Problemy PiS po wyborach. Politolog: Ulubioną formą Kaczyńskiego jest napuszczanie na siebie
Jarosław Kaczyński
– Gdy Prawo i Sprawiedliwość rządziło w skali kraju, posługiwało się namiętnie retoryką “głosujcie na nas, bo to ważne, aby samorządy współpracowały z rządem”. A więc można podsumować to w następujący sposób: kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. To teraz oznacza i jest zachętą do tego, by zmieniać front po wyborach – komentuje sytuację PiS po wyborach samorządowych prof. Jarosław Flis w rozmowie z Gazeta.pl.
Jarosław Kaczyński
Po kwietniowych wyborach samorządowych Prawo i Sprawiedliwość odnotowuje serię – jak sami okreslają – zdrad. Kandydat na marszałka województwa małopolskiego z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego niedawno przegrał w głosowaniu – kilkoro radnych PiS oddało głos przeciwko niemu. PiS utracił także władzę w swoim bastionie – województwie podlaskim, a także po 10 latach w powiecie tatrzańskim na Podhalu. W tym tygodniu również partia poinformowała o “zdradzie” w powiecie wejherowskim (województwo pomorskie). Tam trzech radnych weszło w porozumienie z Platformą Obywatelską w zakresie wyboru władz powiatu.
Jarosław Kaczyński
Zobacz wideo Krzysztof Kwiatkowski: Zarzucono sieć na wszystkich najbliższych ludzi prezesa Kaczyńskiego
Sytuacja PiS w strukturach regionalnych. Ekspert: Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę
O obecną sytuację Prawa i Sprawiedliwości na szczeblu regionalnym zapytaliśmy prof. Jarosława Flisa, politologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – We wszystkich partiach, w mniejszym lub większym stopniu dochodzi do konfliktów, zwłaszcza gdy pojawiają się trudniejsze sytuacje. Wiemy, że już w poprzedniej kadencji Prawo i Sprawiedliwość straciło najwięcej radnych w sejmikach wojewódzkich ze wszystkich ugrupowań. Teraz doszedł dodatkowy czynnik, a mianowicie fakt, że PiS oddał władzę w wyborach parlamentarnych. I to wiążę się ze wszystkim konsekwencjami. Gdy Prawo i Sprawiedliwość rządziło w skali kraju, posługiwało się namiętnie retoryką “głosujcie na nas, bo to ważne, aby samorządy współpracowały z rządem”. A więc można podsumować to w następujący sposób: kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. To teraz oznacza i jest zachętą do tego, by zmieniać front po wyborach – odpowiada ekspert.
Jak zaznacza, w PiS są wewnętrzne konflikty, jak w większości partii. – Chyba najlepiej radzi sobie z tym Polskie Stronnictwo Ludowe, gdzie już nie raz doszło do pokojowego przekazania władzy. Słyszy się, że tam “też się wygryzają, ale się nie zagryzają”. Natomiast w pozostałych ugrupowaniach, a w szczególności w Prawie i Sprawiedliwości jest tak, że ostatecznie to prezes rozstrzyga konflikty. To, że to on, nie zaś utrwalony obyczaj “nie daje kogoś zagryźć”, rodzi jednak dodatkowe problemy. Jak wiadomo – tłumione emocje narastają – ocenia prof. Flis.
“Prezes Kaczyński ma potrzebę kontroli i wygrywania międzyludzkich animozji”
– Czy takich sytuacji będzie więcej, tego do końca nikt nie wie. Partie się uczą na błędach. Platforma Obywatelska również miała wewnętrzne problemy na poziomie wojewódzkim w latach 2010-2014, a potem to zdecydowanie osłabło – mówi nam politolog. Jak zaznacza, budowanie głębokich rowów pomiędzy partiami, tzw. firewalli, żeby “nie dało się przejść na drugą stronę”, okazuje się zawodną strategią. – Zamiast tworzyć ducha wspólnoty, budować lojalności, liczy się na podkręcenie nienawiści do drugiej strony. Taka strategia – jak widać – jest zawodna – dodaje.
– Budowanie lojalności wewnątrz partii zawsze jest trudne. Prezes Kaczyński ma potrzebę kontroli i wygrywania międzyludzkich animozji, jego ulubioną formą aktywności jest napuszczanie frakcji na siebie, a potem występowanie w roli arbitra. Widać teraz, że to zawodzi. To nie jest żadne “wunderwaffe”. Nie rokuje dobrze sytuacja, gdy wszyscy się nienawidzą, a prezes rozstrzyga, kto wygra w ich zmaganiach. Czasem emocje dochodzą do takiego poziomu, że ktoś woli przejść na drugą stronę niż czekać na rozstrzygnięcie prezesa i nie ufa mu tak bardzo – nie chce sprawdzać, czy potrafi znaleźć równowagę – podsumowuje prof. Jarosław Flis.