Polski koncern chemiczny gotowy na zagraniczne przejęcia. Chce wyjść poza Europę [WYWIAD]
Kamil Majczak, prezes Ciechu, a od czerwca Qemetiki
Jesteśmy gotowi na międzynarodowe akwizycje. Chcemy się dywersyfikować geograficznie, wyjść także poza Europę i spełniać nasze globalne aspiracje — zapowiada Kamil Majczak, prezes Ciechu — spółki z portfela miliardera Sebastiana Kulczyka, która od czerwca zmieni nazwę na Qemetica. Chemiczny koncern z zainteresowaniem spogląda m.in. na amerykański rynek. — Widzimy tam dobry klimat dla przemysłu — przyznaje Majczak w rozmowie z Business Insider Polska.
- — Patrzymy na nowe obszary, szukamy możliwości zakupu kolejnych firm, by ostatecznie zmniejszyć udział produkcji sody w naszych przychodach — wyjaśnia prezes Ciechu
- Zwraca uwagę na liczne unijne regulacje w branży chemicznej, w tym środowiskowe. — Poza UE nie ma takich regulacji, a szkoda, że zasady gry nie obowiązują wszystkich tak samo. Kończy się to przenoszeniem produkcji poza Europę, co w skali globalnej wcale emisji CO2 nie ogranicza — zauważa Kamil Majczak
- Czy wszystkie fabryki Ciechu pozostaną w grupie? — Do tej pory udawało nam się przetrwać wszystkie kryzysy. W trudniejszej sytuacji od nas są te firmy chemiczne, które są mocno zależne od ropy i gazu — podkreśla prezes
- Przyznaje jednocześnie, że ten rok będzie trudny dla Ciechu. — Ale jesteśmy na to przygotowani — zapewnia
- Ciech jest jedynym w Polsce i drugim w UE producentem sody kalcynowej, używanej m.in. do produkcji szkła. Wytwarza też sól, krzemiany, środki ochrony roślin, opakowania szklane i pianki do materacy. Koncern zatrudnia ponad 3 tys. osób
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Barbara Oksińska, dziennikarka Business Insider Polska: W ciągu dwóch miesięcy Ciech zmieni się w Qemeticę. Dlaczego rezygnujecie z marki z blisko 80-letnią historią?
Kamil Majczak, prezes Ciechu: To zamknięcie pewnego rozdziału i spojrzenie w przyszłość. Jesteśmy firmą, która ma globalne aspiracje, operuje w całej Europie i na świecie. Marka Ciech jest znana w Polsce, ma swoją tradycję, ale nie do końca odzwierciedla to, do czego zmierzamy jako grupa — a stawiamy na innowacyjność i zrównoważony rozwój. Budujemy międzynarodową organizację, więc to naturalny krok, który pozwala odzwierciedlić na zewnątrz i pokazać naszym klientom to, co budowaliśmy przez lata. Do tego dochodzi nowa strategia grupy i każdego z naszych biznesów, wspierana przez wspólne wartości, które wypracowaliśmy wspólnie z pracownikami.
Jaka jest więc nowa strategia spółki? Jak będzie rozwijać się Qemetica?
Strategia ma kilka głównych założeń. Po pierwsze chcemy działać jak prywatny holding chemiczny. Naszą inspiracją są np. brytyjskie i amerykańskie koncerny, które albo przez lata budowały swoją pozycję, wchodząc w nowe branże, albo ewoluowały przez zdobywanie nowych rynków, wzmacnianie systemu wewnętrznego, co pomaga dobrze zarządzać kolejnymi biznesami. Chcemy działać podobnie – umacniać swoje przewagi, charakteryzować się jasną strukturą organizacyjną z silnymi szefami poszczególnych biznesów i centralą, która strategicznie zarządza tym portfelem.
W niektórych naszych biznesach widzimy potencjał do mocnego wzrostu w ciągu najbliższych kilku lat. To przede wszystkim produkcja soli i środków ochrony roślin. Rozwój w tych obszarach pomoże nam zbalansować produkcję sody, która wciąż jest naszą największą działalnością. Ale patrzymy też na nowe obszary, szukamy możliwości zakupu kolejnych firm, by ostatecznie zmniejszyć udział sody w naszych przychodach z obecnych około 70 proc. do poniżej 50 proc. Aktywnie obserwujemy więc nowe rynki oraz poszukujemy interesujących start-upów.
