Bunt wiernych ze Szczecina po dymisji abpa Andrzeja Dzięgi. "Będziemy pytać o kary"

Abp Andrzej Dzięga

Informacja o odejściu abpa Andrzeja Dzięgi ze Szczecina odbiła się szerokim echem nie tylko na Pomorzu Zachodnim. Duchowny argumentował, że na dalszą posługę nie pozwala mu stan zdrowia. To była jednak tylko część prawdy, gdyż ciągnęły się za nim zarzuty tuszowania pedofilii w Kościele. Wyjaśnień w tej sprawie domagają się wierni z diecezji, którą kierował Dzięga — informuje “Gazeta Wyborcza”.

“Ojciec Święty Franciszek przyjął rezygnację abp. Andrzeja Dzięgi z posługi arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego. Administratorem apostolskim sede vacante został mianowany biskup koszalińsko-kołobrzeski Zbigniew Zieliński” – można było przeczytać w lakonicznym komunikacie Nuncjatury Apostolskiej.

W poniedziałek, 26 lutego, władze kościelne wydały szerszy komunikat. “Decyzje związane z odejściem abp. Andrzeja Dzięgi z urzędu arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego zostały podjęte w następstwie dochodzenia prowadzonego z przez Watykan w związku z zaniedbaniami w wyjaśnianiu spraw pedofilii” — można było przeczytać w oświadczeniu nuncjatury.

Wierni rozgoryczeni. “Będziemy pytać o najważniejsze przyczyny”

Wyjaśnienia te nie usatysfakcjonowały wiernych z Pomorza Zachodniego. — Drugi komunikat Nuncjatury Apostolskiej w sprawie arcybiskupa Andrzeja Dzięgi również nas nie satysfakcjonuje. Chcemy wyjaśnień. Chcemy przeproszenia ofiar — mówi “GW” Anna Parchimowicz z Kongresu Katoliczek i Katolików, która w ubiegłym roku stanęła na czele buntu wiernych postulujących dymisję metropolity.

— Pierwszy komunikat Nuncjatury Apostolskiej pozwolił na zaciemnianie prawdy, pozwolił Dziędze na okłamanie księży, że odchodzi ze względu na stan zdrowia — mówi Anna Parchimowicz. — Drugi komunikat też mnie nie satysfakcjonuje, nie wyjaśnia, czy sprawa została zakończona i jakich konkretnie czynów dopuścił się arcybiskup — dodaje kobieta i zapowiada, że wraz z innymi osobami będzie zadawać kolejne pytania nuncjuszowi.

— Domagamy się wyjaśnień. Będziemy pytać o najważniejsze przyczyny, które stanęły u podstaw dymisji. Będziemy pytać o kary, jakie wobec biskupa zostały i zostaną zastosowane. Będziemy też pytać o to, jaka będzie dalsza ścieżka zobowiązań władz kościelnych wobec osób, które zostały skrzywdzone. Na te pytania cały czas nie znamy odpowiedzi — stwierdza Parchimowicz.