Jacek Krzynówek zniknął. Mówi nam: byłem przerażony. Widział drugą stronę

Jacek Krzynówek

Choć jest twardy – przecież zawsze był – w głosie Jacka Krzynówka da się wyczuć nutę niedosytu, gdy opowiada nam o mistrzowskiej fecie w Niemczech. Nie tej ostatniej Bayeru Leverkusen, na której ni stąd, ni zowąd pojawiła się jego koszulka, ale tej sprzed lat, na którą nie został zaproszony. – Niektórzy nie wystąpili wcale, a byli w kadrze, mają medale i nazywają się mistrzami Niemiec – wyznaje. Wtedy był jeszcze, jak to ujmuje, na pierwszej linii ognia i trudno było się spodziewać, że całkowicie zniknie z radarów. Były wybitny reprezentant Polski tłumaczy nam, dlaczego podjął tak radykalną decyzję.

• Bayer Leverkusen w niedzielę zapewnił sobie sensacyjne mistrzostwo Niemiec. Kibice wpadli na murawę, a sieć obiegły fotografie fana w koszulce z nazwiskiem: “Krzynówek”. — Dotarły do mnie te zdjęcia — mówi nam były piłkarz
• — Bayer idzie inną drogą — porównuje nowego mistrza Niemiec z Wolfsburgiem z sezonu 2008/09, kiedy sensacyjnie sięgnął po tytuł. Krzynówek przez pewien czas był częścią tamtego zespołu
• — To był mój świadomy wybór. Przez 11 lat, grając w reprezentacji czy w klubach, cały czas byłem na tej pierwszej linii ognia i potrzebowałem odpoczynku — zdradza nam były reprezentant Polski, przyznając, że zniknięcie ze świata futbolu to pokłosie jego decyzji
• Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

W minioną niedzielę Bayer Leverkusen przerwał hegemonię Bayernu Monachium w Bundeslidze. Aptekarze po 11 tytułach z rzędu dla Bawarczyków wywalczyli swoje pierwsze w historii mistrzostwo kraju. Kibice oszaleli podczas spotkania z Werderem Brema (5:0) i po ostatnim gwizdu wbiegli z radości na murawę, a w sieci zaczęły pojawiać się zdjęcia fana w koszulce z nazwiskiem: “Krzynówek”.

Polak w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet opowiada, co ten sukces oznacza dla społeczności Bayeru, a także zdradza, jak potraktowano go w Wolfsburgu, kiedy w połowie mistrzowskiego sezonu 2008/09 odszedł do Hannoveru 96.

Konrad Rybak (Przegląd Sportowy Onet): Jakby pan ocenił to historyczne mistrzostwo Niemiec dla Bayeru Leverkusen i cały ten sezon w wykonaniu Aptekarzy?

Jacek Krzynówek (były reprezentant Polski i piłkarz m.in. Bayeru Leverkusen): Historyczna rzecz, bo nikt na początku sezonu nie zakładał tego, że zdobędą mistrzostwo Niemiec. Biorąc pod uwagę też to, że wszystko jest nowe, jest to wielki sukces. Chwała za to, że nie tylko ostatnie dwa sezony pokazały, że Bayer na to mistrzostwo bardzo ciężko pracuje, ale również wcześniejsze lata, kiedy zostały położone podwaliny pod ten sukces, więc czapki z głów i oby tak dalej, niech Leverkusen się rozwija.

A co zdecydowało o tym, że w tym sezonie Bayer okazał się najlepszy? Słabość Bayernu Monachium czy po prostu rewelacyjna forma?

Wydaje mi się, że to drugie, bo są drużyną niepokonaną. Najpierw zremisowali, a później wygrali z Bayernem. To pokazuje, że zasługują jak mało kto w tym sezonie na to, żeby zdobyć mistrza.

Uważa pan, że Bayerowi uda się dokończyć sezon w Bundeslidze bez porażki?

To trochę wróżenie z fusów. Oni grają i żyją co trzy dni, bo tak grają mecze i każdy z nich chcą wygrać. Życzę im tego, fajnie, że są nadal niepokonani na tym etapie sezonu. Trochę kolejek jeszcze zostało i trzymam kciuki, żeby nie przegrali już żadnego meczu, ale to już jest dodatek. Może to być też dodatkowy impuls i motywacja dla drużyny w końcówce tego sezonu.

Świętujący piłkarze Bayeru Leverkusen

Podczas niedzielnego meczu można było obejrzeć szalone sceny. Kibice wbiegali na boisko i nie mogli opanować swojej radość. Niemcy nie są znani z takiej ekspresji. Co ten tytuł oznacza dla kibiców Bayeru i całego Leverkusen?

Na to mistrzostwo pracowali od istnienia klubu. Już mieli taką szansę w 2002 r. Niektórzy zawodnicy Bayeru grali o cztery trofea i wszystko przegrali. Chodzi mi o Bundesligę, finał Pucharu Niemiec [2:4 z Schalke — przyp. red.], Ligi Mistrzów [1:2 z Realem Madryt — przyp. red.] i finał mistrzostw świata w reprezentacji Niemiec w Korei i Japonii [0:2 z Brazylią — przyp. red]. Później przyszedł kryzys, w którym klub z tym samym składem ledwo co się utrzymał w Bundeslidze.

