Trener Legii nie gryzł się w język po kompromitacji. Nawiązał do sędziego
Goncalo Feio
Trener Legii Goncalo Feio ujawnił, o czym rozmawiał z sędzią Jarosławem Przybyłem w przerwie meczu z Radomiakiem (0:3). – Powiedziałem mu, że jeśli da radę, to aby uspokoił się z kartkami, bo zaraz nie będzie komu kończyć sezonu – tłumaczył. Nie chciał jednak zrzucić winy na arbitra za porażkę. – W obronie nie byliśmy wystarczająco dobrzy – komentował.
- Trener Legii Goncalo Feio tłumaczył się z porażki z Radomiakiem 0:3
- Szkoleniowiec nie chciał zrzucać winy na arbitra Jarosława Przybyła, ale nie krył, że niezbyt mu się podobała decyzja o czerwonej kartce dla Bartosza Kapustki. – Przy obecnej interpretacji przepisów musimy to akceptować, ale czy jest decyzja zgodna z duchem gry, to pole do dyskusji – powiedział
- – Nie mylmy dwóch rzeczy – zaangażowania i chęci z wykonaniem zadań, taktyką, jakością piłkarską. Dziś nie zabrakło tego pierwszego – przekonywał
- Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Trener Legii Goncalo Feio po meczu z Radomiakiem nie miał łatwego zadania, bo musiał zmierzyć się z trudnymi pytaniami dziennikarzy po porażce 0:3. Choć ma opinię nerwusa, to zachowywał się spokojnie.
Nie chciał zrzucić winy na sędziego Jarosława Przybyła, który pokazał czerwoną kartkę Bartoszowi Kapustce na początku spotkania, co miało wielki wpływ na przebieg rywalizacji, a potem podjął różne nie zawsze słuszne decyzje.
– Nie będę robił wymówki z tego, że graliśmy w osłabieniu, bo w dziesięciu też można wygrać mecz. Po drugie nie będę szukać innych. Wystawiam się na odpowiedzialność – powiedział.
Goncalo Feio: Kapustka to złoty chłopak
Trener w przerwie meczu poszedł jednak porozmawiać z Przybyłem na boisku. – Powiedziałem, że jeśli da radę, aby uspokoił się kartkami, bo zaraz nie będzie komu kończyć sezonu. Nie było problemu między nami – zapewniał.
Nie za bardzo chciał oceniać pracę arbitra. – Robiłem to w przeszłości i zawsze byłem karany, jestem inteligentnym człowiekiem i uczę się na błędach – przyznał.
Gdy poprosiliśmy ocenę czerwonej kartki Kapustki, dał jednak do zrozumienia, że nie podoba mu się ta decyzja. – Nie chcę robić wymówki z czerwonej kartki, ale czy Bartek chciał zrobić krzywdę? Nie, Bartek to złoty człowiek, wielki profesjonalista, poszedł do piłki z maksymalnym zaangażowaniem, ale niefortunnie tak zrobił krok, że upadł rywalowi na stopę, co powodowało dość mocno skręconą kostkę. Przy obecnej interpretacji przepisów musimy to akceptować, ale czy jest decyzja zgodna z duchem gry, to pole do dyskusji. Tydzień temu interpretacje działały na naszą korzyść, teraz na naszą niekorzyść. Chciałbym, aby w piłce zawsze wygrywał zawsze duch sportu – komentował. – Szatnia dobrze zareagowała w stosunku do Bartka – dodał.
Trener Legii wskazuje przyczyny porażki
Bronił też swoich piłkarzy. – Nie mylmy dwóch rzeczy – zaangażowania i chęci z wykonaniem zadań, taktyką, jakością piłkarską. Dziś nie zabrakło tego pierwszego, problemem nie był brak zaangażowania. W piłce przed jakością, jest umiejętność rywalizacji, początek każdej sytuacji opiera się o zachowanie w obronie. My w defensywie grając w dziesięciu nie byliśmy wystarczająco dobrzy. Traciliśmy gole, których nie możemy tracić. Przeciwnik poza golami miał niewiele okazji albo żadnej. To czego zabrakło, to jakości w grze w obronie, którą rozumiem jako całokształt gry całego zespołu – analizował Feio.
Wskazał też na inne mankamenty w grze drużyny. – Reakcja na drugą straconą akcję wyglądała nie tak jak powinna – powiedział.
Sam jednak w końcówce zrobił trzy zmiany, wpuszczając na boisko samą młodzież, jakby już nie wierzył w odrobienie strat. – Ja jestem z tych, którzy walczą do końca, ale przy 0:3 zacząłem myśleć o następnym meczu. Miałem wielu piłkarzy zagrożonych kartkami, a nie możemy sobie pozwolić na stratę kolejnego zawodnika – przyznał Feio.
Goncalo Feio: Trudne momenty wymagają mocnego przywództwa
Przed Legią trzy mecze, w następnej kolejce starcie z Lechem. Feio starał się pokazać, że dalej wierzy choćby w awans do europejskich pucharów, do dającego awans miejsca Legia traci dwa punkty.– Każdy kto ma ten klub w sercu, dziś czuje się źle i odczuwa ból, ja również, ale jako pierwszy się pozbieram i chcę okazać charakter w tym trudnym momencie, a takie chwile wymagają mocnego przywództwa. Dobrze się w tym czuję – przekonywał.
– Chcę zrobić krok w przód, ta drużyna będzie robić krok w przód. Doceniam, że pod koniec majówki stadion był pełny, Legia na to zasługuje i zasługuje na mistrzostwo Polski. Czy w tym sezonie, czy w następnym nikt nie spocznie, dopóki Legia go nie wywalczy. Ja jestem gotowy, patrzę na problemy w oczy, nie unikam ich. Mistrzostwo stało się niemożliwe, będziemy walczyć o drugie miejsce. Ciężko mi przechodzi przez gardło powiedzieć, że naszym celem jest drugie, trzecie miejsce, ale tak jest – przyznał szkoleniowiec.