Polski "król wołowiny" nielegalnie rozbudowuje swoje imperium. Państwo jest bezradne
Według raportów odpowiednich instytucji zwierzęta brodzą we własnych odchodach
Zakład Przemysłu Mięsnego “Biernacki”, należący do Wojciecha Biernackiego, brata miliardera Tomasza Biernackiego — założyciela i głównego akcjonariusza sieci sklepów Dino — rozbudowuje i prowadzi fermy bydła bez pozwoleń nadzoru budowlanego i poszanowania dla przepisów ochrony środowiska. Państwo wie o nielegalnych działaniach, ale jest bezradne — kary nakładane na mięsnego giganta to mandaty w wysokości 500 zł.
Wokół ferm należących do firmy Wojciecha Biernackiego, położonych w woj. wielkopolskim — w Twardowie, Mszczyczynie i Dąbrówce — narosło wiele kontrowersji. Sprawę opisuje Wirtualna Polska.
W Twardowie przeciwko fermie protestowali jej sąsiedzi, skarżąc się na smród, wszechobecne muchy, rozjeżdżone drogi. “Z raportów pokontrolnych państwowych instytucji wyłonił się obraz miejsca, w którym bydło brodzi we własnych odchodach, pobór wody jest nielegalny, większość budynków — użytkowana bez zezwolenia, a liczba hodowanych zwierząt nawet trzykrotnie większa od dozwolonej” — podkreśla Wirtualna Polska.
Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w Dąbrówce — tam, z tego, co mówią wściekli mieszkańcy, fermy z bydłem w ogóle nie powinno być. We wrześniu 2022 na terenie gospodarstwa rolnego, które kupił Biernacki, pojawił się mur, wiaty, zaczęły przyjeżdżać ciężarówki z betonem. Budowle powstawały bez zgód, uzgodnień i pozwoleń.
Nieprawidłowości potwierdzają urzędnicy i różne instytucje. Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska pisze o przelewaniu gnojówki do pobliskiego rowu prowadzącego do rzeki oraz braku pozwoleń wodnoprawnych na odprowadzanie wód opadowych. Mieszkańcy pokazują dziennikarzowi WP również pismo od wojewody z listą nieprawidłowości czy informację inspekcji weterynaryjnej, w której mowa o tym, że zwierzęta brodzą we własnych odchodach, a po pięciu miesiącach, przy drugiej kontroli, ich liczba była już dwukrotnie większa.
Nie lepiej wygląda sprawa fermy z Mszczyczyna, gdzie Wojciech Biernacki uzyskał zgodę nadzoru budowlanego na budowę dwóch wiat na maszyny i sprzęt rolniczy, jednej wiaty magazynowej na płody rolne oraz wiaty na kiszonkę. Zgodnie z danymi z grudnia 2022, pod połacią białych dachów, przykrywających budynki wybudowane na terenie fermy, żyło 7 tys. 764 cieląt do 6. miesiąca życia oraz 114 sztuk bydła do 12. miesiąca życia.
“Państwo wie, że fermy Biernackiego działają nielegalnie, ale prawo jest tak skonstruowane, że nie pozwala organom państwa po prostu zrobić interwencji, zabrać bydła i zamknąć fermy na kłódkę, a właścicielowi wlepić kary takiej, żeby odczuł ją w portfelu. Zamiast tego jest furtka, pozwalająca w praktyce najpierw wybudować, co się chce, a potem wnieść o legalizację tego, co się wybudowało. Do tego śmiesznej wysokości kary wręcz zachęcają, żeby tak robić, zamiast najpierw dostać pozwolenia, a potem budować” — stwierdza autor tekstu Paweł Figurski.
Za nielegalne wyloty, odprowadzające do rowu żółtawą ciecz z fermy w Dąbrówce, czyli “wykonanie urządzeń wodnych bez wymaganego pozwolenia wodnoprawnego”, firma ZPM Biernacki została ukarana mandatem w wysokości 500 zł. Firma upiera się, że nie ma mowy o nielegalnych instalacjach — pisze Wirtualna Polska.
Za budowę bez stosownych pozwoleń nadzór budowlany ukarał mięsnego giganta również kwotą 500 zł. Jak przypomina WP, do 2020 r. za samowolę budowlaną groziła również odsiadka (do dwóch lat więzienia), ale przepis o odpowiedzialności karnej został uchylony.
Zakład Przemysłu Mięsnego “Biernacki” twierdzi, że nie można mówić o nielegalnym prowadzeniu działalności, bo “żaden sąd tego nie stwierdził”.