Tak jak mówię, teraz radość jest bardzo duża, bo pracowali na to od samego początku. Bardzo fajnie ogląda się taką radość i takie wyczekiwanie. Nie wiedziałem nawet, że w Leverkusen jest tylu kibiców, patrząc na to, co działo się przed stadionem i na nim. Drużna przypieczętowała to efektownym zwycięstwem, co też jest zasługą kibiców.

W Bayerze grał pan przez dwa sezony i nie wiem, czy widział pan zdjęcia, ale podczas niedzielnej fety kilku kibiców było w koszulkach z pana nazwiskiem.

Dotarły do mnie te zdjęcia. To oczywiście bardzo miłe, bo jednak przez ten krótki okres, jak tam grałem, to zdążyłem zapisać się w pamięci kibiców. Mam sentyment do tego klubu, do tego miasta, do tych kibiców, więc jak najbardziej z przyjemnością na te obrazki patrzyłem.

W Wolfsburgu zapomnieli o Jacku Krzynówku

W sezonie 2008/09 był pan zawodnikiem Wolfsburga, który później zdobył mistrzostwo Niemiec, co też było sensacją. Jednak odszedł pan w przerwie zimowej. Jakie to uczucie zdobyć mistrzostwo Niemiec?

Zdobyć i nie zdobyć. W tamtym sezonie to było moje ostatnie pół roku w Wolfsburgu. W przerwie zimowej trafiłem do Hannoveru i tak szczerze mówiąc, nie czułem tego mistrzostwa. Nie byłem na fecie. Nie zostałem zaproszony na żadne uroczystości. Zagrałem kilka meczów, a niektórzy nie wystąpili wcale, a byli w kadrze, mają medale i nazywają się mistrzami Niemiec. Nie chcę, żeby było to odebrane, że się żalę, ale takie były realia niestety.

Jacek Krzynówek, Felix Magath

W przypadku Bayeru wiele mówi się o roli Xabiego Alonso. Czy wtedy w Wolfsburgu, dopóki był pan w zespole, podobnie było w przypadku Felixa Magatha?

Nie, to dwa przeciwne bieguny. Trener Magath zdobył już wcześniej mistrzostwo z Bayernem Monachium, a przychodząc do Wolfsburga, do zespołu, który ledwo się utrzymał, w dwa lata zrobił drużynę, która zajęła miejsce w Bundeslidze gwarantujące grę w Pucharze UEFA, a później mistrzostwo Niemiec. To się odbyło oczywiście wielkim kosztem finansowym, bo na transfery naprawdę poszły bardzo grube miliony euro. Bayer idzie inną drogą. Świeży trener, bo dla Alonso był to pierwszy poważny test. Miał inne spojrzenie, ze swoim sztabem i z dyrektorem sportowym Simonem Rolfesem dobrał odpowiednich zawodników i bardzo dobrze wkomponował ich w zespół. Oczywiście nie takim nakładem finansowym jak w Wolfsburgu, ale efekt jest.

Jacek Krzynówek zniknął po zakończeniu kariery

Po zakończeniu przez pana kariery nie udzielał się pan mocno w mediach.

Nadal tak jest (śmiech).

Wielu piłkarzy po zakończeniu kariery staje się ekspertami telewizyjnymi, a pan zdecydował zniknąć. W 2015 r. był pan dyrektorem sportowym w Bełchatowie, a później znowu pan zniknął, więc co teraz robi Jacek Krzynówek?

Funkcjonuje i ma mniej problemów niż co niektórzy z telewizji. To był mój świadomy wybór. Przez 11 lat, grając w reprezentacji czy w klubach, cały czas byłem na tej pierwszej linii ognia i potrzebowałem odpoczynku, więc przez pierwsze półtora roku chyba w ogóle nie oglądałem meczów. Nie jeździłem na żadne spotkania. Później się to zmieniło. Pracowałem w Bełchatowie tylko ze względu na to, że właśnie stamtąd wyjeżdżałem na Zachód. To była decyzja sentymentalna. Szkoda, że nam się sportowo nie udało zrobić tego, co sobie założyliśmy i spadliśmy. Zobaczyłem, jak futbol funkcjonuje od drugiej strony. Tak szczerze mówiąc, byłem przerażony i może dlatego podjąłem decyzję, żeby w to dalej nie wchodzić. Obecnie jest dobrze, jestem zdrowy, więc, co więcej, w życiu więcej trzeba.

Mówi pan, że się pan przeraził, czym?

Tym, jak funkcjonuje piłka od drugiej strony, nie od strony piłkarza, a od strony działacza. Tam jest dużo rzeczy do poprawy, m.in. też tych moralnych. Nie widzę się w tych realiach.