Gigantyczne karaluchy, bomby atomowe i wypruwane flaki. Tak, to "Fallout", i jest doskonały [RECENZJA]
Są takie tytuły, przy premierze których fani biorą wolne, L4, urlopy lub UnŻ-ty. Są też takie, które przechodzą bez echa. “Fallout” od Amazon Prime Video należy do tej pierwszej kategorii. I o rajuśku, cytując główną bohaterkę, jakie to jest dobre!
Dotychczasowe ekranizacje gier z bardzo wielu powodów były zwyczajnie nieudane. Trudno przełożyć na mały i duży ekran wielowątkowe historie, trudno też sprawić, żeby historia jednowątkowa porwała widzów. Coś, co fajnie sprawdza się jako gra, bardzo nie wychodzi jako inne medium. Książki na podstawie gier? W zdecydowanej większości dramat. Filmy? No nie. Seriale? Do tej pory było ich dość mało i też spotykały się z mieszanym odbiorem. Jednak od czwartku nad ranem czasu polskiego można obejrzeć wszystkie odcinki produkcji Amazon Prime Video na podstawie gier “Fallout”. I chyba wreszcie w kategorii ekranizacji gier nastąpił przełom.
Zobacz wideo Witajcie w naszej krypcie! Oto “Fallout” od Amazon Prime Video
Witajcie w naszej krypcie!
Produkcja “Fallouta” była obarczona niemałym ryzykiem. To bardzo znane w świecie gier uniwersum, pierwszy tytuł z całej serii wyszedł w 1997 roku. Od tamtych czasów doczekaliśmy się nawet kilkunastu pozycji, z czego znaczna część wyszła od jednego dewelopera – Bethesdy. Fallout ma własną mitologię, jest światem gotowym do repopulacji, sceną, na której można wystawić zupełnie nowe przedstawienie. Ma wiernych fanów, którzy z pamięci opowiedzą historię 200 lat po atakach nuklearnych na Ziemi. Dotykając tego świata Amazon, jak przy “Władcy pierścieni”, ryzykował świętokradztwo. I chwała mu za odmienne, niż w “Pierścieniach władzy”, decyzje.
W serialu, jak w grach, przenosimy się do alternatywnej rzeczywistości lat 60. USA zaklętych w wieloletniej zimnej wojnie. Technologia jednocześnie utknęła, ale i zrobiła w niektórych dziedzinach przeskok (autonomiczne roboty). Ludzie mentalnie zatrzymali się w czasach powojennych, gdzie demokraci walczą z komunistami. I na ten piękny świat spada pewnego dnia nuklearny deszcz. Część najbogatszych, którzy wykupili sobie miejsce w przestronnych schronach, zdoła się uratować. Co z resztą? Nikogo to nie interesuje.
Przeskakujemy 200 lat do przodu. Poukrywani w tzw. “kryptach” bogacze pamiętający błysk wybuchów na horyzoncie już dawno nie żyją. Ale w schronach o własnych ekosystemach wciąż mieszkają ich potomkowie, żyjący nadzieją, że kiedyś wyjdą na powierzchnię i sprawią, że Ameryka znów będzie wielka. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wykupione przez ich przodków miejsce w kryptach było wielkim planem socjotechnicznym, mającym pokazać, który model społeczności najlepiej sprawdzi się w najtrudniejszych warunkach. Nie wiedzą tego również szczęśliwi mieszkańcy krypty nr 33, którzy dość nagle i brutalnie muszą zetknąć się ze światem zewnętrznym. Ten bowiem nie czekał, aż “krypciarze” wyjdą ze schronów wszystkich uratować – przekształcił się w pustkowie rodem z “Mad Maxa” i “Metro 2033”, gdzie przeżyją wyłącznie najsilniejsi, najsprytniejsi i umiejący liczyć, bo liczą tylko na siebie.
Do takiego świata trafia zmuszona okolicznościami, niewinna jak pierwiosnek, Lucy MacLean. Ma Misję – uratować ojca. Czy hermetyczny schron nauczył ją rzeczy niezbędnych do przetrwania w innej rzeczywistości? To okaże się już pierwszej nocy.
‘Fallout’
‘Fallout’ Fot. Amazon Prime Video
Nie trać głowy!
