Do tego doszło podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Wstrząsające fakty wyszły na jaw. "Nie wydostał się z toni"
Do tego doszło podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Wstrząsające fakty wyszły na jaw. “Nie wydostał się z toni”
Poszukiwania Grzegorza Borysa, który był podejrzany o zabójstwo swojego 6-letniego syna Olusia, toczyły się przez niemal 3 tygodnie na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego w Gdyni. W trakcie obławy doszło do śmierci strażaka, który był zaangażowany w poszukiwania jako nurek. 27-letni Bartek Błyskal stracił życie, przeczesując ten sam zbiornik wodny, z którego 5 dni później wyłowiono ciało Grzegorza Borysa. Wciąż toczy się śledztwo w tej sprawie.
Ciało Grzegorza Borysa zostało znalezione 6 listopada nad ranem. Saperzy wyłowili zwłoki ze zbiornika wodnego Lepusz, który znajduje się na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Mężczyzna podejrzany o morderstwo synka skonał zaledwie kilkaset metrów od miejsca, gdzie 20 października doszło do tragedii. W tym samym miejscu skonał jeszcze jeden człowiek – 27-letni Bartek Błyskal był zaangażowany w poszukiwania Grzegorza Borysa jako nurek. 1 listopada jego zadaniem było przeczesanie dna zbiornika Lepusz, w którym panowały bardzo trudne warunki. Niestety podczas jego misji doszło do wypadku.
Gdy koledzy zorientowali się, że z Bartkiem urwał się kontakt, próbowali natychmiast go ratować. Niestety 27-letniego strażaka wyłowiono nieprzytomnego i nie udało się go uratować mimo szybkiego transportu do szpitala. Obecnie toczy się śledztwo, które ma ustalić okoliczności śmierci młodego płetwonurka.
Bartek Błyskal należał do Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego “Gdańsk”. Po tym, jak zszedł pod wodę w trakcie poszukiwań Grzegorza Borysa, nie wydostał się z toni o własnych siłach.
W momencie, gdy stracono z nim kontakt, to pozostali członkowie grupy przystąpili do czynności mających na celu jego ewakuację z wody. Te działania były trudne i po wyciągnięciu konieczna była resuscytacja – relacjonował w rozmowie z “Faktem” bryg. Jacek Jakóbczyk, rzecznik gdańskich strażaków.
Sekcja zwłok strażaka wykazała, że przyczyną jego śmierci nie było jednak utonięcie, a niewydolność oddechowo-krążeniowa. W związku z tym wszyscy zastanawiają się, co działo się z mężczyzną pod powierzchnią wody. Jak nieoficjalnie poinformował reporter Radia Zet, Bartosz Błyskal po raz ostatni schodził pod wodę, mając zapas powietrza na koło 20-25 minut. Wiadomo, że mógł wezwać ewentualną pomoc jedynie przez przewód asekuracyjny, do którego był podczepiony, ponieważ centrala łączności podwodnej była zepsuta i od kilku tygodni znajdowała się w naprawie. Tymczasem policja ujawniła nowe informacje w tej sprawie.
ZOBACZ TEŻ: Niepojęte, co dzieje się na grobie 6-letniego Olusia. Od pogrzebu minęło zaledwie kilka dni
Ponieważ sprzęt znajdował się w naprawie, nurkowie musieli posługiwać się jego starszą wersją. Jak wskazały media, zbiornik Lepusz jest bardzo niebezpiecznym terenem, przy którego przeczesywaniu powinna być zachowana szczególna ostrożność. W zarośniętym bajorze była nie tylko ograniczona widoczność, ale również pływały wyspy torfowe, które mogły stać się dla Bartka Błyskala śmiertelną pułapką.
Tymczasem rzecznik gdyńskich strażaków w wywiadzie z Radiem Zet poinformował, że 27-letni strażak miał sprawdzić tylko tzw. część otwartą zbiornika, czyli wzdłuż wysp i brzegu. Nie miał zapuszczać się w głąb akwenu, dlatego nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w tym przypadku nie musiały być zachowane. Niemniej jednak w tej sprawie wciąż toczy się śledztwo, które ma ustalić, czy nie doszło do żadnych innych nieprawidłowości.
W sprawie śmierci nurka powołani zostali dwaj biegli – z zakresu bezpieczeństwa nurkowania oraz medycyny hiperbarycznej. Czekamy na opracowanie opinii. Biegli będą oceniać zasadność podejmowanych decyzji na miejscu czynności poszukiwawczych Grzegorza Borysa, a także oceniać prawidłowość przebiegu czynności związanych z nurkowaniem – poinformowała w wywiadzie z “Faktem” Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Prokurator dodała, że biegli będą oceniać również sprzęt, który był używany w trakcie akcji. Natomiast śledztwo jest prowadzone w sprawie wypadku przy pracy, którego następstwem było nieumyślne spowodowanie śmierci.
źródło: fakt.pl
Ciało Grzegorza Borysa zostało znalezione 6 listopada nad ranem. Saperzy wyłowili zwłoki ze zbiornika wodnego Lepusz, który znajduje się na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Mężczyzna podejrzany o morderstwo synka skonał zaledwie kilkaset metrów od miejsca, gdzie 20 października doszło do tragedii. W tym samym miejscu skonał jeszcze jeden człowiek – 27-letni Bartek Błyskal był zaangażowany w poszukiwania Grzegorza Borysa jako nurek. 1 listopada jego zadaniem było przeczesanie dna zbiornika Lepusz, w którym panowały bardzo trudne warunki. Niestety podczas jego misji doszło do wypadku.
Gdy koledzy zorientowali się, że z Bartkiem urwał się kontakt, próbowali natychmiast go ratować. Niestety 27-letniego strażaka wyłowiono nieprzytomnego i nie udało się go uratować mimo szybkiego transportu do szpitala. Obecnie toczy się śledztwo, które ma ustalić okoliczności śmierci młodego płetwonurka.