Szot powiesi medal nad łóżkiem. Jedna rzecz w finale mu się nie podobała. "To była karma"
Piłkarze Wisły mieli co świętować.
Wisła Kraków nawiązała do czasów świetności. Mimo że występuje na drugim poziomie rozgrywkowym, sięgnęła po Puchar Polski po emocjonującym finale na Stadionie Narodowym. Defensor Białej Gwiazdy Dawid Szot mówi “Faktowi” o spełnionym marzeniu, kulisach świętowania, ale też o jednej rzeczy, która go zirytowała w trakcie meczu z Pogonią Szczecin.
— Ta historia jest przepiękna. Przed sezonem zupełnie nie zakładaliśmy sobie takie celu. Przede wszystkim był nim awans. Robiliśmy krok po kroku. We wszystkich spotkaniach naprawdę zagraliśmy super piłkę i teraz nastąpiła niesamowita sprawa. Tak naprawdę w 97. minucie wydawało się, że to Pogoń będzie miał miała złote medale — relacjonuje Szot.
Wisła Kraków wygrywa puchar. “To zasługa również pań sprzątających”
Dla 23-latka był to najważniejszy dzień w piłkarskiej karierze. — W sercu zawsze miałem marzenia, by zagrać na Narodowym i żeby wygrać Puchar Polski. Jestem naprawdę strasznie szczęśliwy i dumny z zespołu. To nie jest zasługa samych piłkarzy. To praca każdego, nawet tych, co nie byli w kadrze i pań, co sprzątają w klubie. Myślę, że każdy się przyczynił do tego sukcesu. Także jestem nieprawdopodobnie szczęśliwy i cieszymy się teraz tym momentem — dodaje zawodnik.
Jak wyglądały kulisy świętowania? — W szatni pojawiła się muzyka, głównie zagraniczna. Gdy trener miał konferencję, to weszliśmy tam z butelkami alkoholu i zaczęliśmy oblewać go. Mieliśmy też czas na murawie na świętowanie z rodzinami. Nie sądziłem nigdy, że będę przeżywał takie chwile. Cieszę się po prostu tym momentem i zapadnie to na zawsze w mojej pamięci i mojej rodzinie — opowiada Szot, który z dumą pokazał nam medal.
Dawid Szot pokazuje “Faktowi” medal.
— Ten medal na pewno gdzieś koło łóżka zawiśnie i będę zawsze na niego patrzył, kiedy pojawią się jakieś cięższe momenty. Wówczas sobie pomyślę, że zawsze można walczyć. Niezależnie od tego, co by różne osoby mówiły o Tobie, o zespole, to zawsze trzeba wierzyć do końca. Udowodniliśmy po prostu naszą całą drogą, którą przeszliśmy w tym Pucharze Polski, że zasłużyliśmy na ten medal — przekonuje piłkarz. — To będzie mój talizman. Przed snem czy wstając rano, to po prostu będę sobie przypominał ten moment — dodaje.
Piłkarz Wisły Kraków po finale mówi wprost. Jedna rzecz go zirytowała
Przed finałem Szot w rozmowie z “Faktem” deklarował, że chce zagrać na Kamila Grosickiego w finale. Okazji do pojedynków nie zabrakło. — W półfinale zagrał świetny mecz. Ale w czwartek tak naprawdę Kamil nie zrobił za dużo w tym meczu. To pokazuje, że trzeba przeć do przodu i robić po prostu swoje — mówi defensor.
W trakcie finału zirytowała go jedna rzecz. — Myślę, że zaskoczyliśmy Pogoń determinacją. W tym, że strzeliliśmy bramkę właśnie w ostatnich minutach, nie było przypadku. Nie podobało mi się to, co robiła wówczas Pogoń, W końcowych minutach już ewidentnie grali na czas i wybijali piłki przy stałych fragmentach gry, strasznie wolno podchodzili do rzutów rożnych. Starali się po prostu jak najbardziej wydłużać to spotkanie. Myślę, że jest coś takiego w życiu jak “karma”. Jak się podchodzi w ten sposób do meczu, jak Pogoń w końcówce regulaminowego gry, to później coś się dzieje w drugą stronę i tak też było. Nawet jakbyśmy wygrywali, to chciałbym był w porządku w stosunku do rywala. Było widać, że Pogoń chciała grać na czas. My to wykorzystaliśmy i później tak naprawdę role się odwróciły w końcówce dogrywki — ocenia Szot.
Wisła Kraków nie ma prawa spocząć na laurach, bo w żaden sposób nie jest pewna awansu do ekstraklasy, a to jest główny cel klubu. — Na pewno wygranie pucharu wzmocni nas mentalnie pod tym względem. Jeśli wygraliśmy z Widzewem Łódź, Piastem Gliwice, a teraz z Pogonią Szczecin, no to czemu nie mielibyśmy wygrywać w pierwszej lidze? Myślę, że też musimy się jak najbardziej pilnować, bo w poniedziałek już jest kolejne spotkanie i wiadomo, teraz trwa świętowanie, ale musimy dalej zdobywać te punkty, żeby być w barażach. Później w tych barażach trzeba będzie udowodnić, że rzeczywiście zasługujemy na ekstraklasę — kończy piłkarz Białej Gwiazdy.