Amazon wykorzystał Fallouta do stworzenia tła, które fani serii uwielbiają. Jest tu… wszystko. Każdy szczegół się zgadza. Scenografia jest przeniesiona z gier Bethesdy tak wiernie, że wygląda to jak “Fallout VR”. I widać, że robili to ludzie, którzy gry ograli wzdłuż i wszerz, znają jej smaczki, wiedzą, co my, gracze, w wizualnej warstwie Fallouta cenimy. To też element, dzięki któremu nowi widzowie poczują, że świat przedstawiony żyje własnym życiem, nie jest sztuczną zbieraniną dwóch planów na krzyż. Tu wszystko ma sens i jest PO COŚ. Mamy zatem różnorodne Krypty, Filly, pustynne pustkowie, ruiny jak z Detroid, gęste lasy, zdemolowane centra miast, leje po bombach… Do tego dochodzą wnętrza, które rozpozna każdy fan gry (tak, jest SuperDuper Market, i nawet coś, co przypomina Megatonę!). Do tego uroczy Pip-boy na przedramieniu części bohaterów – wygląda absurdalnie, działa absurdalnie i jest absurdalny, ale… jest. I to jest piękne. Udało się z CGI zrobić miły wizualnie dodatek, który nie szpeci i wygląda na tyle naturalnie, na ile było to możliwe.
Ale to wszystko jest tylko tłem dla mikro-historii, które Lucy, Maximus, Ghoul i Norm napotykają na swojej drodze. W przypadku gier Bethesda stosuje często zabieg z całkowitym oddaniem graczowi decyzji co do tego, co chce robić i gdzie iść. Gdzieś w tle majaczy główny cel, ale to eksploracja i odkrywanie miejsc-perełek jest clue tak bethesdowego “Fallouta” jak i ich serii Elder Scrolls. Cel główny teoretycznie popycha bohaterów do przodu, ale na swojej drodze spotykają oni miejsca-enklawy z własną historią. W serialu jest bardzo podobnie – nadrzędny cel Lucy (ratunek dla ojca) rozmywa się w kilkunastu zadaniach pobocznych, jakie znajdują się na jej drodze. I nie jest to złe, bo każde z tych zadań dodaje głębię bohaterce, która znajduje w sobie nieznane jej dotąd rezerwuary zupełnie nowych cech. Pojawia się niezbędne do przetrwania na Pustkowiu okrucieństwo. Nie brakuje zimniej krwi, na horyzoncie majaczy zemsta… Wystarczy, że Ella Purnell tylko spojrzy, a wszystko to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki się w niej pojawia. Obsadzenie jej w roli głównej było absolutnie strzałem w dziesiątkę, dodatkowo Ella ma szczęście, że jej Lucy jest wspaniale napisana pod względem dialogowym. Jest cudownie anachroniczna, beznadziejnie naiwna (początkowo) i tak bezpośrednia, że trudno się nie uśmiechnąć.
Maximus (Aaron Moten) dostał nieco mniejszą rolę, ale och, rajuśku, oglądać go w pancerzu bojowym to jest czysta przyjemność. Wątek Bractwa Stali widzimy wreszcie od tej mniej bohaterskiej strony, którą pokazują nam gry – w nich też jesteśmy takim Maximusem. A jeśli macie za sobą jedną z bethesdowych części gry, to na pewno pamiętacie tę ekscytację, kiedy WRESZCIE dostajecie zmechanizowaną zbroję i nagle jesteście niepokonani. Serial jest tu bardziej realistyczny od gry, dzięki czemu losy Maximusa przestają nam być obojętne i dają pole do rozbudowania zainteresowania jego wątkiem.
‘Fallout’
‘Fallout’ Fot. Amazon Prime Video
Inny styl przetrwania prezentuje Ghoul. Tu nie ma miejsca na złudzenia – jeśli ktoś żyje od 200 lat, to tylko dlatego, że żadne złudzenia w nim nie pozostały. Albo przestał być człowiekiem. Albo obie te opcje. Ghoul wykazuje się absolutną bezwzględnością i nakierowaniem na cel z uświęceniem wszelakich środków – jest w tym przeciwieństwem Lucy.