Fabryka sody Ciechu w Inowrocławiu
Jakie branże i jakie rynki was interesują?
Nie trzymamy się ściśle naszej dotychczasowej działalności, wchodzą w grę zupełnie nowe biznesy. Na pewno nie chcemy już wchodzić w branże tak mocno zależne od koniunktury, jak soda, która jest bardzo wrażliwa na to, co dzieje się na rynku budowlanym. Organizacyjnie jesteśmy też gotowi na międzynarodowe akwizycje. Z pewnością chcemy się dywersyfikować geograficznie, wyjść także poza Europę i spełniać nasze globalne aspiracje.
USA to interesujący rynek?
Tak. Jeśli spojrzymy na rozwój gospodarczy Europy i USA w ostatnich 40 latach, to Stany Zjednoczone mocno nam odskoczyły. Widzimy tam dobry klimat dla przemysłu.
Zobacz też: Grupa Azoty pracuje nad planem działań naprawczych. Banki dały spółce czas
Przemysł chemiczny w UE ma problemy
W ostatnich dekadach europejski przemysł chemiczny stracił udziały w globalnym rynku głównie na rzecz Azji. To początek końca tej branży na Starym Kontynencie?
Kluczowym czynnikiem są koszty surowców a przede wszystkim gazu. Czy Europa ma dzisiaj konkurencyjny dostęp do gazu na tle innych regionów świata? Nie. To jest kluczowy problem dla przemysłu chemicznego, a zwłaszcza dla produkcji wyrobów masowych, mało specjalistycznych.
Firmy chemiczne w Europie zamykają część swoich instalacji z uwagi na nieopłacalność produkcji i napływ tanich produktów np. z Chin. Czy właśnie do Chin przeniesie się światowa produkcja chemiczna?
Chiny już nie są tak atrakcyjne, dużo mocniej rozwijają się teraz Indie czy Wietnam. Myślę, że w Europie jest świadomość, że trzeba coś zrobić dla wsparcia przemysłu. Społeczeństwo zaczyna rozumieć, że Europa nie powinna być tylko kontynentem usług, że warto chronić niektóre branże. Jeszcze kilka lat temu w UE mówiło się tylko o dekarbonizacji, dziś mówi się też o jej kosztach.
Fabryka pianek Ciechu w Bydgoszczy
Z kolei w czasie pandemii mocno podkreślano konieczność wspierania lokalnej produkcji kluczowych dla gospodarki wyrobów. Coś zostało z tych haseł?
Ta narracja się zmieniła. Wtedy wszystkie produkty schodziły na pniu w każdym sektorze. Dwa lata później przemysł chemiczny znalazł się pod ogromną presją i nagle bezpieczeństwo nie jest już tak ważne, ale liczy się to, czy firma osiąga jakiekolwiek zyski.
Europejski przemysł potrzebuje lepszej ochrony?
Potrzebuje mniej regulacji albo regulacji lepiej odpowiadających potrzebom przemysłu. Dziś mamy obostrzenia środowiskowe, emisyjne, inwestujemy w poprawę technologii, systemy, które pozwalają sprostać normom emisji zanieczyszczeń, normom jakości ścieków czy zużycia wody. Poza UE nie ma takich regulacji, a szkoda, że zasady gry nie obowiązują wszystkich tak samo. Kończy się to przenoszeniem produkcji poza Europę, co w skali globalnej wcale emisji CO2 nie ogranicza.
Celem jest odejście od węgla
Qemetica chce obniżyć emisję CO2 o 45 proc. do 2029 r. Jak to zrobi?
Wdrażamy szereg rozwiązań, aby ten cel osiągnąć. W Inowrocławiu, gdzie produkujemy sodę, robimy miks różnych paliw. Dziś mamy tam elektrociepłownię węglową, ale będzie tam również instalacja termicznego przetwarzania odpadów, która dostarczy około 35-40 proc. potrzebnej energii, kocioł biomasowy i kocioł na gaz. Kluczem jest więc odejście od węgla we wszystkich zakładach. Realizujemy też wiele mniejszych projektów, takich jak odzysk energii w fabrykach czy budowa farm fotowoltaicznych.
A co z procesami technologicznymi? Tutaj wkrótce dojdziecie do ściany.
