Szokujące ustalenia w sprawie fermy w Lubiszynie. Zaskakująca reakcja byłego ministra
W filmie “Krwawy biznes futerkowców. Post scriptum” ukazane zostały kulisy dręczenia zwierząt hodowanych na futro w Polsce
Pracownicy holenderskiej firmy z siedzibą w Polsce mieli brutalnie znęcać się nad norkami hodowanymi na futro. W filmie “Krwawy biznes futerkowców. Post Scriptum” serwis Goniec ujawnił makabryczne kulisy przemysłu futrzarskiego w Polsce. Sprawa trafiła do prokuratury, a aktywiści zapowiadają walkę o zakazanie tego typu działalności w naszym kraju.
- Pracownicy organizacji ekologicznej zdobyli dowody na okrutną przemoc wobec zwierząt futerkowych na fermie pod Gorzowem Wielkopolskim
- Polscy lobbyści branży futerkowej trzymają się mocno. Prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nie udało się cztery lata temu przeforsować “Piątki dla Zwierząt”, a po tegorocznym posiedzeniu sejmowego zespołu w sprawie zakazu hodowli zwierząt futerkowych przedstawiciele branży urządzili awanturę w parlamencie
Działaczom fundacji Otwarte Klatki udało się przy pomocy ukrytej kamery zarejestrować, jak pracownicy fermy w Lubiszynie pod Gorzowem Wielkopolskim, dręczą zwierzęta hodowane na futro. Przed śmiercią norki były deptane, bite pięściami i pałkami. Uderzano nimi o klatki oraz wykręcano im ogony — opisuje serwis Goniec, który opublikował we wtorek reportaż “Krwawy biznes futerkowców. Post Scriptum” Janusza Schwertnera.
Prokurentem holenderskiej korporacji “Joni Mink”, będącej właścicielem fermy w Lubiszynie, jest działacz Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych Daniel Żurek. W odpowiedzi na pytania Gońca biznesmen podkreśla, że “organizacje ekologiczne (nazywane przez niego “pseudoekologicznymi” — przyp. red.) w większości działają na zlecenie konkurencyjnych koncernów, pokazują branżę w krzywym zwierciadle”.
“Wielokrotnie są inicjatorami problemów, które następnie nagłaśniają i rzekomo rozwiązują” — podkreśla.
Krwawy biznes futerkowców. Hodowcy trzymają się mocno
Kiedy na początku lutego w Sejmie odbyło się posiedzenie parlamentarnego zespołu na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro Daniel Żurek wraz z innym przedstawicielem branży futrzarskiej — Szczepanem Wójcikiem — urządzili w Sejmie awanturę. — Nie ma sensu z wami rozmawiać. To, co dzisiaj proponujecie, to niszczenie polskiego rolnictwa — krzyczał ten drugi do posłów.
Posłanka Zielonych Małgorzata Tracz, która pracuje obecnie nad ustawą o zakazie hodowli zwierząt na futro, podkreśla, że “to się musi w końcu wydarzyć” i zwraca uwagę, że jesteśmy jednym z nielicznych krajów Unii Europejskiej, który dopuszcza tego typu proceder.
Zakaz miał zostać wprowadzony już cztery lata temu, po tym, jak w Onecie opublikowaliśmy pierwszą część reportażu “Krwawy biznes futerkowców”. Prezes PiS zapowiedział wówczas tzw. “Piątkę dla zwierząt”. Ostatecznie jednak poniósł porażkę, bo pomysłowi sprzeciwili się także członkowie jego ugrupowania.
Były minister krytykuje pomysł zakazu
Mocno przeciwny ograniczeniom hodowli zwierząt futerkowych jest były minister w rządzie PiS Krzysztof Ardanowski. — Nie widzę w produkcji futer nadużycia moralnego. Mamy prawo do hodowania zwierząt. Niektórzy uważają, że to prawo dane od Boga w Księdze Rodzaju, cześć osób kieruje się innymi nurtami filozoficznymi — podkreśla w rozmowie z Gońcem.
— Aksjologia europejska zakłada, że człowiek jest panem stworzenia i ma prawo wykorzystywać zwierzętami tak, jak chce. Oczywiście starając się zapewnić im jak najlepsze warunki w trakcie trwania ich życia — dodaje.
Z sondaż SW Research na zlecenie Gońca wynika, że 62 proc. Polaków jest za zakazem hodowli zwierząt na futro. 32 proc. sprzeciwia się ograniczeniom. — Mam nadzieję, że w 2024 roku odeślemy futro do historii — podkreśla Bogna Wiltowska ze stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Źródło: Goniec