KADZIEWICZ: To, co robi CEV, to śmiech na sali
Łukasz Kadziewicz
Dzisiaj mi smutno, bo Jastrzębski Węgiel został zbity. Ale ogólnie, to był bardzo dobry sezon w pucharach dla klubów PlusLigi, choć do hegemonii jednak trochę brakuje – mówi Łukasz Kadziewicz.
KAMIL DRĄG: Byłeś zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla, ale furory w europejskich pucharach wtedy nie zrobiliście.
ŁUKASZ KADZIEWICZ (były reprezentant Polski, dziennikarz „PS” Onetu): Graliśmy w Pucharze CEV i dopóki wpadaliśmy na zespoły z Belgii, Hiszpanii czy Francji, odnosiliśmy zwycięstwa. Kiedy jednak przychodziło do rywalizacji z Włochami lub Rosjanami, dostawaliśmy w trąbę. To nie była wtedy nasza półka, ci rywale nas przewyższali.
Spodziewałeś się, że kilkanaście lat później trzy polskie kluby będą grały we wszystkich finałach europejskich pucharów, sięgając po dwa trofea?
Z natury jestem optymistą, ale takich marzeń oczywiście nie miałem. Co więcej, gdyby ktoś wtedy przewidział podobny scenariusz, zostałby uznany za wariata. Skok, jaki polska siatkówka zrobiła przez te lata, jest ogromny – począwszy od pracy z juniorami, poprzez kluby, na seniorskiej reprezentacji Polski skończywszy. Jastrzębie nie wygrało Ligi Mistrzów, ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy europejską potęgą.
Bylibyśmy potęgą, nawet gdyby w rozgrywkach uczestniczyły kluby rosyjskie?
Nie chcę się rozwodzić na ten temat. Nieobecni nie mają racji.
Poza tym zanim rosyjskie kluby, słusznie i z wiadomych powodów, zostały wyrzucone z rywalizacji, przedstawiciele PlusLigi zaczęli z nimi wygrywać. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w drodze po pierwszy triumf w Lidze Mistrzów wyeliminowała przecież wielki kiedyś Zenit Kazań.
No właśnie. I zapewne teraz byłoby podobnie. Sukcesy polskich klubów nie wynikają z nieobecności Rosjan. To efekt ogromnego postępu, jaki zrobiła PlusLiga.
Zmienił się układ sił, ale wciąż niezmienne pozostaje jedno – śmieszne nagrody finansowe oferowane przez CEV. Triumfator Ligi Mistrzów dostał 500 tysięcy euro, Resovia za wygranie Pucharu CEV zainkasowała 80 tysięcy, Projekt Warszawa za Puchar Challenge otrzymał czek na 50 tys. euro. Naprawdę musi tak być?
To jest śmiech na sali. Zresztą nie tylko CEV daje plamę w tym temacie. Kiedy grałem w kadrze, za wygranie Ligi Światowej dostawało się milion euro. Minęło 20 lat i nagroda w Lidze Narodów nadal wynosi tyle samo. Mocno do gry wchodzi Azja i jeśli nadal będziemy spali, Europa obudzi się z ręką w nocniku.
Kolejna rzecz do zmiany to system rozgrywek? W finałach Pucharu CEV i Pucharu Challenge polskie drużyny rozgrywały sety o pietruszkę, bo po wygraniu dwóch partii w rewanżach zapewniły sobie triumf w rozgrywkach.
Jestem za tym, żeby rozciągnąć finały pucharów na trzy dni. W piątek o triumf w Pucharze Challenge walczyłyby zespoły żeńskie i męskie, w sobotę byłyby finały w Pucharze CEV, a w niedzielę Liga Mistrzów i Mistrzyń. Dla tych mniej prestiżowych rozgrywek byłaby to nobilitacja i mielibyśmy emocje do końca.
A co jeśli zostanie system mecz i rewanż oraz złoty set? Znowu będziemy mieli partie o nic dogrywane w rezerwowych składach.