Cały czas usprawniamy procesy technologiczne, ale oczywiście nie da się do końca wykluczyć emisji w naszych biznesach. Na przykład w fabryce soli w Janikowie, która bazuje na technologii z lat 60. ubiegłego wieku, chcemy zastosować nowe rozwiązanie, które wdrożyliśmy w naszym niemieckim zakładzie, a jest ono sześć razy bardziej efektywne energetycznie niż nasze stare instalacje. Dzięki temu zaoszczędzimy 90 tys. ton emisji CO2 rocznie. Nie wszystko uda nam się jednak w 100 proc. zdekarbonizować. W fabrykach produkujących sodę jest to niemożliwe.
Neutralność klimatyczna grupy w 2040 r. jest więc nierealna?
Tego nie przesądzam. Cele klimatyczne naszej spółki zależą od tego, jak będzie wyglądało wsparcie dla przemysłu w Europie. Trzymamy się tego ambitnego celu, by mieć motywację i dążyć do jego realizacji. Uważam, że nie ma co przekładać planów dekarbonizacji na rok 2050 czy 2060 r., a słyszę takie głosy w przemyśle.
Ciech walczy z presją rynkową i zagraniczną konkurencją
W Polsce słyszymy o zamykaniu kolejnych zakładów produkcyjnych z różnych branż. Czy któraś z fabryk w waszej grupie jest zagrożona?
Widzimy, że soda jest potrzebna w Europie, te zakłady są u nas od ponad 100 lat i nadal będą potrzebne. Uważam również, że lokalna produkcja w niektórych branżach jest potrzebna. W krótkim terminie możliwe są wahania koniunktury i dzisiaj obserwujemy presję rynkową, ale dwa lata wcześniej sytuacja była znakomita. Jak będzie wyglądała za dwa lata? Tego nie wiemy. Do tej pory udawało nam się przetrwać wszystkie kryzysy. W trudniejszej sytuacji od nas są te firmy chemiczne, które są mocno zależne od ropy i gazu, bo tam różnice w kosztach między Europą i resztą świata są ogromne.
Wam zagraniczna konkurencja nie doskwiera?
W każdym z naszych biznesów jest inna sytuacja. Czy pianki będą przyjeżdżały do nas z daleka? Nie, bo mają dużą objętość, więc transportuje się je do kilkuset kilometrów od zakładu produkcyjnego, ale surowce do nich, czyli poliole i TDI, przyjeżdżają do nas już z całego świata. Jesteśmy w Europie drugim pod względem wielkości producentem sody kalcynowanej, za to na rynku europejskim mamy producentów z Turcji czy Bośni, działających w innych uwarunkowaniach formalno-prawnych, gdzie nie ma takich norm w zakresie CO2 jak u nas, a ich koszty pracy są dużo niższe. Ostatecznie jakość produktu, terminowość i bardzo dobry serwis z naszych zakładów sodowych z Polski czy Niemiec to kwestie, które także mają ogromne znaczenie dla klientów.
Ostatnie miesiące były trudne dla branży chemicznej. Czy widać już poprawę?
W różnych biznesach widzimy małe przebłyski, natomiast w niektórych nie ma poprawy, ale też nie widać pogorszenia sytuacji. Wiele zależeć będzie od tego, co wydarzy się w Niemczech, bo polska gospodarka jest mocno zależna od tego, jaka jest koniunktura za naszą zachodnią granicą, a dziś nie jest ona najlepsza. W piankach, które mają zastosowanie przy remontach i są związane z nowym budownictwem, sytuacja jest bardzo trudna. Także w środkach ochrony roślin nie jest najlepiej, co odzwierciedla się w niełatwej sytuacji rolników, choć zauważyliśmy, że sprzedaż w naszym segmencie agro w pierwszym kwartale 2024 r. na kluczowym rynku polskim wykazała odbicie po wielu trudnych miesiącach.
Są też takie segmenty naszej działalności, które radzą sobie zupełnie dobrze, jak np. produkcja soli. Rynek tabletek solnych rozwija się znakomicie, z sukcesem wchodzimy na zagraniczne rynki. Pierwszy kwartał tego roku był dla naszych zakładów solnych wręcz rekordowy i są szanse na dalsze wzrosty.
Biorąc jednak pod uwagę całą grupę, to obecny rok będzie trudny, ale jesteśmy na to przygotowani. Nadal restrukturyzujemy nasze zakłady, optymalizujemy działalność. Na szczęście nie ma też oznak pogorszenia sytuacji, więc wierzymy, że ostatecznie uda nam się wyjść z tego kryzysu.
Autorka: Barbara Oksińska, dziennikarka Business Insider Polska