Alarm w USA. Polityczna zagrywka czy realne ostrzeżenie. Ekspert: coś jest na rzeczy

Prezydent USA Władimir Putin i przewodniczący Stałego Komitetu Izby Reprezentantów USA ds. Wywiadu Mike Turner

Republikanina Mike Turner przekazał członkom Kongresu, że istnieje “zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego” USA. Ta informacja zelektryzowała nie tylko Amerykanów, ale także cały świat, bo nieoficjalnie mówi się, że chodzi o plany Rosji. – Publiczny alarm ma sens w dwóch przypadkach: albo gdy chodzi o bieżącą politykę, albo gdy w powietrzu wisi coś faktycznie przełomowego – mówi Onetowi dr Witold Sokała. Z kolei płk Piotr Lewandowski nie wyklucza, że może chodzić też o konflikt na Bliskim Wschodzie.

• Przewodniczący Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów Mike Turner udostępnił członkom Kongresu informacje o “zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego”. Według wielu źródeł to zagrożenie jest związane z Rosją
• Dr Witold Sokała twierdzi, że taki alarm ma sens w dwóch przypadkach. W pierwszym może być zagrywką polityczną, w drugim naprawdę jest coś na rzeczy
• – Pierwszego wariantu nie wykluczam, to może być manewr przedwyborczy republikanów, którzy po blokowaniu pomocy dla Ukrainy, deklaracjach Donalda Trumpa oraz wycieczce Tuckera Carlsona do Moskwy mają problem wizerunkowy – mówi ekspert Onetowi
• Z kolei płk rez. Piotr Lewandowski przekonuje, że patrzyłby bardziej w stronę Bliskiego Wschodu. – Tam mimo wszystko konflikt raczej się rozszerza – zaznacza polski wojskowy
• Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Dr Witold Sokała mówi wprost – na razie wiemy, że nic nie wiemy. To może się zmienić, gdy rzeczywiście dojdzie do zapowiadanego przez Jake’a Sullivana, doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa spotkania liderów Kongresu (w tym republikańskiego szefa komisji wywiadu Izby Reprezentantów Mike’a Turnera, który wczoraj wszczął alarm) z przedstawicielami prezydenckiej administracji, odpowiedzialnymi za obronę. Po nim możemy usłyszeć bardziej konkretny komunikat.

– Na razie, co istotne, Sullivan wyjaśnił, że nowe dane wywiadowcze pojawiły się już kilka tygodni temu, spotkanie jest przygotowywane od dłuższego czasu, a on sam jest zaskoczony nagłym upublicznieniem sprawy przez Turnera – mówi Onetowi wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK w Kielcach oraz publicysta “Dziennika Gazety Prawnej”.

“Publiczny alarm ma sens w dwóch przypadkach”

Samo to, że Rosja “coś knuje” i “może stanowić zagrożenie” to zdaniem naszego rozmówcy oczywiście nic zaskakującego. Dr Sokała dziwiłby się komunikatowi przeciwnemu.

– Publiczny alarm ma sens w dwóch przypadkach: albo gdy chodzi o bieżącą politykę, albo gdy w powietrzu wisi coś faktycznie przełomowego – zaznacza ekspert.

– Pierwszego wariantu nie wykluczam, to może być manewr przedwyborczy republikanów, którzy po blokowaniu pomocy dla Ukrainy, deklaracjach Donalda Trumpa oraz wycieczce Tuckera Carlsona do Moskwy mają problem wizerunkowy. Spora część ich elektoratu jednak nie godzi się na lekceważenie rosyjskiego zagrożenia, więc trzeba zrobić coś, co pokaże, że republikańscy liderzy trzymają rękę na pulsie. Taki gest, jak wczorajsza wypowiedź Turnera, de facto niewiele kosztuje, a partii może pomóc. I jeśli nie będzie ciągu dalszego, czyli nie uzyskamy szybko konkretnej informacji, co takiego szczególnie groźnego wykrył amerykański wywiad, to będzie można przyjąć, że chodziło tu tylko o chwilowy efekt marketingowy, a sprawa rozejdzie się po kościach. Uroki demokracji medialnej – dodaje.

Wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych UJK w Kielcach zwraca jednak uwagę, że z drugiej strony mamy już wypowiedź Jima Himesa, demokratycznego członka komisji wywiadu Izby Reprezentantów, który jednak potwierdza, że “sprawa jest istotna”.