Które nikogo już nie obchodzą, a co gorsza – zawodnicy mogą doznać kontuzji. Jeśli już złote sety muszą zostać, byłbym za tym, żeby po dwóch partiach rozstrzygających losy awansu czy trofeum mecz się kończył. Po prostu. Po co to dogrywanie spotkań na siłę?
Czemu Jastrzębskiemu Węglowi nie udało się wygrać z Trentino w finale Ligi Mistrzów?
Pomarańczowi nie dojechali na mecz. Przegrali wyraźnie, nie mieli przełożenia na świetnie grającego rywala. Słabiej niż zwykle spisali się Rafał Szymura i Jean Patry, którzy tak dobrze radzili sobie w tym sezonie. Trochę zawiódł Ben Toniutti, który nie poprowadził gry tak, jak powinien. Jego dystrybucja była słaba, nie uruchomił środkowych, a na skrzydłach było słabo. Sam Tomek Fornal, grający niezwykle ambitnie, to było za mało. Szkoda, bo liczyłem na triumf jastrzębian.
Trentino Itas – Jastrzebski Wegiel
Czy po porażce w Antalyi nadal możemy uznać ten sezon za najlepszy w historii?
Daj mi trochę czasu, żebym ochłonął, bo jastrzębianie naprawdę mocno zostali zbici. Dzisiaj mi smutno. Jest dobrze, do hegemonii jednak trochę brakuje.
Zostaje nam radość z triumfów Asseco Resovii, która wygrała Puchar CEV, i Projektu Warszawa, który triumfował w Pucharze Challenge przez niektórych deprecjonowany.
Niesłusznie, bo każdy puchar w gablocie klubowej jest cenny. Dobrze w „Misji Sport” powiedział na ten temat libero Projektu Damian Wojtaszek. Przypomniał, że w finale warszawianie rozbili finalistę ligi włoskiej Monzę, która w półfinale Serie A wyeliminowała z kolei rywala jastrzębian w finale Ligi Mistrzów, czyli Trentino. Po
drodze Projekt ograł też Saint-Nazaire, które w finale ligi francuskiej pokonało Tours VB.
To samo Tours VB, które ograło dwa razy w Lidze Mistrzów Resovię. Rzeszowianie spadli przez to do Pucharu CEV i go wygrali. Które oblicze Resovii jest prawdziwe?
Dobre pytanie. Mam wrażenie, że w Resovii brakuje chemii, dobrej atmosfery, która jest w Jastrzębiu, Zawierciu czy Warszawie. Oni mają
plejadę gwiazd, ale brakuje tam zespołu. Fajnie, że mimo to potrafili wygrać Puchar CEV, co do tej pory nie udało się żadnemu polskiemu zespołowi.
W ćwierćfinale po złotym secie pokonali Aluron Zawiercie. To był przedwczesny finał?
Chyba tak. Sądzę, że gdyby złoty set padł łupem Jurajskich Rycerzy, to Aluron wygrałby Puchar CEV.
W przyszłym roku polskie zespoły będą równie mocne?
Jestem spokojny o przyszłość. Mamy już nie pięć, ale nawet siedem drużyn, które miałby szansę na sukcesy w Europie. Do wielkiej czwórki dojdzie przecież LUK Lublin z Wilfredo Leonem, a są jeszcze ZAKSA i Skra Bełchatów, które też chcą wrócić do świetności.
Liga Mistrzów bez ZAKS-y to będzie dla nas dziwne doświadczenie.
Oj dziwne, ale wierzę, że ZAKSA szybko wyjdzie z kryzysu. Zapraszamy do Ligi Mistrzów w sezonie 2025/26. Pytanie tylko, kosztem kogo kędzierzynianie mieliby się do niej dostać, bo nikt w PlusLidze nie odpuści. No i niech ktoś powie, że nie jesteśmy potęgą.