5 tys. osób, co oznacza, że nie tylko nie udało jej się pozyskać głosów kandydatów, którzy odpadli po pierwszej turze, ale przede wszystkim, że w ciągu dwóch tygodni przed dogrywką “zgubiła” gdzieś 15 tys. głosów.

Izabela Bodnar podczas niedzielnego głosowania na samą siebie

Swoim brakiem doświadczenia, kampanią opartą niemal wyłącznie na krytyce urzędującego prezydenta i próbą przekonania wrocławian, że po wyborze jej na stanowisko ich problemy znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki. A na Jagodno już w powyborczy poniedziałek dojadą tramwajem, który ona załatwiła już ze swoimi koleżankami i kolegami w rządzie.

Na tego typu historie mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska, choć w dużej mierze wytykający wcale liczne błędy Sutryka, nabrać się nie dali. W pierwszej połowie meczu pokazali mu kartkę żółtą, w drugiej nie sięgając jednak do kieszeni po czerwony kartonik.

Bo choć chcieli utrzeć nosa prezydentowi w pewnym momencie zbyt zapatrzonemu w siebie, to ostatecznie nie zdecydowali się przekazać miasta komuś, o kim tak naprawdę wiedzieli tyle, co przeczytali na plakatach.

Jacek Sutryk musi jednak pamiętać, że jeśli po zakończonej drugiej kadencji chciałby się starać o jakiekolwiek inne stanowisko z wyboru, danego mu po raz drugi kredytu zaufania zawieść nie może.

Bo wrocławianie dwa razy nie wybaczają.

Porozumienie z Platformą: Wrocław dla Sutryka, sejmik dla partii Tuska

Przed II turą sporo było, przede wszystkim w social mediach, utyskiwań, że w obliczu wyniku Jacka Sutryka w turze pierwszej, błędem było niewystawienie własnego kandydata przez Koalicję Obywatelską. I brak zgody Donalda Tuska na start szykującego się do potyczki z Sutrykiem Michała Jarosa.

Niewielu wie jednak, że układ taki był częścią dealu, jaki Platforma Obywatelska zawarła przed wyborami ze środowiskiem Sutryka: ona nie wystawi dla niego konkurenta w wyborach prezydenckich, a gospodarz miasta, inaczej niż to miało miejsce do tej pory w wyborach samorządowych na Dolnym Śląsku, nie wystawi własnej ekipy w wyborach do sejmiku.

Fragment umowy o współpracy wyborczej zawartej przez środowisko Jacka Sutryka i Platformę Obywatelską

Rozmowy o tym toczyły się jednak na linii Wrocław-Warszawa, z pominięciem lokalnych struktur, choć Michał Jaros był o nich oczywiście poinformowany.

To m.in. dzięki temu po pięciu latach rządów koalicji PiS i Bezpartyjnych Samorządowców Platformie udało się odzyskać władzę w urzędzie marszałkowskim i to ona wskaże nowego marszałka województwa.

O tym, kto ostatecznie nim zostanie, pokażą najbliższe tygodnie.

Nie obejdzie się zapewne bez napięć, bo w samej PO buławę nosi w plecaku co najmniej kilku potencjalnych kandydatów. Z Michałem Jarosem na czele.

Przewodniczący dolnośląskiej PO Michał Jaros długo sam miał chrapkę na prezydenturę. Ostatecznie poparł jednak Sutryka

W tej walce ani Jacek Sutryk ani jego wskazania, nie odegrają już jednak żadnej roli.