– I choć Himes stwierdził od razu, że “nie ma powodów do paniki”, to jednak jego reakcja wskazuje, że coś jest na rzeczy, choć niebezpieczeństwo raczej nie jest bezpośrednie albo bliskie. Prawda może więc być taka, że wywiad faktycznie przyniósł nowe, ciekawe dane, a republikańscy politycy skorzystali z okazji, aby podnieść sobie słupki sondażowe, trochę pompując sprawę i prężąc muskuły. Albo jeszcze inaczej: że jakieś lobby technologiczno-przemysłowe w USA, posługując się swymi wpływami w obu partiach, i dodatkowo w mediach, właśnie ubiega się o nowe, tłuste subwencje na jakiś zaawansowany projekt nowej broni – przekonuje ekspert.

Sukces Rosji w kosmosie?

A o co może chodzić? Dr Sokała zwraca uwagę na sugestie kilku poważnych amerykańskich mediów, powołujących się na przecieki z kręgów wtajemniczonych, które mówią, że Rosja zintensyfikowała prace nad jakąś “antysatelitarną bronią kosmiczną”, zapewne z komponentem nuklearnym.

– To nie jest zaskoczenie samo w sobie, bo i bez tego wiadomo, że wiele państw pracuje nad zdolnościami tzw. “projekcji siły w przestrzeni kosmicznej”. I to, mimo że liczne traktaty międzynarodowe mówią o demilitaryzacji Kosmosu. Brutalna prawda jest taka, że mało kto już tymi zapisami się przejmuje, a możliwość niszczenia cudzych satelitów daje istotną przewagę operacyjną, a nawet strategiczną – podkreśla nasz rozmówca. – W uproszczeniu, oznacza sparaliżowanie systemów rozpoznania, łączności i dowodzenia po stronie przeciwnika, a także np. sterowania bezzałogowcami. Gra jest więc warta świeczki – dodaje.

Polska też powinna się martwić?

Co ważne, gdyby to o to chodziło, to zdaniem dr. Sokały zagrożenie dla Polski oczywiście istnieje, choć ma charakter pośredni – potencjalnie osłabłaby przewaga nad Rosją, którą mają dziś nasi kluczowi sojusznicy.

– Natomiast jeśli nakręcanie dzisiaj atmosfery zagrożenia to lobbing jakiegoś potentata amerykańskiej zbrojeniówki, to dla nas nawet dobrze. Oznacza to, że to Amerykanie odjadą Rosjanom jeszcze dalej, pod względem technologicznej przewagi w zbrojeniach kosmicznych. A przypomnę, że to w dużej mierze właśnie na tym polu pokonali Związek Radziecki, zmuszając go do kosztownego wyścigu, powodującego ostateczną implozję radzieckiej gospodarki – reasumuje publicysta “Dziennika Gazety Prawnej”.

Płk Lewandowski: raczej patrzyłbym w stronę Bliskiego Wschodu

Zupełnie inaczej na sytuację w USA patrzy płk rez. Piotr Lewandowski z Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, były szef bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie oraz weteran wojny w Iraku i Afganistanie. W rozmowie z Onetem zaznacza, że nie chce zgadywać, co dokładnie miał na myśli Mike Turner, mówiąc o zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego USA, ale gdyby miał obstawiać, to raczej patrzyłby bardziej w stronę Bliskiego Wschodu.

– Tam mimo wszystko konflikt raczej się rozszerza – mówi nam polski wojskowy. – Amerykanie mają taki system, że jeżeli pojawia się zagrożenie, oni generalnie wszędzie podnoszą alarm, automatycznie we wszystkich swoich bazach na całym świecie. Właśnie z tego typu sytuacją możemy mieć teraz do czynienia – dodaje.

Zdaniem płk. Lewandowskiego, tak czy inaczej, zawsze trzeba przypuszczać, że Rosja też szykuje “coś specjalnego”. – Najbardziej obawiam się, że Rosja będzie chciała doprowadzić do eskalacji wojny, odwalając coś grubego w zupełnie niespodziewanym miejsc, a potem się od tego odciąć. Nie zmienia się to, że Rosja wciąż ma duże możliwości – przekonuje.