Chcesz 6 tysięcy złotych emerytury? Tyle musisz zarabiać
4 tys. zł emerytury? Przy obecnych zarobkach wiele osób będzie mogło tylko pomarzyć o takich wypłatach z ZUS.
“Fakt” dotarł do prognoz ZUS dotyczących emerytur. Osoby, które dziś mają po 40-50 lat, kiedy przejdą na świadczenie, będą dostawać jeszcze mniej niż obecni seniorzy. By mieć 3 tys. zł emerytury, trzeba zarabiać dwa razy więcej niż przeciętny Polak, a cóż mówić o jeszcze wyższych świadczeniach. Dlatego rząd przymierza się do nowej reformy.
Obecnie przeciętna emerytura, jaką wypłaca Zakład Ubezpieczeń Społecznych wynosi ok. 3 tys. 300 zł brutto. 40 proc. seniorów dostaje świadczenia między 2 a 3 tys. zł brutto. Niełatwo utrzymać się za takie pieniądze, dlatego portfele seniorów są zasilane dodatkowo trzynastkami i czternastkami. I tak obecne emerytury są wyliczane według starego systemu, z uwzględnieniem kapitału początkowego, co jest korzystniejsze dla seniorów. I z prognoz ZUS wynika, że tak będzie do 2039 r. Potem przeważać będą emerytury wyliczane według nowych przepisów. Tutaj zasady są jasne – przyszli emeryci dostaną tylko tyle, ile wpłacili składek. Jeśli więc pracują na umowach o dzieło lub zlecenie, od których składki nie są pobierane, nie będzie im to wliczane do emerytury.
Resort rodziny pracuje nad projektem ustawy, który zakłada ozusowanie umów o dzieło i zlecenie. To w przyszłości ma zapewnić takim osobom nieco wyższe emerytury.
Mamy wyliczenia ZUS, jakie zostały przygotowane dla resortu rodziny jeszcze za czasów poprzedniego rządu. Wynika z nich wprost, że przyszli emeryci będą mogli liczyć na bardzo niskie świadczenia.
Minimalna pensja to najniższa emerytura
Kalkulacje zostały przeprowadzone m.in. dla obecnych 20, 30— i 40-latków. I tak 40-letni mężczyzna z minimalną pensją, może liczyć tylko na najniższą emeryturę (obecnie to 1 tys. 780 zł brutto). Jeśli 40-letnia kobieta chce otrzymywać najniższe świadczenie, jej pensja – przez cały okres zawodowy – powinna wynosić równowartość dzisiejszych 5 tys. zł brutto.
Przy tak niskich zarobkach, emerytura wyniesie i tak tylko 20 proc. średniej pensji. 40-letni mężczyzna na etacie musi zarabiać co najmniej 8 tys. 500 zł brutto, by mieć szansę na emeryturę nieco wyższą od przeciętnej (ok. 3 tys. 900 zł), kobieta – prawie 11 tys. zł. Różnice wynikają z tego, że panie mogą przechodzić na emeryturę już w wieku 60 lat. Warto podkreślić, że wyliczenia te dotyczą osób pracujących na umowie o pracę.
ZUS pokazał swoje prognozy. Takie emerytury ma wypłacać obecnie pracującym.
Obecny 40-latek chce dostawać ok. 6 tys. emerytury, musi zarabiać niemal dwukrotność pensji minimalnej. Gdyby obecna 40-latka chciałaby mieć taką emeryturę, musiałaby miesiąc w miesiąc otrzymywać 17 tys. 600 zł brutto miesiąc. Jak więc widać taka emerytura będzie wypłacana tylko najlepiej zarabiającym osobom.
Państwo dopłaci do emerytur pracujących na swoim
Zakład przedstawił prognozy, na jakie świadczenia będą mogły liczyć osoby, które zdecydowały się przez całe swoje zawodowe życie, prowadzić działalność gospodarczą. Wyliczenia dotyczą osobno kobiet i mężczyzn, którzy odprowadzali minimalne składki od prowadzonej działalności (wyliczane od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia).
Obecny 50-latek, który przepracuje na swoim 35 lat, będzie mógł liczyć na świadczenie w wysokości 19,6 proc. średniej pensji. Teraz byłoby to 1 tys. 402 zł brutto. To mniej niż wynosi emerytura minimalna, dlatego państwo będzie musiało do takiej kwoty pracującym na własny rachunek dopłacić.
By zbliżyć się do emerytury minimalnej, taki mężczyzna musiałby mieć 40 lat stażu ubezpieczeniowego. Jeszcze gorzej rysuje się sytuacja kobiet. W najbardziej pesymistycznym wariancie, który przedstawił ZUS, Polka pracująca przez 30 lat na swoim, będzie mogła liczyć na emeryturę w wysokości 13,7 proc. średniej płacy. Czyli dziś byłoby to 980 zł brutto. Państwo będzie jej także musiało dopłacić do emerytury minimalnej, która obecnie wynosi 1780 zł 96 gr.
Na takie emerytury mogą liczyć pracujący na swoim.
Składki ZUS rosną, emerytury wciąż niskie
Takie kalkulacje ZUS przedstawił w opinii do projektu ustawy, która zakłada wprowadzenie dobrowolnych składek ZUS. Został złożony przez Konfederację. O takim rozwiązaniu w tej chwili nie ma mowy. Rząd, owszem, chce ulżyć przedsiębiorcom, ale zamierza zwolnić ich z jednej składki emerytalno-rentowej w ciągu roku. By jednak nie obniżać przyszłego świadczenia, ta składka ma być opłacona z budżetu państwa.
To pokazuje, że rosnące z roku na rok składki ZUS, nie zapewnią wysokiej emerytury. Mimo tego, że płatności z roku na rok rosną. Obecnie do ZUS płaci się już co najmniej 1 tys. 600 zł miesięcznie. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat miesięczne składki skoczyły o 60 proc.