Konglomerat zbudowany z tych trzech postaci, dwójki naiwniaków i starego wyjadacza, jest wspaniałą mieszanką. Choć rzadko mają okazję występować wszyscy razem na ekranie, to ich mieszane duety są tak zgrane, że bez namysłu zaczynamy im kibicować. A przecież w serialu jest jeszcze drugie dno, ukryte wciąż w kryptach. Tam podążamy śladem ciekawości i sceptycyzmu Norma, brata Lucy. Co takiego dzieje się głęboko pod ziemią, jaki misterny plan sprzed 200 lat jest tam realizowany? Każdy odcinek to kolejne okruchy strzaskanego zwierciadła, które Norm próbuje złożyć w całość i nie stracić przy tym głowy.
A skąd tu tyle krwi?
“Fallout” jako gra jest brutalny i krwawy – to ostatecznie strzelanka, w której niby można wybrać drogę pokoju i miłości, ale łatwiej i szybciej jest sięgnąć za spluwę i wystrzelić. Serial poszedł tym samym tropem. Jest tu wszystko – flaki na wierzchu, widelec w oku, rozmazany na ścianie mózg. Lucy ze swoimi punktami charyzmy przegrywa nadzwyczaj często z brutalną fizyczną siłą, ale idealistycznie wciąż próbuje przekonać innych, że przemoc nie jest jedyną drogą. Maximus też szybko uczy się, że ideały ideałami, ale celny strzał w głowę skutecznie pacyfikuje przeciwników. Jedynym, który tych wątpliwości nie ma, jest oczywiście Ghoul – ostatecznie to łowca, którego można wynająć, by za kapsle wykonał nieprzyjemną, brudną robotę.
Wisienką na tym torcie z flaków jest duża dawka komizmu i muzyka. To też ukłon w stronę fanów Fallouta, bowiem seria słynie z pomieszania patosu i absurdu oraz ze wspaniałej muzyki z lat 40. i 50. Nawet mniej wprawne ucho wychwyci kawałki, które puszczało Radio Galaxy News, dodatkowo utwory tak wkomponowano w serial, że stają się one częścią fabuły.
Krótko mówiąc – miłośnicy “Fallouta” jako gier powinni być zachwyceni. Są tu, oczywiście, pewne niedociągnięcia (np. Lucy plącząca się początkowo przez trzy odcinki po dokładnie tych samych opiaszczonych ruinach), ale pod względem pokazania świata, jaki znamy z gier, jest obezwładniająco. Czy “Fallout” od Amazon Prime Video przemówi do ludzi, którzy w gry nie grali? Powinien. Jest tu wiele punktów zaczepienia, na które można złapać osoby niezaznajomione z tym uniwersum. “Westworld” też cieszył się ogromną widownią, jest “Snowpiercer”, który doczekał się trzech sezonów. Ogólna atmosfera na świecie sprzyja produkcjom, które pokazują życie po wielkiej zagładzie, a “Fallout” jest jednym z tych przykładów, które robią to bardzo dobrze i w swoim stylu.
Wszystkie grzechy Amazona
Kiedy Amazon ogłaszał współpracę z Bethesdą nad produkcją serialowego “Fallouta”, fani byli – delikatnie mówiąc – sceptyczni. Bethesda raczej bezlitośnie wyciska z tego tytułu wszystko, co tylko się da, spłycając filozofię i realizm pierwszych gier, które do niej jeszcze nie należały. Amazon też ma w zwyczaju lekceważyć głosy fanów i “ulepszać” koło po swojemu (czego przykładem jest wolna amerykanka, na jaką pozwolono sobie w “Pierścieniach władzy”, będących wypaczoną kopią trylogii Tolkiena i ekranizacji Jacksona). Jednak jak rzadko kiedy obawy fanów się nie potwierdziły. “Fallout” to prawdziwa perełka, wierna oryginałowi i stawiająca na napisanych od zera własnych bohaterów, co wyszło na dobre. Czuć tu ducha, klimat i sporą dawkę miłości do tytułu, który dla wielu stał się bardzo ważny. Zapowiedziano już, że na pewno będzie drugi sezon serialu, jest też niebagatelna szansa na trzeci. I dobrze, bo pilnie potrzebujemy więcej. A już na pewno potrzebują tego ci, którzy w mniej niż 24 godziny obejrzeli wszystkich osiem odcinków.
“Fallout”, Amazon Prime Video; Twórcy: Jonathan Nolan, Lisa Joy, Todd Howard, Graham Wagner, Geneva Robertson-Dworet; w rolach głównych: Ella Purnell, Aaron Moten, Kyle MacLachlan, Moises Arias, Wolten Goggins