Dawid Kubacki o kuriozalnej dyskwalifikacji. Wcześniej sam omal jej nie uniknął

Dawid Kubacki

— Rzeczywiście trzeba się pilnować, żeby nie zrobić żadnej głupoty. Taka jest specyfika tego konkursu — mówił Dawid Kubacki o nietypowej dyskwalifikacji Giovanniego Bresadoli. Polak zdradził, że podczas konkursu duetów w Lake Placid, który wygrał razem z Piotrem Żyłą, sam omal nie uniknął kary.

Korespondencja z Wisły

W sobotę na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle po raz trzeci w historii Pucharu Świata odbył się konkurs duetów. Specyfika tych zawodów sprawia, że odbywają się bardzo dynamicznie, a skoczkowie pomiędzy seriami muszą szczególnie uważać, by uniknąć dyskwalifikacji.

— Rzeczywiście trzeba się pilnować, żeby nie zrobić żadnej głupoty. Nie wolno zmieniać kombinezonu i manipulować sprzętem. Taka jest uroda tej formuły. Nie jest to w żaden sposób uwłaczające. Nie raz zdarzało nam się w jednym kombinezonie oddać sześć skoków i nikt z tym nie robi żadnego problemu — mówił po zawodach Dawid Kubacki.

O tym, że trzeba się pilnować, boleśnie przekonał się Giovanni Bresadola. Po jednej z serii Włoch wszedł do szatni, co jest zakazane. Ostatecznie został zdyskwalifikowany za niesportowe zachowanie. — Trudno powiedzieć, czy Giovanni zrobił to umyślnie, czy też nie. Wiedział, że nie może iść do szatni, ale coś tam musiało się stać i po prostu zdarzyła się taka głupia dyskwalifikacja — komentował Polak.

Przyznał także, że podczas historycznego konkursu duetów w Lake Placid, w którym triumfował razem z Piotrem Żyłą, o mały włos sam uniknął kary.

— Mało brakowało, a też zostalibyśmy zdyskwalifikowani, bo nasz fizjoterapeuta jechał ze mną do góry w jednym wagonie. Było tam 15 innych osób, ale podobno było to zakazane. Nikt o tym nie wiedział i jakoś przeszło. Z racji, że było tam aż tylu ludzi, pewnie trudno byłoby o zarzucenie manipulacji. Inaczej mogłoby być, gdybyśmy jechali na dwuosobowym wyciągu — opowiadał.

Dawid Kubacki podsumowuje sobotni konkurs. “Proste założenie”

W sobotnim konkursie nasi skoczkowie zajęli szóste miejsce. Mocniejszym ogniwem polskiego duetu był Kubacki. — Założenie na dziś było proste — kontynuacja naszej pracy i biorąc pod uwagę serię próbną, wydaje mi się, że wykonałem trzy czwarte. W pierwszej serii rzeczywiście było trochę późno i nie był to płynny ruch. W drugiej skok był całkiem fajny, ale nie trafiłem z warunkami. W trzeciej wydawało mi się, że są przyzwoite, ale na dole zabrakło podparcia wiatrem — podsumował swój występ.

Ozdobą zawodów był znakomity skok Andreasa Wellingera. Uzyskując 144,5 m, Niemiec ustanowił nowy rekord obiektu. — Kiedy zobaczyłem skocznię po przebudowie, już na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, jakby bez problemu można byłoby wylądować na niej telemarkiem w okolicach 140 m. Dzisiejszy konkurs pokazał, że da się nawet więcej, ale na razie bez telemarku — mówił Kubacki.